Zatrzymaliśmy się przed dużym domem, jak potem się dowiedziałam, to posiadłość Caluma. Zostawiliśmy pojazdy przed domem, po czym ruszyliśmy do środka. Na kanapie leżała moja kuzynka, a na fotelu Luke. Marta była nieprzytomna, ale chłopak już siedział. Miał rozciętą brew, ale krew już nie wypływała z rany. Miał też podbite lewe oko, ale poza tym, chyba nic więcej. odeszłam do kuzynki i usiadłam obok niej.
- Co się stało? - zwróciłam się do hemmingsa.
- Właśnie wracałem do domu, a tu nagle ni z tego ni z owego, wpada na mnie twoja kuzynka. Gadała coś o jakimś Jerrym... - przerwałam mu.
- Czekaj. Jerrym? Ale jak to? Powiedz coś więcej.
- Poczekaj. Daj mi dokończyć. Owszem, wspominała o Jerrym, ale ja nie za bardzo wiedziałem o co jej chodzi. Wtedy powiedziała, że to ojciec Conora. Od razu wiedziałem o kim mówi i powiedziała mi, że on nie jest tym za kogo go macie.
- Czekaj. - znowu mu przerwałam - Co ona dokładnie ci powiedziała. - Chłopak westchnął, ale kontynuował.
- Powiedziała, że to przyjaciel rodziny. Pracowałyście u niego w firmie - całkiem nieźle to wymyśliła, pomyślałam - ale nie wyjaśniła dokładnie. W każdym razie powiedziała, że coś wydarzyło się, z twojej winy, złego i nie wiem dlaczego, ale chcieli ją pojmać. - przeszył mnie dreszcz.
- Co dalej? - spytałam pustym głosem.
- Mówiła żebym pomógł jej się gdzieś ukryć, ale sam nie wiedziałem gdzie. Na szczęście byliśmy blisko domu Caluma. Niestety, nie udało się wyjść bez szwanku, - zapewne zobaczył przerażenie w moich oczach, bo dodał szybko - ale nic jej nie jest. Straciła przytomność, ale nic poza tym. - wypuściłam głośno powietrze.
- To dobrze. - w pokoju zapadła cisza, a ja zorientowałam się, że tylko my tutaj zostaliśmy. W końcu postanowiłam przerwać milczenie - A tobie co się stało?
- Nic takiego. - spojrzałam na niego z podniesioną brwią - Okej. Nic się nie stało. Po prostu doszło do szarpaniny, ale to nic takiego. Upadłem i rozwaliłem sobie brew. Koniec historii.
- Dziękuję. - popatrzył na mnie pytająco, a ja wskazałam głową kuzynkę - Za to, że jej pomogłeś.
- To nic takiego. - wzruszył ramionami.
- Ale i tak dziękuję. - uśmiechnęłam się, a po chwili usłyszałam jęk kuzynki.
Odwróciłam się w jej stronę i popatrzyłam na nią.
- Jak się czujesz? - spytałam Martę.
- Dobrze. - rozejrzała się po pokoju - Gdzie ja jestem?
- W domu Caluma. Jeśli lepiej się czujesz, to możemy się zbierać.
- Jasne. Jest okej. - powiedziała wstając - Idziemy? - pokiwałam głową.
Przechodząc obok Luke'a, powiedziałam nieme "Dziękuję" a on uśmiechnął się pocieszająco.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------To znowu ja! I jak wam się podoba taki tok spraw? Okej, możecie zostawić po sobie jakiś ślad. Dzięki!