- Jak on mógł to zrobić? - pytałam samą siebie - Nie Olka, on jest dokładnie taki jak myślał Jerry. dzisiaj dostałaś dowód. - mówiłam chodząc po pokoju, ale w końcu usiadłam na brzegu łóżka. Oparłam łokcie o kolana i dłońmi podparłam czoło - Jak on może to robić? Gdzie ma w tym interes? - mój głos się załamał, a po moim policzku spłynęła łza, którą starłam gniewnym ruchem ręki.
Szybko wybrałam numer Jerry'ego i połączyłam się. Odebrał po trzech sygnałach.
- Jerry? - usłyszałam ciche potwierdzenie - Porwali Martę.
- Kto i gdzie? - spytał całkiem spokojnym tonem.
- Ja, ja... Nie wiem. Zadzwoniła do mnie i zdążyła powiedzieć, że to wróg. Ne zdążyła powiedzieć kto, ani gdzie jest.
- Rozumiem - zaczął ostrożnie dobierając słowa - Czy masz jakieś przypuszczenia? - pokiwałam głową, chociaż i tak tego nie zobaczy.
- Mam. Myślę, że to był Luke.
- A niech go szlag. - powiedział uderzając ręką w coś. Najprawdopodobniej w stół. - Jest gorszy niż myślałem.
- A jego konflikt? Co może mieć z tym wspólnego Marta?
- Nasza broń. Jej nigdzie nie zdobędziesz.
- Ach tak. Zapomniałam co on robi. - powiedziałam szybko - Co zrobimy z Martą?
- Spróbuj wydobyć informacje, a wszystko pójdzie pięknie. Musi wiedzieć gdzie ją przetrzymuje.
- Jak się dowiedzieć?
- Najlepiej: Grać idiotkę. - prychnęłam.
- Nie jestem idiotką.
- Wiem, że nie, ale to dla dobra sprawy. W końcu chcesz odzyskać Martę.
- Tak, racja. - usłyszałam dzwonek do drzwi - Ktoś przyszedł. Później zadzwonię.
- Jasne. - powiedział, po czym się rozłączył., a ja ruszyłam na dół. Stanęłam przed drzwiami i spojrzałam przez wizjer. Złość się we mnie zagotowała, na widok osoby po drugiej stronie drzwi. Przybrałam swoją "maskę" i otworzyłam drzwi. Uśmiechnęłam się sztucznie, ale dość naturalnie.
- Co tu robisz? - spytałam swobodnym tonem, ale tak na prawdę miałam ochotę go stłuc.
- Coś się stało z hemmingsem. - powiedział Mike.
- Po pierwsze, skąd wiedziałeś gdzie mieszkam, a po drugie, co się stało?
- Napadli go. - wzdrygnęłam się.
- Kiedy, co i jak. - zadałam pytania, które mimowolnie ze mnie wypłynęły.
- A co, martwisz się? - spytał z zawadiackim uśmiechem, a ja prychnęłam.
- Kilkanaście minut temu moja kuzynka też została napadnięta. Może mieć to coś ze sobą wspólnego.
- Tak... Właśnie o to chodzi.
- Cholera, Mike. Wysłów się. - warknęłam.
- Spokojnie, spokojnie. - powiedział próbując mnie uspokoić a ja potarłam czoło ręką.
- Sory, ostatnio mam słabe nerwy.
- A co? Jakiś wróg?
- Można tak powiedzieć. Podważanie mnie. Ale wracając. O co chodzi?
- Chodź. Idziemy na nogach, czy jedziesz autem lub motorem ze mną?
- Jadę sama. - powiedziałam idąc do garażu.
- Pośpiesz się. - przytaknęłam głową i zniknęłam w garażu.
Szybko założyłam kask na głowę i otworzyłam bramę garażową, uruchamiając maszynę. Zatrzymałam motor za pojazdem Mike'a, a on popatrzył na moje kawasaki.
- Niezła maszyna. - powiedział, a ja zmierzłam wzrokiem jego motor.
- Twoja honda też. A teraz jedźmy. - ponagliłam go, a już po chwili jechaliśmy przed siebie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! To już 9 rozdział, masakra jak to szybko leci ;( No, ale trudno. Jak to czytacie, to możecie zostawić po sobie jakiś ślad, do następnego!