Sny nawiedzały ją jeden po drugim. Podążając za nimi zobaczyła ojca trzymającego w rękach małego pulchnego chłopczyka. Berry otoczoną błyszczącymi skrzydłami. Charlotte w pośpiechu pakującą wszystkie swoje rzeczy i Lucasa całego w czerni ze złotym pasem przewiniętym przez ramie. Złota nić przeplatała się jak słońce widniejące na sygnecie.
Muszę wstać!
Jednak sen ciągnął ją drogą bez końca.
Lucy czuła się jakby ktoś zakleił jej powieki. Powoli otwierając oczy zauważyła zwisające z sufitu szklane kule z białymi różami. Uniosła się lekko i bezwładnie oparła o zagłówek łózka.Wydarzenia poprzedniego dnia rzuciły się na nią. Czarne cienie niczym otchłań pożerające wszystko na swojej drodze, zmierzające w jej kierunku. Dziwne światło sączące się z rąk i Lucas wyciągający ją z budynku przygotowany na wszystko.
Podejmując ponowną próbę w końcu udało jej się wstać. Nieco kulejąc na lewą nogę zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Ściany były pokryte barwami brązu i bieli. W rogu znajdowało się małe biurko, zaraz obok szafa pełna książek. Po środku mały stoliczek i kanapa wykonana ze skóry. Kiedy w końcu zauważyła ukryte w rogu pokoju drzwi, postanowiła jak najszybciej uciekać. Szybko podbiegła do wyjścia i mocno pociągnęła za drzwi.
- Uhhh... No tak zamknięte. Mogłam się domyślić.
Kopnęła w nie z całej siły i oparła się plecami o ścianę. Opadła na podłogę, a głowę wsadziła między dłonie. Straciła wszystkie siły, więc postanowiła już tylko siedzieć i czekać, aż przeklęty porywacz w końcu raczy się zjawić. Może uda jej się wszystko wyjaśnić i szybko wróci do domu? Może po prostu ktoś zauważył, że wczoraj źle się poczuła, a że nie wiedział gdzie ma ją odprowadzić postanowił udzielić jej pomocy.
Z zamyślenia wyrwało ją ciche stąpanie gołych stóp za drzwiami, które jak się domyślała prowadziły do łazienki. Lucy uniosła głowę, aby zobaczyć kim jest tajemniczy nieznajomy i w tym samym momencie jej oczom, ukazał się chłopak o blond złocistych włosach. Po jego nagim, umięśnionym torsie spływały błyszczące krople wody. Ręcznik przewinięty przez biodra zasłaniał jedynie to co najważniejsze. Jego niebieskie jak ocean oczy skupiły się na niej.
- Hej perełko! Jak się spało ? - zapytał jednocześnie się uśmiechając prezentując tym samym rząd białych zębów.
Lucy jednak wciąż patrzyła na niego z szeroko rozwartymi oczami i nie umiała z siebie wydukać ani jednego słowa. Zastanawiała się jak by to było wplątać palce w jego włosy, dotykać jego ciała, spróbować jak smakują jego usta.
- HALOO ! - krzyknął próbując tym samym zwrócić na siebie jej uwagę.
- Yyy... tak ? Przepraszam co mówiłeś ?
- Pytałem czy dobrze się czujesz ?
- Tak, tak, tak oczywiście, że tak. Czuję się bardzo dobrze. Wręcz wyśmienicie. - odpowiedziała lekko zakłopotana.
- To dobrze. - Ponownie się uśmiechną i skierował się w stronę szafy znajdującej się zaraz koło łóżka na którym spała.
Kiedy chłopak pochłonięty był szukaniem jakiegoś ubrania, Lucy podniosła się z ziemi i stanęła obok niego.
- Mógłbyś mi powiedzieć gdzie ja właściwie jestem ?
- To ty nie wiesz ? - zapytał lekko zdziwiony.
Lucy tylko pokręciła głową i wciąż patrzyła na niego w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Jesteś w Gnieździe Demonołapaczy.
- Że niby w CZYM ?!
- Co się tu dzieje ? I dlaczego drzwi były zamknięte?
Lucy odwróciła się i zauważyła opierającego się ramieniem o ścianę Dylana. Dziś wyglądał całkowicie inaczej. Miał na sobie długie czarne dżinsy oraz białą koszulkę z krótkim rękawkiem która uwydatniała jego dobrze wyrzeźbione mięśnie brzucha. Włosy były w całkowitym nieładzie tak jakby dopiero co wstał z łóżka. Stał tak, wciąż się im przyglądając.
- Nic się nie dzieje. Ubieram się. Jak chcesz możesz zostać i popatrzeć. - odpowiedział chłopak uśmiechając się złośliwie.
- Lucas dobrze wiesz, że nie masz prawa wstępu do tego pokoju, a jednak wciąż tu jesteś. - Dylan wkroczył do środka i stanął między nimi.
- Musiałem się przywitać z młodą. W końcu jest nowa - odpowiedział jednocześnie puszczając oczko do Lucy. Zaskoczona lekko się zarumieniła i spuściła głowę skupiając wzrok na końcówkach butów.
- Nie należy do twojej rasy. Nie musisz robić nic co jest związane z nią!
- Do twojej jak na razie też nie.
- Wiem co widziałem.
- I w tym problem. Ty to widziałeś i nikt inny, a ja wcale nie muszę ci wierzyć !
- Czy ktoś może mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i co ja tu właściwie robię ! Bo jeśli dalej chcecie sobie skakać do gardeł to ja wracam do domu.
Lucy odwróciła się i zmierzała w stronę wyjścia lecz przed drzwiami wpadła na nią dziewczyna ubrana cała na czarno, jedyną wyróżniającą się rzeczą było złote słońce przyszyte na lewym ramieniu. Lucy przypomniało się, że już wcześniej widziała ten znak na sygnecie Daniela. Na biodrach była przewiązana długim pasem, a u boku zwisał miecz. Brązowe włosy miała związane w ciasny kucyk i tylko kilka niesfornych włosków opadało jej na twarz. Dziewczyna obrzuciła Lucy gniewnym spojrzeniem, a następnie przeniosła wzrok na chłopaków.
- Daniel zbieraj się. Przyjechali.
- Rada ?
- Tak. I ubierzcie ją jakoś. - mówiąc to ponownie przeniosła wzrok na Lucy i wyszła.
Od autorki:
No nareszcie. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie z powodu tego spóźnienia, ale szkoła to straszny pożeracz czasu. Co do rozdziału nie jestem z niego zadowolona, ale wszystko powoli się rozkręca. Z góry przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne itp. Gwiazdkujcie, komentujcie bo to naprawdę daje wielkiego kopa motywacyjnego :D
PS: Co myślicie o Lucasie ? Namiesza ? :D

CZYTASZ
Miasto Cieni: Dary Łowców
FantasíaZwykła dziewczyna żyjąca w szarej rzeczywistości. Myśli, że jej życie jest takie jak wszystkich, albo chodź trochę takie. Jednak nie wie kim jest naprawdę i jak wielkie zamieszanie wprowadzi. Czy młody łowca pomoże jej się odnaleźć ? Czy może zbłądz...