Znalazłem kilka odpowiednich gałązek i ułożyłem z nich stożek na ziemi, po czym próbowałem podpalić gałązki tradycyjnym sposobem.
- No dawaj ! - dopingowałem gałązki.
Jednak w miejscu w, którym się znajdowałem było za mokro. Wziąłem pod pachę gałęzie i poszedłem szukać jakiegoś choć trochę suchszego miejsca. Znalazłem idealne ogromne drzewo, które swoją koroną liści zakrywała niebo. Ponowiłem poprzednią czynność. Po wyczerpujących minutach pocierania gałązek spostrzegłem mały dymek. Natychmiast zacząłem delikatnie dmuchać. W końcu się udało. Przede mną palił się ogień. Przybliżyłem ręce do ognia, by się trochę ogrzać. Mój brzuch już dawał po sobie znać, iż o tej porze zwykle w domu byłem pojedzony i szedłem spać. Wziąłem moją sakwę, którą wcześniej spakowałem w domu na drogę i wyciągnąłem z niej jeden duży kawał mięsa z jaka i średni kubełek wody. Nabiłem jedzenie na patyk i trzymając nad ogniem czekałem, aż będzie się nadawać do skonsumowania. Patrząc jak ślicznie się rumieni, nie mogłem wytrzymać i wziąłem duży gryz pół- upieczonego mięsa. Z oczu wyciekły mi łzy. To mięso było słone. Było, ponieważ pewnemu debilowi zachciało się mnie gonić i musiałem skoczyć do słonego morza! Po kilkunastu minutach męczarni wreszcie udało mi się w całości zjeść mięso. Szybko przepiłem to wodą, która byłą szczelnie zamknięta. Posiedziałem dobre pół godziny przy ognisku, bym mógł cały wyschnąć. Siedząc , usłyszałem za sobą szelest. Instynktownie wziąłem miecz do ręki, który wyjąłem z pochwy na plecach. To nie mógł być człowiek, ponieważ nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się w środek puszczy przed północą. Nagle wszystko ucichło. Zasypałem ognisko piaskiem, by nie zostawiać po sobie śladu, po czym poszedłem za szelestem. Znalazłem się na plaży. Księżyc pięknie odbijał się w morzu, ale coś przykuło mój wzrok.Szybko cofnąłem się w krzaki, by nie zdradzić swojej obecności. Był tam mój prześladowca, który najwyraźniej postanowił sobie coś zjeść. Jego ofiarą był chyba człowiek, bo zauważyłem nogi i trochę tułowia. Smok zanurzył pysk w brzuchu, po czym go podniósł ciągnąc za sobą jakieś ścięgno, które nie chciało się urwać z ciała.
- Co do.. ?! - zakląłem sam do siebie.
Pierwszy raz w swoim życiu widziałem jak smok zjada człowieka. Zastanawiałem się czy to może być ktoś z mojej wyspy, czy z innej. Nadal patrzyłem jak ostre zęby rozdzierają flaki, które walały się wokoło smoka. Co chwile było słychać chrupnięcie jakiejś kości. W moim brzuchu działa się totalna masakra. Jedzenie powoli zaczynało iść w kierunku mojego gardła. Chciałem stamtąd uciekać, być jak najdalej. Już miałem iść, gdy nagle smok zabrał się za głowę, która w wyniku odgryzienia poturlała się tuż przede mną.To przekroczyło granice moich nerwów. Była cała poszarpana, podrapana i w dodatku na połowie twarzy nie było skóry. Wystawała tam ludzka szczęka. Jedno oko wisiało na ścięgnie. Zacząłem biec w kierunku mojego obozowiska. Po drodze zacząłem wymiotować na wszystko co było przede mną i koło mnie.
- Moje słone mięsko ! - krzyknąłem smutnie, nie mają już teraz NIC w brzuchu.
Dobiegłem do drzewa, wdrapałem się na najwyższą gałąź i przykryłem się liści. Przez to wydarzenie wyobraźnia płatała mi figle. Gdzie tylko spojrzałem, widziałem tą głowę , tego smoka, te flaki... Przywiązałem lianą moje nogi, na wypadek gdybym spadł w nocy z drzewa. Próbowałem zasnąć. Bałem się jak nie wiem co.
Rano obudziły mnie promyczki wschodzącego słońca. Chciałem zejść z drzewa, ale całkiem sobie zapomniałem, że jestem przywiązany i dzięki czemu spadłem z drzewa wisząc do góry nogami.
- Dobry początek dnia - powiedziałem zirytowany.
Robiąc brzuszki próbowałem przeciąć lianę. W końcu mi się udało, ale niestety spadłem na ziemie z hukiem. Przypomniałem sobie wczorajsze zajście na plaży i natychmiast wyciągnąłem miecz. Bałem się tego jak cholera. Ale ciekawość była większa od strachu. Chciałem zobaczyć czy coś pozostało charakterystycznego po tym człowieku, co w wiosce moglibyśmy ustalić do kogo to należało. Zacząłem iść śladami moich wymiotów, jakkolwiek by to zabrzmiało. Na plaży ujrzałem dużo krwi, która była również na drzewach, w morzu. Szedłem na palcach próbując omijać krew, ale się nie dało bo było jej za dużo. Wziąłem gałązkę i zacząłem grzebać w pozostałościach po kolacji smoka. To co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania. Automatycznie łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
__________________________________________________________________________________
Heh :) Będę was trzymać w napięciu do następnego rozdziału ;p Jestem zua wiem ;d pomyślcie kto to waszym zdaniem mógł być , albo czekajcie na jutrzejszą pełną i szczegółową informację.
CZYTASZ
Czarna Krew - Inny TOM I ✓
Fantasi16 - letni chłopak mieszka wraz z rodziną na dużej wyspie znajdującej się na Archipelagu. Spokojnie czasy wikingów zakłócają niebezpieczne stworzenia. Po tragicznym wypadku siostry zamierza wziąć się w garść. Ucieka z wyspy, wraz ze swoim kolegą zos...