~*~
Było mi naprawdę... głupio.
Może to nieodpowiednie określenie, ale było mi po prostu głupio.
Nawet nie wstyd, czy nieprzyjemnie, tylko głupio, chyba nawet nie do końca rozumiałem o co Michael robi taki raban, w gruncie rzeczy przecież nic takiego się nie stało, nikt nie ucierpiał, wszyscy żyją i mają się dobrze, właśnie jedzą śniadanie przy stole o który nam poszło, co nawet trochę mnie śmieszyło.
Oczywiście nie zrobiło mi się głupio tak znowu od razu, wymusiłem trochę te przeprosiny, bo doskonale wiem jak Clifford potrafi się boczyć, a potrafi długo i zawzięcie, więc chciałem na samym początku tylko załagodzić sytuację.
Kiedy jednak wszedł do kuchni i wbił we mnie oskarżycielskie spojrzenie, dostałem gęsiej skórki, chociaż temperatura w pomieszczeniu nie mogła się ot tak zmienić i spuściłem wzrok na swój talerz z kanapkami.-Michael, wszystko okej? - zagaił go Ashton, widząc jak trzyma się z tyłu, trzymając ręką kuchennego blatu jakby dawało mu to poczucie bezpieczeństwa. Wyglądał jak dzieciak który pierwszy raz wybrał się na lodowisko, był okropnie przerażony i trzymał się bandery z przestrachu.
-Tak, wszystko w porządku. - odpowiedział, nie siląc się nawet na nadanie swojemu głosu przekonania i westchnął, chwytając jabłko z koszyka na owoce.
-Zrobiłem ci herbaty. - dodaje Calum, posyłając mu uśmiech i odsuwa krzesło... na moje nieszczęście, tuż obok mnie, w miejscu w którym to się wydarzyło, przez co jego oczy zwężają się do mikroskopijnych rozmiarów - Mike, masz gorączkę?
-Nie, ale boli mnie trochę głowa. - wykręca się, unikając już mojego spojrzenia, przez co czuję się podwójnie źle i tylko ukrywam twarz w dłoniach - o, zobacz, Luke'owi chyba się udzieliło. Pójdę do siebie, nie przeszkadzajcie sobie.Kiedy wychodzi, nie mogę się powstrzymać i po prostu wybucham śmiechem, chociaż wcale nie jest mi szczególnie wesoło. To jeden z tych typowych, nerwowych śmiechów, gdy nie wiesz już co robić, więc śmiejesz się jak głupi do sera.
Jestem pewien że trzy ostatnie słowa zaakcentował specjalnie, mówiąc je odrobinę głośniej, a swoim odmaszerowaniem na górę, tupiąc po schodach jak wkurzona dziewczynka która właśnie dostała szlaban tylko to potwierdził.-Powie mi ktoś co go ugryzło? - pyta w końcu Ash, chwytając kubek z herbatą Michaela. Mam wrażenie że wszystkowiedzący Irwin nie musi nawet o nic pytać, a wystarczyły mu tylko dwa lub trzy spojrzenia by jasno ocenić sytuację - zaniosę mu to, spróbuję się dowiedzieć o co chodzi, no chyba że wiecie, to nie będę go denerwował, to ostatnia rzecz której teraz potrzebuje. Zanim wyszliśmy z Calumem, wszystko było z nim w porządku.
-Może pokłócił się z mamą? - podsuwa tamten, zagryzając paznokieć kciuka - cholera, chyba wszystko jest w porządku z Karen, co? Ona i Michael raczej rzadko się kłócą, zwłaszcza odkąd już nie mieszkają pod jednym dachem. Nie jest kłótliwa i nie garnie się do sporów, ale kto wie...?Nie pozostało mi nic innego jak przyznać się do wszystkiego. Oblewał mnie zimny pot na samą myśl że Ashton mógłby iść do niego i wypytywać go o szczegóły, czym na pewno sprawiłby mu przykrość, zdenerwował go, uczucie rozczarowania powróciłoby do niego jak bumerang i musiałbym chować się przed jego palącym spojrzeniem przez kilka dni gdyby musiał mu to sam tłumaczyć.
A tak, wejdzie tylko do niego do pokoju, powie mu że jestem egoistycznym, chamskim i ohydnym dupkiem bez szacunku do innych, Michaelowi poprawi się humor i wszyscy będą zadowoleni. Tak. Najlepiej przyznać się do wszystkiego.
I o dziwo, nie czuję że będę miał z tym problem. Przynajmniej dopóki pierwsze słowa nie wylatują z moich ust.
-Michael wczoraj nakrył mnie jak... ja i Sophie... no, było już po wszystkim, więc niby żadna strata, ale jakby tak... trochę niezręcznie. - kończę kulawo, powstrzymując kolejny wybuch śmiechu - przeprosiłem go, ale... to chyba nie podziałało.
-Mikey wparował ci do pokoju? - szepcze Calum, zakrywając przy tym usta dłonią - chyba umarłbym ze wstydu gdyby to mnie się tak zda....
-Dobra, dobra, nie wlewaj sobie, doskonale wiemy że tak się raczej nie stanie, no chyba że może znowu któregoś razu mocno się nawalimy z jakimiś pustakami. - docinam mu i pokazuje mu język - nie, nie, nie pieprzyliśmy się w moim pokoju, tylko na stole.
-Mówisz o tym stole? - syczy Ashton, wzdrygając się mimowolnie, a kubek w jego dłoni zaczyna kiwać się na boki - Za chwilę się porzygam. Jesteś zdrowo pojebany, my tutaj jemy, kretynie!
-A ja się pieprzę i co z tego? Meble mają wiele zastosowań. - wzruszam ramionami i ponownie przenoszę spojrzenie na Caluma, który wygląda jak sędzia podczas meczu pingponga. Patrzy to na mnie, to na Ashtona, obracając głowę w naprawdę szybki i zabawny sposób, co wcale nie dodaje mu inteligencji, ale jest moją ostatnią deską ratunku - Cal, chyba nie uważasz że zrobiłem coś złego?
-Wiesz jaki jest Michael. - odpowiada wymijająco, nie chcąc narażać się ani mi, ani Ashtonowi, wybierając najbezpieczniejsze miejsce, czyli sam środek i ucieka wzrokiem gdzieś na bok, ale wystarczy że chrząkam znacząco, a od razu się poprawia - dobra, już dobra. Mike robi z igły widły bardzo często i trzeba mu to wybaczyć.
-To wcale nie są takie z igły widły. Obydwoje jesteście debilami. - warczy Ash i wyciera swoją zalaną herbatą dłoń, nadal trzymając w niej kubek - pójdę go trochę uspokoić, a ty zastanów się jak przeprosisz, rozumiemy się?
-Ty chyba sobie żartujesz. Nie mam za co przepraszać! Zresztą i tak już przeprosiłem! - wykrzykuje z pretensją, ale Irwin tylko przygniata mnie spojrzeniem które mówi ni mniej ni więcej "dobrze wiemy że to nie wystarczy", więc w ciszy przyznaje mu rację i posłusznie kiwam głową, patrząc jak pośpiesznie oddala się w kierunku schodów.
CZYTASZ
difficult beginning. [muke]
FanficWidziałem go z różnymi dziewczynami naprawdę wiele razy i nigdy nie zaprzątałem sobie tym szczególnie głowy. Aż do pewnego momentu.