Usiadłam w salonie obok Marty i patrzyłam jak robi coś na telefonie, a pies śpi obok niej.
- Coś się stało? - spytała zapatrzona w komórkę.
- A tak właściwie... - zaczęłam - To jak on się nazywa?
- Austin. - uśmiechnęła się ironicznie - I dopiero teraz się pytasz?
- Meh. - wzruszyłam ramionami i podeszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki i odgrzałam sobie wczorajszą pizzę, po czym polałam ją sosem czosnkowym.
Zjadłam ciepły posiłek po czym usiadłam na kanapie.
- Jakieś wieści? - spytałam kuzynkę, a ona pokręciła głową.- Jasny szlag. - warknęłam i podniosłam się gwałtownie.
- A tobie co? - spytała zdziwiona Marta.
- Tydzień temu miałyśmy dostać informację, a tutaj nic. Zero. Kompletnie! - wyrzuciłam ręce w górę - Nawet nie raczyli nas poinformować o opóźnieniu. Bo po co. - syknęłam i ruszyłam do piwnicy.
Zapaliłam światło i podeszłam do drzwi. Wystukałam pin i weszłam do mojego pokoju. Usiadłam na fotelu i wcisnęłam guzik, co spowodowało się pojawienie ekranu wyświetlanego w powietrzu. Szybko kliknęłam kilka przycisków i zadzwoniłam do Jerry'ego. Kiedy odebrał na rozmowie holograficznej skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Pewnie chodzi ci o informacje, prawda? - spytał spokojnie, a ja starając się nie wybuchnąć skinęłam głową - Zastanawiałem się kiedy wreszcie się odezwiecie.
- Cholera, do rzeczy Jerry. - warknęłam.
- Co ty taka nerwowa?
Jerry był pajacem po 50. Miał już lekko siwe włosy i szare, duże oczy. Spojrzałam na mojego szefa spode łba.
- Bo szef olewa naszą misję?- warknęłam a on zaśmiał się.
- Nie olewam. Oto nasz obiekt. - Na moim ekranie pojawiło się zdjęcie, a ja zamarłam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki mały zwrot akcji. Jak myślicie, kim one są? Mam nadzieję, że nie zepsuję tego w dalszych rozdziałach, ale co będzie to będzie. Jeżeli już tu jesteście, to możecie zostawić po sobie jakiś ślad. Dzięki, do następnego! ;)