Rozdział IV

88 7 0
                                    

- Tą piosenkę dedykuję tajemniczej szatynce, która grała wczoraj w parku. - odwróciłam się i napotkałam spojrzenie pary niebieskich oczu - Zgodnie z obietnicą. - uśmiechnął się pokazując dołeczki.

Powolnym krokiem ruszyłam do pierwszego rzędu i stanęłam oparta o barierki. Zaczęły rozbrzmiewać pierwsze melodie mojego utworu. Chłopak nie grał, tylko zszedł ze sceny i podszedł do barierki. Wyciągnął do mnie rękę, którą niepewnie ujęłam i przeszłam na drugą stronę. Weszliśmy razem na scenę, gdzie blondyn wręczył mi, wyłączony, mikrofon. Spojrzałam na niego ze zdzwiwieniem.

- Żartujesz. - szepnęłam, a on uśmiechnął się szeroko.

- Zaśpiewasz? - spytał wsazując mikrofon w mojej ręce.

- Tylko dlatego, że nie mam wyjścia. - odparłam z uśmiechem.

Zaczęłam śpiewać, a chłopak dołączał się do mnie przy każdym refrenie. Kiedy przyszła kolej na trzecią zwrotkę chłopak uśmiechnął się i zaczął śpiewać patrząc mi w oczy.

I kiedy zamykam oczy ciągle w moim sercu grasz
Kiedy jestem przy Tobie cały świat należy do nas
I od kiedy usłyszałem Cię pierwszy raz
Jesteś moim ogniem nie pozwolę żeby zgasł
Nie tracę nadziei, że będą kiedyś lepsze dni
Moje serce pełne melodii i emocji
Uwierz mi, że jedyne o czym marzę
Spędzić każdy dzień mojego życia z Tobą w parze

Uśmiechałam się przez cały czas. Później śpiewaliśmy razem. Na naszych twarzach wszyscy zapewne zauważyli zdzwienie, ponieważ zaśpiewaliśmy dokładnie ten sam tekst. Nie wiedziałam jak to możliwe, ale tak wyszło.

Kiedy przyszła kolej na ostatni fragment, nie spodziewałam się tego, ale wyszło to tak:

- Wyszstko co najlepsze przynosisz mi Ty - zaśpiewałam sama.

- Jesteś moją leszpą połową - dokończył, a ja podniosłam zdziwiona brew, ponieważ tak brzmiał mój tekst.

- I ocierasz łzy

- Jesteś moją - spojrzeliśmy na siebie z szeroko otwartymi oczami.

Wszyscy zaczęli  gwizdać, bić brawa i krzyczeć, ale ja cały czas rozmyślałam nad tym, co tu się przed chwilą stało. Wyłączyłam mikrofon.

- Ale jakim cudem ty... - zaczęłam, ale on wpadł mi w słowo.

- Przecież ja to napisałem. Jakim prawem...

- Znasz resztę tego tekstu! - dokończyliśmy w tym samym momencie.

- Czekaj, czekaj. Napisałam go na samym początku. Nikt nie widział tego tekstu, nawet moja najlepsza przyjaciółka, a ty od tak śpiewasz go na scenie. Jak? - spytałam na jednym wdechu.

- Sam nie mam pojęcia.

- Musmimy o tym później pogadać. - stwierdziłam i szybko zeszłamm ze sceny.

Luke POV

Kiedy Steve mnie zapowiedział, zarczuciłem szybko na siebie skórę i wyszedłem na scenę. Zastanawiałem się czy przyjdzie, ale jeszcze bardziej ciekawiło mnie to, czy mnie pamięta. Zacząłem wodzić wzrokiem po publiczności, aż w końcu natrafiłem na niebieskooką. Uśmiechnąłem się mimowolnie, na co uśmiechnęła się delikatnie. Chwyciłem swoją elektryczną gitarę i zacząłem koncert. Grałem piosenki z mojej pierwszej płyty, co jakiś czas zerkając na szatynkę. W pewnej chwili zauważyłem, że chciała iść. Luke, godzina. - pomyślałem, po skończeniu piosenki, która właśnie się kończyła. Patrzyłem na odchodzącą szatynkę i powiedziałem szybko.

- Tą piosenkę dedykuję tajemniczej szatynce, która grała wczoraj w parku. - odwróciła się i spojrzała na mnie - Zgodnie z obietnicą. - uśmiechnąłem się do niej, a dziewczyna poszła do pierwszego rzędu i oparła się o barierkę.

Odłożyłem mikrofon i zeskoczyłem ze sceny. Podszedłem do niebieskookiej i wyciągnąłem dłoń. Chwyciła mnie niepewnie, po czym pomogłem jej przedostać się na drugą stronę. Oboje weszliśmy na scenę, a ja cofnąłem się do Steve'a i wziąłem od niego mikrofon, po czym podałem go szatynce.

- Żartujesz. - szpenęła, a ja uśmiechnąłem się szeroko.

- Zaśpiewasz?

- Tylko dlatego, że nie mam wyjścia. - odparła uśmiechając się.

Dziewczyna śpiewała zwrotki, a ja dołączałem do niej w refrenach. W końcu doszła kolej na mój teks. Zaspiewałem trzecią zwrotkę, a na twarzy szatynki pojawił się uśmiech. Później zaczęliśmy śpiewać razem. Nie wiedziałem jak to możliwe, ale śpiewaliśmy ten sam teks. Myślałem, że teraz to ja będę śpiewał, ale cieszyłem się, ponieważ jej głos był przepiękny.

Kiedy skończyliśmy ten niezwykły duet, nie wiedziałem jak zebrać myśli.

- Ale jakim cudem ty... - wpadłem jej w słowo.

- Przecież ja to napisałem. Jakim prawem ty...

- Znasz resztę tego tekstu! - dokończyliśmy razem.

- Czekaj, czekaj.Napisałam go na samym początku. Nikt nie widział tego tekstu, nawet moja najlepsza przyjaciółka, a ty od tak śpiewasz go na scenie. Jak? - spytała szybko.

- Sam nie mam pojęcia.

- Musmimy o tym później pogadać. - stwierdziła i szybko zeszła ze sceny.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! I jak tam podoba się wam przebieg historii? Jeżeli to czytacie, to możecie zostawić po sobie ślad. Do następnego! ;)

"Moja lepsza połowa" l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz