* Per. Kenay *
Szedłem długo leśnymi ścieżkami, dopóki moim oczom nie ukazał się piękny wodospad, przy którym zamierzałem się zatrzymać na krótki postój. Wtem z drugiej jego strony usłyszałem ciche piski.
- Pewnie to znowu jeden z tych kolczastych - powiedziałem sam do siebie.
Skacząc z kamienia na kamień przeszedłem zwinnie na druga stronę, omijając wodę. Wyjąłem miecz z sakwy, który odbił swój blask w słońcu. Bezszelestnie stąpałem po ziemi. Byłem już blisko krzaków, zza których dochodziły piski. Wskoczyłem w nie i z podniesionym mieczem już miałem zamiar uderzyć wroga. Moje oczy szukały celu, który znikł. Nikogo tu nie zauważyłem. Wreszcie moje błękitne oczy natrafiły na czarną, pokrytą łuskami kulkę, która siedziała na ziemi. Cała się trzęsła. Do jej nogi był przywiązany ciężki łańcuch z kolcami, który okrywał drzewo. Smok miał od niego zranioną nogę, i dzięki temu leżał w swojej kałuży krwi. Nie obchodziło mnie to czy to mały, czy duży smok. Smok jak smok, każdy jest taki sam. Każdy zabija bez zastanowienia, nie wie czy człowiek ma uczucia czy nie. My jesteśmy tylko dla nich chodzącym mięsem. Podniosłem miecz do góry. Smok widząc co zamierzałem zrobić, próbował wzbić się w powietrze swoimi malutkimi, czarnymi skrzydełkami. Nagle ból przeszył moje ciało. Jakby coś poraziło mnie prądem. Upadłem na ziemie, a z mojej ręki wypadł miecz. Ból dochodził z okolic klatki piersiowej. Zdjąłem koszulę i zobaczyłem, że naszyjnik siostry zaświecił się na czerwono. Bardzo się zdziwiłem, ale kiedy ból ustał wróciłem do poprzedniej czynności. Wziąłem miecz z ziemi.
- Miejmy to już za sobą - powiedziałem wściekle.
Smok próbował ziać ogniem w geście obronnym, ale zamiast ognia z jego paszczy wyleciały trzy małe iskierki. Zwierze widząc rezultaty poddało się i bezbronne padło na ziemie. Ponownie poczułem ból, ale silniejszy, który paraliżował całe moje ciało. Padłem na kolana przed smokiem. Zwierzę przyglądało mi się bacznie i kręciło głową w prawo, a raz w lewo.
- No i co się tak gapisz?! Mam jednorazowy problem z zapanowaniem nad moim ciałem - powiedziałem, próbując wstać.
Smok był bardzo przestraszony i widać było, że pierwszy raz widzi człowieka. Spojrzałem na wisiorek, który migał światłem i pojąłem, że to moja siostra ingeruje, tak jak mi obiecała. Czyli chciała, żebym go nie zabijał.
- Dobra. Dla Ciebie go oszczędzę - powiedziałem zirytowany do wisiorka.
- Ale na pewno mu nie pomogę. Sama widziałaś co jego bracia zrobili z Tobą! - zaczerwieniłem się od gniewu.
Po moim ciele znowu przeszło lekkie porażenie.
- Siostra! Cicho tam w wisiorku - powiedziałem do siebie cicho. Smok podniósł głowę i chyba usłyszał moją "pogawędkę".
- A ty znowu co?! - krzyknąłem do niego rozgniewany, za to, że podsłuchuje moje prywatne rozmowy.
- Co ja robię ze swoim życiem? - zasmuciłem się.
Widząc, że smok znowu się skulił, poszedłem w stronę wodospadu. Wisiorek znów zawibrował.
- Nina! Bo Cię wsadzę do kieszeni. Wiem co robię - krzyknąłem tak, że wisiorek się uspokoił
Wszedłem do wody i z uwagą patrzyłem na każdą rybę, która przepływała koło moich nóg. Gdy wypatrzyłem sobie dorodną sztukę, nabiłem ją mieczem i rzuciłem na brzeg. Za pół godziny miałem 5 dorodnych rybek. Wróciłem do smoka ze zdobyczą.
- Trzymaj gadzie - rzuciłem mu ryby. Zwierzę podniosło głowę i popatrzyło się na mnie, następnie zaczęło wąchać ryby. Powoli się przysuwając do pożywienia wsunął jedną, potem druga i kolejne. Widać, że był bardzo głodny i nie jadł od kilku dobrych dni. Smok powoli wstał i zaczął ruszać jak pies swoim długim, czarnym ogonem.
- Dobra masz jeszcze te dwie małe - rzuciłem mu małe sardynki.
- Co ja w ogóle robię? Przecież to smok. Nienawidzę tych zwierząt, a ja się nad nim jeszcze lituję! - pomyślałem z pogardą.
Usiadłem po turecku przed nim i patrzyłem jak wcina ryby. Był bardzo delikatny, a nie jak inne, które biły się o jedzenie i były gotowe zabić drugiego by coś zjeść. Przysunąłem się trochę bliżej, by móc go dotknąć. Smok nadal jadł. Byłem od niego zaledwie kilkanaście centymetrów. Gdy go już prawie dotykałem palcem, smok szybko odskoczył w bok. Zauważyłem, że spojrzał na mój miecz, więc postanowiłem go odłożyć na bok. Zwierzę widząc moje kroki, powolutku się zbliżyło na tyle, żebym mógł dotknąć jego końca czarnego pyszczka.
- Jesteś nawet fajny, nie taki jak inne. Ty jesteś wyjątkowy - uśmiechnąłem się do niego.
Po kilku minutach głaskania smoczek przeciągnął się słodko i zapiszczał.
- Trzeba Cię jakoś uwolnić z tego - zamyśliłem się.
Zbliżyłem się do niego i dotykając jego chropowatej, smukłej łapki próbowałem odpiąć to ustrojstwo. Musiałem użycz swojego miecza ,którego smok bardzo się bał. Zaczął się wyrywać.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię - powiedziałem do zwierzątka, które było bardzo niespokojne.
Wreszcie po długich męczarniach przeciąłem łańcuch. Smok był wolny. Zaczął skakać i biegać wokół mnie. Byłem bardzo wykończony ratowaniem smoka z opałów, więc położyłem się na ziemi i odetchnąłem. On pochylił się nad moją głową i lekko mnie polizał swoim lepkim języczkiem.
- Ej ! - powiedziałem do niego śmiejąc się i próbując go odepchnąć . Moje oczy nie mogły się nacieszyć jak z takiej małej błahostki, to małe zwierzątko czerpie tyle radości. Jeszcze przez pół godziny się z nim bawiłem, ale przypomniałem sobie o moim powrocie do wioski.
- Choć! Ruszamy - powiedziałem do niego . A on ku mojemu zdziwieniu był już gotowy do drogi.
Gdy doszliśmy do wodospadu wziąłem smoka na kolana i delikatnie wodą przemyłem mu ranę na łapie. Smok lekko zapiszczał. Wziąłem duży liść i małą lianę i obwiązałem mu łapkę.
- Dobra muszę już iść do domu. Zostań - powiedziałem do niego pokazując mu palcem miejsce, gdzie siedział.
Smok najwyraźniej nie miał takiego zamiaru, ponieważ gdy szedłem kilka metrów był tuż za mną. Chwilami się go bałem.
- Nie możesz iść ze mną - powiedziałem, po czym westchnąłem.
Nie miałem wyjścia. Wyciągnąłem miecz i chcąc go wystraszyć, żeby uciekł zacząłem nim wymachiwać. Było mi bardzo smutno z tego powodu. Zwierzę widząc ostrze z piskiem uciekło na drzewo i zaczęło mnie bacznie obserwować. Co chwile piszcząc błagalnym tonem do mnie.
- Nie mogę - szybko schowałem miecz.
- Oni Cię tam zabiją! - krzyknąłem, będąc już na krańcu załamania.
Smoczek skulił ogonek i zszedł na ziemie. Nie wiedziałem co zrobić, więc chwyciłem za medalion. W mojej głowie ukazał się drewniany domek na drzewie, gdzie w dzieciństwie bawiłem się tam z siostrą.
- Dzięki siostra - uśmiechnąłem się.
Smoczek zwinnym jednym susem wskoczył mi do torby. Był taki mały, że wystawała mu tylko czarna główka.
- No to ruszamy - pogłaskałem smoka za uchem.
Zapadał zmrok.
___________________________________________________________________
Dam dam dam ! Noi co podobało się :D !?
Jak tak to nie pogardzę gwiazdką i komentarzem :P !
+ 1300 SŁÓW! yey xd
CZYTASZ
Czarna Krew - Inny TOM I ✓
Fantasy16 - letni chłopak mieszka wraz z rodziną na dużej wyspie znajdującej się na Archipelagu. Spokojnie czasy wikingów zakłócają niebezpieczne stworzenia. Po tragicznym wypadku siostry zamierza wziąć się w garść. Ucieka z wyspy, wraz ze swoim kolegą zos...