8. Spełnienie marzeń... Chyba

513 32 0
                                    

- Obudziłam cię?
- Eee... - rzuciłem wzrokiem w kierunku mojego pokoju. Drzwi były zamknięte.
- Może przyjdę później. Pewnie wczoraj świętowałeś zwycięstwo. Odezwę się później. - w myślach uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Ale gdy Stacy już miała wychodzić...
- Will?! - Lucy pojawiła się tuż za mną. Jej wygląd mówił sam za siebie... Właśnie wstała po dłłługiej nocy. Niestety Stacy ją zauważyła. Spojrzała na mnie, na nią kilka krotnie. Z każdym spojrzeniem widziałem, jak coraz trudniej jej powstrzymywać płacz. W końcu łzy popłynęły, a dziewczyna natychmiast uciekła. Odwróciłem się i spojrzałem na Lucy. Była uśmichnięta. Zatrzasnąłem drzwi, minąłem dziewczynę i poszedłem się umyć i przebrać. Następnie nie zważając na, próbującą mnie zatrzymać, Lucy wybiegłem z domu. Postanowiłem w pierwszej kolejności udać się nad jezioro. To był strzał w dziesiątkę. Stacy siedziała na najdalej oddalonej od dróżki ławce. Usiadłem obok.
- Nie domyśliłabym się, gdyby nie strach w twoich oczach. - spojrzała na mnie zapłakana. - Myślałam, że... - odwróciła wzrok i zaśmiała się. - Ale co ja tam mogę wiedzieć. Nie znam się na sprawach damsko-męskich. Ubzdurałam sobie to wszystko i tyle. - wstała, ale w ostatniej chwili chwyciłem ją za rękę. Staliśmy teraz twarzą w twarz i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Nic nie czuję do Lucy. Za dużo wypiłem i zupełnie nic nie pamiętam.
W tym momencie zadzwonił telefon. Świetne wyczucie czasu, nie ma co! Postanowiłem go zignorować, ale Stacy usiadła na ławce.
- Odbierz. - powiedziała nie patrząc na mnie. Dotknąłem ekranu i odezwałem się.
- Słucham?
- Will. Ktoś czeka pod twoim domem i chce z tobą rozmawiać. Mówi, że to ważne. - dopiero teraz spojrzałem na ekran i zobaczyłem, że dzwoni Lucy. Zdecydowanie zbyt często nie zwracam uwagi kto wyświetla się, gdy telefon dzwoni...
- To wszystko przez ciebie. Dobrze wiem o co ci chodzi, ale nie licz na to. Nie nabiorę się.
- Kiedy ja nie kłamię. Ten facet czeka u ciebie w salonie.
Weschnąłem...
- Jeśli kłamiesz...
- Zaufaj mi.
Rozłączyłem się i spojrzałem na blondynkę.
- Muszę wrócić do domu...
Chciała mi uciec, ale zagrodziłem jej drogę.
- Załatwię co trzeba i pogadamy. - chwyciłem ją za rękę i dziewczyna niechętnie poszła ze mną.
Rzeczywiście w salonie siedział facet w czarnym garniturze.
- Dzień dobry. - odezwałem się. - Przepraszam, że musiał pan czekać.
Kiedy na mnie spojrzał od razu go poznałem. To menager jednego z najbardziej znanych zespołów w kraju. Mają występy na całym świecie. Zawsze marzyłem, żeby tańczyć razem z nimi.
- Nic nie szkodzi. Powinienem uprzedzić, ale to sprawa wielkiej wagi.
Stacy usiadła na sofie, ja obok niej.
- Przejdę do rzeczy. - mężczyzna otworzył torbę i wyjął z niej białą teczkę i podał mi plik kartek. - To kontrakt na dwa lata. Przyglądaliśmy się tobie i doszliśmy do wniosku, że popełnilibyśby ogromny błąd nie przyjmując do zespołu. Mogę ci zaproponować dzień na przemyślenie propozycji, gdyż grupa udaje się na turneé i zależy nam, żebyś jak najszybciej rozpoczął próby. - facet wstał, uścisnął mi dłoń i wyszedł. Usiadłem na kanapie wpatrując się w plik kartek.
- Spełnia się twoje marzenie. - odezwała się po chwili Stacy. Prawie zapomniałem, że tu jest. - Gratuluję i życzę powodzenia.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że ruszyła w stronę wyjścia. Dogoniłem ją i zamknąłem drzwi zanim zdążyła wyjść.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym. Podpiszesz kontrakt i wyjedziesz przynajmniej na dwa lata. Złożyło się to wszystko idealnie. Powtórzę to jeszcze raz. Cieszę się, że ci się udało i życzę powodzenia.
Stała tak patrząc mi w oczy. Westchnąłem i otworzyłem drzwi. Dziewczyna wyszła. Czekałem, aż zniknie mi z pola widzenia, po czym wróciłem do salonu i przegłądałem dokładnie kontrakt.
***
- Podpisuję go. - powiedziałem po kłótni z ojcem. Chwyciłem długopis i zrobiłem to. Widziałem jak tata robi się czerwony ze złości, a mama ze łzami w oczach próbuje go uspokoić. Wziąłem do ręki telefon i wykręciłem numer menagera. Umówiliśmy się na spotkanie jeszcze dziś.
***
- Cieszę się, że tak szybko się zdecydowałeś. - powiedział odbierając ode mnie podpisane papiery. - Widzimy się jutro na próbie. - powiedział podając mi kolejną kartkę z grafikiem prób na najbliższy tydzień i jeszcze jedną z planem wyjazdu. Zadowolony wróciłem do domu.
Cały kolejny tydzień spędziłem na próbach. Szybko się uczyłem, ale też zostawałem dłużej, aby być pewnym. Stacy widziałem tylko raz, gdy składałem pismo o przerwaniu studiów. Ojciec uparł się, że za dwa lata na nie wrócę i mam złożyć odpowiedni wniosek. Dla Maxa również nie miałem czasu. Każdy mój dzień wyglądał tak samo: pobudka, śniadanie, próba, lunch, próba, obiad, próba, kolacja, sen.
Tydzień minął jak z bicza strzelił. Mama dosłownie nie chciała mnie wypuścić, jednak z płaczem wypuściła mnie z domu. Ojciec pożegnał się sucho, pewnie był zły, że dopiąłem swego i nie będę studiował. Przybiłem piątkę z Maxem i ruszyłem do taksówki. Zanim jednak wsiadłem zobaczyłem Stacy na skrzyżowaniu. Jednak, gdy spojrzałem po raz drugi nikogo tam nie było. Może mi się przywidziało...
I tak zacząłem spełniać moje największe marzenie.
Pierwszy tydzień był świetny. Robiłem to co kocham. Ale kiedy kładłem się spać patrzyłem w sufit i... czegoś mi brakowało. Dopiero po tygodniu zdałem sobie sprawę o co chodzi, albo raczej o kogo. Zupełnie przez przypadek, przeglądając telefon, trafiłem na nasze zdjęcie. Stacy... To jej najbardziej mi brakowało i z każdym dniem doskwierało mi to coraz bardziej. Nagle moje spełnione marzenie stało się nie do końca spełnione. Myślałem, że to nic dla mnie nie znaczyło, że po prostu Stacy należała do tych dziewczyn, z którymi byłem i nie będę do tego wracać. Jak się okazuję z nią jest inaczej. Jednak postanowiłem cieszyć się każdym kolejnym dniem.

Po walce z myślami postanowiłam skrócić opowiadanie, ale jednak je skończyć. Mam nadzieję, że jeszcze przypadnie Wam do gustu...

Moja Pasja - Moje Życie: TaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz