Rozdział 8 - Długi Lot

831 103 5
                                    

Minęło kilka tygodni od pierwszego lotu Shiro. Przez ten czas smok już opanował w 80 % latanie i inne umiejętności, ale nadaj jeszcze musiał trenować. Kenay'owi sięgał już ponad do pasa.Powoli wyrastał na dużego, dorosłego, pięknego smoka.Nadal był czarny ale na jego głowie wyrosły dwa piękne duże rogi, a wzdłuż kręgosłupa, aż po ogon pojawiały się wystające łuski ( nie wiem jak to nazwać xD ).Zaś jego skrzydła na końcach miały dwa duże ostre jak brzytwa różki.Jednym słowem był piękny.A Kenay ? Powoli zbliżały się jego 17 urodziny. Bardzo szybko zleciało to niecałe pół roku, ponieważ wikingowie odprawiają ucztę urodzinową co 5 miesięcy- fajnie nie ? W czasie tych kilku miesięcy Berserkowie wypowiedzieli wojnę. Za bardzo nie wnikałem w te sprawy bo mnie to nie interesowało.

* Berserkowie - plemię, które specjalizowało się w walce,a ich przywódcą był Ecan Wspaniały,który posiadał syna- Dagura - Waleczny młody człowiek, chwilami nieobliczalny, moim zdaniem psychopata.. ( xD ) ( Wiem co o tym myślicie i z czego to wzięłam, ale musiałam XD. Myślę, że mi wybaczycie,że wcielę tego szaleńca w moją powieść, może niektórzy z was go polubią ;p ? Jak nie ogarniacie to zobaczcie sobie z necie na grafice google, ale oczywiście zrobię go przystojniejszego :3 )


Jak co dzień obudziłem się wcześnie rano.Ku mojemu zdziwieniu ojciec już przygotowywał się do wyprawy na morze.

- Tato... uważaj na siebie, podczas tej wojny... - powiedziałem do niego z lękiem w oczach.

Ojciec nic nie powiedział, tylko podszedł do mnie i przytulił, po czym wyszedł z domu.

- Tak , ja też Cię kocham... - powiedziałem do siebie smutno, z myślą o stracie kolejnej bliskiej mi osoby.Rozumiałem go był bardzo przejęty tym wszystkim, śmiercią, która go męczyła od kilku miesięcy ciągle, noi jeszcze ta wojna... To był już cios krytyczny, dla jego psychiki.Szybko pobiegłem za nim, żeby jeszcze raz spojrzeć na niego przed wypłynięciem w morze.Biegłem ile sił w nogach do portu.Moim oczom ukazał się nie codzienny obraz statków wypływających w morze. Było ich około 100 ? 150 ? Nie mogłem ich policzyć. W łodzi zobaczyłem mojego tatę ubranego w zbroję, trzymającego w dłoni topór,a w drugiej miecz.Na wszystkich łodziach było dużo ludzi i wszyscy uzbrojeni po zęby... Ale co ja się dziwię ? Oni na wojnę płyną.... Podbiegłem do taty i się przytuliłem..

- Tato spotkamy się jeszcze ? Nie chcę Ciebie stracić! - powiedziałem mając powoli już łzy w kącikach oczu.

- Zaopiekuj się mamą jak jednak nie wrócę ... I bądz gotowy na zostanie wodzem - powiedział oschle i z poważną miną.

- NIE ! czekam na ciebie ! - powiedziałem mu do ucha, już nie wytrzymując emocji.

Oderwałem się od niego machając mu ręką na pożegnanie.

Powoli okręty ruszały na otwarte morze.Czekałem i machałem ....Znikały już za horyzontem.... Odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę... ( czyli tam gdzie zawsze).

Gdy doszedłem Shiro leżał na drzewie, na gałązce i sprawiał wrażenie jakby się opalał.

- Shiro złaz stamtąd ! - krzyknąłem do niego, po czym smok zwinnie zeskoczył z drzewa.

Spojrzał na mnie wzrokiem pytającym.

- Nic się nie stało..- powiedziałem do niego odwracając się trochę.

Smok podciął mnie swoim ogonem tak,że upadłem na ziemie wprost na moje stałe miejsce upadku...

- NO WEZ! - krzyknąłem do niego lekko go odpychając.

Ten trącając mnie swoim ryjkiem, błagał swoimi oczkami o wyżalenie się. Shiro ogarnął,że coś mnie trapiło.A ja z kolei zauważałem co jego. Między mną a nim była niesamowita więz.

Czarna Krew  - Inny  TOM I   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz