Ruszyłam wolnym krokiem do domu. W drodze do domu wypiłam całą butelkę wody i wyrzuciłam ją do kosza. Szłam powoli, co chwila poprawiając futerał.
W końcu doszłam do domu. Zauważyłam auto Marty. Weszłam do wiatrołapu i ściągając conversy krzyknęłam:
- Hej!
- Cześć! - wydarła się na głos, chociaż siedziała w salonie.
- Co kupiłaś? - spytałam.
- Wreszcie odebrałam - przerwała wskazując małego golden retrivera wybiegającego z kuchni - jego. I kupiłam dwa... - przerwała idąc w stronę garażu, a ja posłusznie podreptałam za nią. Wkroczyłyśmy do środka i Marta zapaliła światło - ścigacze. - dokończyła.
Spojrzałam na dwa ninje. Jeden był biały, a drugi zielony. Od razu rzuciłam się w stronę białego motoru, ale zanim go dopadłam, usłyszałam podniesiony głos Marty:
- Ej! On jest mój! Twój jest zielony. - prychnęłam i podeszłam do swojego ścigacza - Ale powiedz, że ci się podoba.
- Jest piękny. - odparłam przejeżdżając dłonią po kierownicy. Przerzuciłam nogę przez siodełko i z radością stwierdziłam, że jest idealny. Zsiadłam ze swojego pojazdu i podeszłam do kuzynki, obejmując ją mocno.
- Dziękuję. - odeszłam do niej i ruszyłam do swojego pokoju.
W pokoju przebrałam się w szary top i czarne leginsy. Włosy zostawiłam rozpuszczone i opadłam na łóżko. Patrzyłam w sufit, gdy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowałam ekran i spojrzałam na wiadomość.
Od nieznanego numeru: Cześć. Słyszałem cię dzisiaj w parku.
Ja: Super -,- Dasz se siana?
Nieznany nr: Jak chcesz... Ale udało mi się skomponować dalszą część twojej piosenki. Chcesz ją usłyszeć?
Ja: Yhm, czyli mam rozumieć, że bezkarnie przywłaszczyłeś sobie moją piosenkę?
Nieznany nr: O nie, nie, nie. Ja tylko ci pomogłem.
Ja: I co? Mam skakać z radości? Dziękować ci na klęczkach?
Nieznany nr: Nie. Wystarczy, że przyjdziesz jutro o 17 do parku.
Ja: A po co...?
Nieznany nr: Wtedy pokażę ten utwór.
Ja: Ugh, czyli zbierzesz całą śmietankę z mojej piosenki?
Nieznany nr: Nie, powiem że to dla ciebie. A że nie znam twojego imienia to powiem tak: Ten fragment piosenki jest dla brązowowłosej piękności, która dawała wczoraj koncert w parku.
Odrzuciłam telefon od siebie, do kąta łóżka i przetarłam dłońmi oczy. Po kilku chwilach dostałam wiadomość.
Nieznany nr: To przyjdziesz?
Ja: Jesteś wnerwiający. Ale nie wiem
Nieznany nr: Nie powiedziałaś nie ;)
Ja: Nie dopowiadaj sobie -,-
Zablokowałam telefon i wyłączyłam dźwięk. Podreptałam na dół i zarzuciłam na plecy katanę, a na stopy wsunęłam czarne buty. Ruszyłam do garażu i wyjechałam moim kawasaki na jezdnię. Pojechałam w stronę parku, ponieważ tylko tam dało się myśleć. Zatrzymałam motor pod dużą wierzbą i położyłam się obok niego. Patrzyłam w słońce prześwitujące przez liście, z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Leżałam tak i myślałam o wszystkim i o niczym. Po upływie... pół godziny podniosłam się do pozycji siedzącej i oparłam plecami o pień drzewa. Popatrzyłam przed siebie i zauważyłam tego chłopaka, z "koncertu". Miał na sobie białą bluzkę, z krótkim rękawem z niebieskim trójkątem i białym napisem London, niebieskie spodnie ombre, do kolana i białe adidasy z granatowymi sznurówkami. Siedział na fontannie robiąc coś na telefonie.
Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę i na moje szczęście, kiedy odwracałam wzrok, on spojrzał na mnie, więc nie zobaczył jak mu się przyglądam. Uśmiechnęłam się półgębkiem i obserwowałam jak starsze małżeństwo przechodzi obok mnie. To takie słodkie - pomyślałam - Miłość na zawsze. Westchnęłam i postanowiłam wracać. Zapięłam kask i dosiadłam mojego ścigacza i ruszyłam do domu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Oto następny rozdział i mam nadzieję, że się podoba. Mam pewien pomysł co do tego "spotkania" i mam nadzieję, że się wam spodoba.
Do następnego! xx