Uciekaj !

111 5 2
                                    

Przed wejściem do klubu ciągnęła się długa kolejka, co było nietypowe, bo w dni powszednie nigdy nie było tu takich tłumów.Lucy stała w kolejce już kwadrans, a ona ani drgnęła. Pogoda była dość niekorzystna. Wiał zimny porywisty wiatr i zanosiło się na deszcz. Przez to wszystko zapomniała wziąć ze sobą płaszcza który na pewno by się jej teraz przydał. Powoli traciła czucie w rękach, nawet pocieranie je o siebie i chuchanie nic nie dawało.Rozejrzała się, aby ocenić odległość do wejścia kiedy z końca kolejki zmierzała jakaś postać. Z początku przypominał tylko rozmazaną czarną plamę, jednak będą bliżej niej zauważyła, że to mężczyzna w czarnym kapeluszu nasuniętym tak, aby zasłaniał twarz. Zatrzymał się tuż koło Lucy i przyjrzał się jej. Lucy nawet na niego nie patrzyła, ale czuła jego obecność. Kiedy już zebrała się na odwagę, aby mu odpowiedzieć coś w stylu „czego się gapisz", albo „mam chłopaka", on ją wyprzedził.

-Nie jest ci zimno? Noc jest chłodna. Może pożyczyć ci mój płaszcz?

Lucynie miała pojęcia co powiedzieć. Przecież to dość dziwne, żeby zupełnie obcy facet zauważył ją z końca kolejki i zaoferował pomoc. Włożyła za ucho kosmyk włosów który zasłaniał jej twarz i skrzyżowała ręce na piersi.

-Ja... Nie dziękuje. Nie jest mi zimno.

-No mógłbym się z tobą sprzeczać, ale skoro tak twierdzisz. -ukłonił się lekko na pożegnanie i poszedł w stronę klubu.

Podążając za nim wzrokiem, wpadła na pomysł. Może i trochę głupi, ale jest nadzieja, że się uda.

-Hej, poczekaj chwilę. Możesz mi pomóc?

Mężczyzna stanął i zerknął na nią z ukosa, lekko się zawahał, ale ostatecznie wrócił

-W czym mógłbym ci pomóc?

-Mógłbyś mnie wprowadzić do klubu?

-A skąd pomysł, że mnie tam wpuszczą ? - zapytał i lekko uniósł kapelusz. Kilka brązowych włosów wyłoniło się z pod niego.Piwne oczy patrzyły prosto na nią, przeszedł ją dreszcz, ale musiała dopiąć celu.

-Może powiesz mi, że ochroniarz to twój dobry kumpel i przychodzisz z nim sobie zawsze pogadać przed klubem. Jeśli tak to wiedz, że to nie przejdzie.

Mężczyzna uśmiechną się lekko i pochylił. Lucy odskoszyła jednak przytrzymał ją, przyciągnął do siebie i szepnął jej do ucha.

-Pomogę ci, ale musisz trzymać się blisko mnie. Nie zrozum mnie źle, ale ma to wyglądać autentycznie, tak jakbyśmy się znali już od dawna, rozumiesz? - Lucy tylko kiwnęła głową. - Tak przy okazji mam na imię Dylan.

Wziął ją za rękę i trzymał ją tak blisko siebie, że czuła ciepło jego ciała. Jednak nie to było teraz ważne. Jej zadaniem było przekonanie ochroniarza, żeby wpuścił ich do środka. Uwolniła rękę z jego uścisku, ale zaraz przeniosła ją na talie tak, aby ją obejmował. Dylan z początku chciał zaprotestować, jednak kiedy zobaczył co robi znów tylko lekko się uśmiechnął. Spokojnym krokiem szli pod bramkę. Ochroniarz tylko kiwną do Dylan i przesunął się kawałek, aby mogli przejść. Na raz za ich plecami ludzie przed wejściem zaczęli się sprzeciwiać, jednak ochroniarz tylko ryknął, że jeśli komuś coś nie pasuje może się natychmiast wynosić.

W środku panował chaos, wszędzie było pełno dymu z suchego lodu.Chłopcy w tańcu ruszali biodrami, dziewczyny potrząsały długimi włosami, naga skóra lśniła od potu. Światła tańcząc po parkiecie, zmieniały klub w krainę o zimnych niebieskich odcieniach, gorących brązach i ostrych czerwieniach. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i tanich perfum. Nie wychodząc z roli,oboje szli w stronę baru. Lucy wzrokiem próbowała znaleźć Berry lecz bez skutku. Po drodze zaczepił ją pijany mężczyzna o złotych włosach i przekrwionych niebieskich oczach. Ledwo trzymał się na nogach, wykonując głęboki ukłon mało brakowało, aby uderzył głową o parkiet. Odzyskując równowagę gestem zaprosił ją do tańca. Dylan spojrzał na niego i jeszcze mocniej przyciągnął ją do siebie. Chłopak uniósł ręce w przepraszającym geście i zanurkował w tłumie ocierających się o siebie ciał.

Miasto Cieni:  Dary ŁowcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz