Rozdział 5 - Tajemnica

1K 114 11
                                    

Obudziłem się nazajutrz rano.


. Przypomniałem sobie o wczorajszej rozmowie z ojcem i jak strzała wstałem z łóżka i zacząłem przebierać się w przyśpieszonym tempie. Zszedłem po małych drewnianych schodkach na dolną część domku w której mieściła się maleńka kuchnia posiadająca tylko stół z 4 krzesłami i parę szafek na przechowywanie bimbru / innych alkoholi . ( Oczywiście to nie świadczy , że jakaś osoba w mojej rodzinie jest alkoholikiem ). Naprzeciwko malutkiej kuchenki była ściana a za nią pokój rodziców. Tak długo już tu nie byłem i chciałem sobie powspominać , te stare czasy , kiedy jeszcze żyła... I w tej chwili zacisnąłem pięści jak najmocniej tylko umiałem , żeby się powstrzymać od przypomnienia sobie incydentu..

- Halo tato ?! Jest tam kto ? Mamo ? - powiedziałem na głos w domu , lecz nikt się nie odezwał.

Pokój rodziców wyglądał jakby nikt tam nie spał od miesiąca.Wziąłem sobie ze skrzyni kilka małych ryb ,kilka kromek chleba i do tego napełniłem sobie drewniany kubek parzonymi ziołami, które miały mnie uspokoić . Usiadłem na krześle , nachyliłem się nad " kanapką " i zacząłem powoli przeżuwać gapiąc się w róg pokoju. Panowała cisza , było tylko słychać moje ruchy szczęką , która mieliła sobie spokojnie pokarm. Nie wytrzymałem już i walnąłem z całą mocą pięścią w stół. Mój napój przewrócił się z hukiem na ziemie - dobrze , że był już prawie pusty . W głowię biłem się z wieloma myślami :

- Gdzie są moi rodzice ?!

- Co tata zadecydował zrobić z radą wioski ?

- Jak sobie radzi smok ?

Gdy ta ostatnia myśl przebiegła mi przez głowę , wróciłem do realnego świata . Szybko dokończyłem posiłek i wrzuciłem kubek na stolik , który stał koło beczki z wodą gdzie myliśmy naczynia. Już miałem wychodzić gdy przypomniałem sobie o mojej niezbędnej rzeczy - sakwie. Napełniłem ją kilkoma dużymi rybami ze skrzynki mojego ojca i wziąłem duży kubeł wody i drewnianą miskę. Kilka razy obejrzałem się czy ktoś za mną nie idzie , drogi były puste.

- Ciekawe gdzie wszyscy poszli ? - zadałem do siebie cicho pytanie.

Nie zamierzałem ich szukać , bo interesowało mnie tylko to czy smok jeszcze żyje . Wczoraj zostawiając go tam pośród dziczy byłem przekonany na 70 % , że nie ma szans przeżyć następnego dnia. Przechodząc koło Wielkiej Sali usłyszałem krzyki , donośne głosy . Wielka Sala była wyryta w wystającej DUŻEJ skale na naszej wyspie , była ogromna. Na środku były duże dwu - skrzydłowe żelazne drzwi , a po bokach wejść były 2 duże posągi wikingów - to chyba Thor i inny legendarny wojownik. Do Sali wchodziło się do dużych schodach z kamienia. Drzwi były lekko uchylone , postanowiłem zajrzeć. Zobaczyłem mojego ojca siedzącego pośród wielkiego stołu z przekąskami , a koło niego siedzieli inni członkowie rady wyspy. Na około nich byli zgromadzeni mieszczanie , którzy nerwowo spoglądali to na wodza to na innych. Ojciec wstał :

- On znów zaatakował ... nie pozwolimy na więcej strat - ojciec mówił donośnym głosem i był BARDZO poważny. Inni radni słuchali go z uwagą.

- Teraz pozwolił sobie za dużo .. Musimy wykluczyć Czarną Śmierć z naszego regionu. Ale najpierw trzeba złapać i ZABIĆ Felcor'a - po wypowiedzeniu tych słów wszyscy zamilkli i odwracali wzrok w inną stronę.

- Nikt ? - oburzył się wódz.

- Dobrze a więc , kto mi przyniesie go martwego lub żywego NA ARENĘ! dostanie solidną nagrodę - gdy to powiedział w tłumie znowu zrobił się zgiełk i wszyscy kręcili głowami do siebie i do innego coś szepcząc.

- Asperze słuchaj nie można od tak podejść i złapać Felcor'a , on Cię wyczuje i zabije jednym machnięciem ogona.

Sala zamilkła , wszyscy wpatrywali się w Asper'a czekając na jego odpowiedz.

- Dlatego wyznaczam nagrodę dla śmiałka , który mi go "przyniesie" martwego lub żywego na ARENĘ a jego losy osądzi wtedy mój miecz.

Stuknął swoim toporem , który zawsze nosił ze sobą , o stół kilka razy. Od razu zapanowała cisza.

- Dziękuję , macie czas do Przesilenia Aktum. Jeśli nikt nie powróci z wyprawy to , pójdziemy tam całą gromadą.

Sala zaczęła powoli zbliżać się do wyjścia , zobaczywszy to zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do lasu. Szedłem myśląc o słowach taty : Kto to ta Czarna Śmierć ? Bożę co za pseudo .... - mówiłem w myślach do siebie. Doszedłem do domku na drzewie. Wszedłem do środka i zobaczyłem coś przykrytego szczelnie kocykiem i co chwile się ruszało delikatnie - góra , dół , góra , dół . Jak to słodko wyglądało gdy spał ...

- BOŻĘ O CZYM JA MYŚLĘ !??!?!! - krzyknąłem w myślach i przewróciłem się na tyłek z pozycji kucającej.

Smok zerwał się na równe nogi i stanął w pozie obronnej i próbował ziać ogniem co , wyglądało jak wymuszanie rzygów.

- Ej spokojnie gadzie , to tylko ja - powiedziałem do niego wyciągając ręce w pozie obronnej.

Smok zobaczywszy mnie skoczył na mnie i zaczął się wtulać w moją klatkę piersiową , potem wywęszył moją sakwę i zawartość.

- Tak, tak może najpierw mnie przywitasz tak szczerze , a potem zajmiemy się żarciem - uśmiechnąłem się do niego lekko na co odpowiedział wesołym merdaniem swojego czarnego ogonka.

- NO DOBRA już ! - powiedziałem głośniej u zacząłem rzucać smokowi ryby na co on podskakiwał i w powietrzu je łapał potem smacznie się nimi zajadając. Przyglądałem się mu uważnie , po kilku rybkach postawiłem mu , drewnianą miseczkę , którą wziąłem z domu i nalałem wody. Smoczek powoli się zbliżał do niej po czym ogarnął do czego to służy i zaczął delikatnie nabierać wodę swoim różowym języczkiem.

- Ty urosłeś czy mi się zdaję ? - powiedziałem nie dowierzając gdy obrócił się do mnie tyłem , spojrzałem na jego skrzydła , które już nie były wcale takie malutkie.

Smok , obrócił do mnie wzrok i popatrzył się krótko, po czym dokończył picie wody.

- Trzeba Cię jakoś nazwać ... hmmmm - jesteś czarny , odważny... - wymieniając te cechy smok się natychmiast obrócił i wypiął dumnie pierś na co się zaśmiałem ironicznie i by zepsuć mu triumfalną chwilę zacząłem nadal wymieniać ... - uparty , irytujący ... po czym smok obrócił się do mnie tyłem i zaczął kręcić swoim tyłkiem i z podniesioną głową w obrażonym geście położył się na swoim kocyku.

- No co prawda Cię przestraszyła ? - zaśmiałem się nie mogąc już wytrzymać by wybuchnąć nie kontrolowanym śmiechem.

Smok ani drgnął.

- Dobra pomyślmy ..... - zamyśliłem się na krótką chwilkę.

- Podoba Ci się ... Aggron ? Shadow ? Haos ? Może jakieś bardziej oryginalniejsze. ...

Może Shiro ? - gdy to wymyśliłem , smok obrócił się i uznałem to za gest przyjęcia . ( czyt. Sziro ) Po Wikingowsku znaczy to Czarną Zjawę , odważnego , przebiegłego , sprytnego człowieka / zwierzę. Bardzo mu to pasowało.

- Ok Shiro co robimy najpierw ? Nie znam się na wychowaniu smoków , ale coś możemy zdziałać ... hmm może jakiś trening Ci wymyślę , trochę przeszkód ? - uśmiechnąłem się do niego zachęcającą , na co odpowiedział mi mruknięciem.

Zabierajmy się do pracy ! - krzyknąłem po czym razem ze smokiem zszedłem z domku i poszliśmy przygotowywać tor !


___________________________________________________________________

Ok kolejny rozdział dodany ! Pod dużą weną! :p Jak wam się miło czytało nie zapomnijcie o komentarzu a co najważniejsze o gwiazdce na zachętę kolejnego dzieła :) Napiszcie jak wam się podobało / co was rozśmieszyło / zaciekawiło ? Czekam na wspaniałe odpowiedzi.


Czarna Krew  - Inny  TOM I   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz