Stukałam nerwowo paznokciami o kamienny parapet. Za oknem panowała wichura, zrywała liście z drzew a przeciąg zamykał pootwierane drzwi. Dłonią przejechałam po płatkach róż znajdujących się na eleganckiej komodzie Janka. Wzrok swój skupiłam na czarno-białym zdjęciu rodziny państwa Dąbrowskich. Dwójka uśmiechniętych rodziców obejmowała małego chłopca, czule ściskającego psa znajomej mi rasy. Wyglądali na bardzo szczęśliwych, przynajmniej na fotografii. Ubrania z poprzedniego dnia w nieładzie leżały na końcu przestrzennego pokoju. Smutno mi przyznam, ponieważ zabija mnie ta ciągła rutyna. Wszystkie trzy dni, które samotnie spędziłam samotnie przyprawiają mnie o dreszcze.
Telefon miałam rozładowany. Tak bardzo chciałam otrzymać jakąkolwiek wiadomość od Filipa. Czy od Janka. Cholera. Ta jedna noc tak dużo zmieniła, pragnienie spokoju i czułości, którą potrafił mi zapewnić Jasiek. Jednak prawdziwym uczuciem darzyłam Filipa. Ciemne włosy opadały mi swobodnie na ramiona, a czarne bokserki mocno opinały pośladki. W lodówce chłopaka nawet nie było mleka. "Będzie dobrze"- to stwierdzenie ciągle powtarzał mój umysł. Tracę nadzieję. Tracę nadzieję na normalne funkcjonowanie. Tęsknie za życiem, kiedy codziennie spotykałam się ze Staśkiem, łowiliśmy ryby czy oglądaliśmy filmy. Co z tego, że on chciał coś więcej. On potrafił zaakceptować moją decyzję. W tej całej sytuacji brakuje mi mojej matki. Zawsze odnośnie spraw sercowych była pierwszą osobą wiedzącą o moich problemach. A teraz nawet nie dowiedziała się o moim porwaniu. Wiecznie zatracona w lekach nasennych. Ojciec. Od kiedy wrócił na morze kontakt ponownie się z nim urwał. Lecz to neutralne. Wydaje mi się, że gdyby rodzina była dla niego wystarczająco ważna porzuciłby pracę. Ale widocznie nie jest w stanie znieść uzależnień mamy i ciągłych problemów w szkole Gabriela. Naprawdę nie rozumiem czemu. Mój brat często dostawał w kość od swoich rówieśników od najmłodszych lat. Do tej pory nie potrafi się otworzyć. Rozmowy z psychologami, nauczycielami.
Ktoś wszedł do domu, zapewne Janek. Trzasnął głośno drzwiami po czym zawiesił swoją kurtkę w garderobie. Wakacje się kończą. Chłopak do szklanki wlał odrobinę wody z kranu, a następnie wrzucił do niej tabletkę musującą z potasem. Widziałam jego sylwetkę zza ściany. Mogłam zauważyć u niego zdenerwowanie. Cichym krokiem podeszłam do chłopaka i wtuliłam się w jego rozbudowane ramiona. Łzy cisnęły mi się do oczu. Stał opary dłońmi o blat kuchenny.
- Zdziwiłem się, że jeszcze tutaj jesteś.
Powiedział oschle i nabrał do ust substancji. Co w tym dziwnego? Może chciał mnie tylko na jedną noc. A ja po prostu, znowu za dużo sobie wyobraziłam.
- Jestem. Bo się martwiłam.
Odwrócił się po czym objął moją twarz w swoje dłonie. Czule patrzył się głęboko w moje oczy, lekko zataczając kółka palcami.
- A nie powinnaś.
Tym samym przekręcił się, rozpiął koszulę i włączył alarm w garażu. Odstawił telefon na stacje ładująca, poprzeglądał się w lustrze i nalał wody do kąpieli. Po chwili całkowicie zniknął. Wrócił jakby nic się nie stało, nie dawał znaków życia, Melissa! Skradłam się na palcach do telefonu, na szczęście bez blokady. Wiadomości wiadomości wiadomości. Numer 782244127? Otwieram. Krótkie wiadomości typu "Kocham Cię", "Był dzisiaj gorąco", "Może to powtórzymy?". Zapaliła się świeczka w mojej głowie. 782244127? Przecież to układ liczb od Nieznanego! Niemożliwe. Czy ten numer telefoniczny należy do Nieznanego? Dzwonię.
- No cześć kochanie, co się nie odzywałeś?
Znajomy głos. Bardzo znajomy. To była Wiktoria.
----------------------------------------------
Powrót po dłuższej przerwie. Czym spowodowany? Niestety szkołą. Proszę o wyrozumiałość. Mam nadzieję, że będziecie dalej aktywni! Podobał Wam się rozdział?
Buziaki!!!!!
CZYTASZ
Nieznany •terefere•
FanfictionOna- córka marynarza, zagubiona w sobie dziewczyna, zadająca pytanie "jak być sobą?". W jej życiu pojawiają się osoby, które wywróciły jej codzienność do góry nogami. Jak poradzić sobie z ciągłymi zagadkami, chorą miłością i fałszywą przyjaźnią?