Rozdział VI

2.1K 114 13
                                    

- Karin, powiedz mi, dlaczego tak lubisz Sasuke? - zapytałem.
- No cóź. - zaśmiała się Karin. -powiedzmy, że jest słodki... A ty? Wygląda na to, że to twój najlepszy przyjaciel...
- Gdybyś tylko wiedziała... - mruknąłem.
- Mylę się? - zapytała.
- Muszę ci coś powiedzieć Karin...
- Cicho! Wpadłam na ślad Sasuke! Jest jakieś pięć mil stąd! - krzyknęła.
- Wyczuwasz kogoś jeszcze? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Tak, wyczuwam psa i jakieś dziwne stworzenie, to chyba nie człowiek...
- Co?! Kto to? Znasz jakieś szczegóły?
- Przykro mi, ale nie... - zesmętniała.
- Ruszajmy - krzyknąłem. Przemieszczaliśmy się gęstym lasem, aż dotarliśmy na bezleśny teren pokryty trawą i krzewami. W oddali zobaczyłem ruiny jakiejś budowli... zamku, albo czegoś podobnego.
-Tam są! Gdzieś w podziemiach tych ruin! - krzyknęła Karin.
Nagle poczułem oddech na swoim karku. Odskoczyłem szybko. To był Kakashi.
- Naruto! Nie wyczuwam u niego czakry, to nie jest prawdziwy Kakashi! - krzyknęła Karin.
Kim ty do diabła jesteś?! - krzyknąłem, spoglądając na Kakashiego.
- Naruto! On jest moim przeciwnikiem! - krzyknął z oddali Kiba. Akamaru zaszczekał radośnie.
- Udało wam się uciec? - zapytałem.
- W lochach są nasze klony, ale jest tam też prawdziwy Sasuke! Ale uważaj jest tam dziwny śluz pokrywający ściany, potrafi narobić problemów. - powiedział Kiba.
- Zrozumiałem! Karin zostań z Kibą, w razie niebezpieczeństwa zajmij się nim. - powiedziałem. Pobiegłem w stronę lochów. Nagle przedemną pojawiła się Sakura.
- Zabije cię! - krzyknęła jak opętana.
Chwyciłem za kunai i rzuciłem w jej stronę. Zablokowała atak.
- Dość tego! - krzyknąłem - Rasen Shuriken!
Ostrze z czakry przecięło ją na pół. Zamieniła się w zielony śluz i znikła pod ziemią.
Wszedłem do ruin. Kiba miał rację. Wszystko opływało śluzem.
- Kto idzie?! - usłyszałem znajomy mi głos. To był Sasuke. Jego głos miał inną barwę, być może ze strachu.
Zszedłem niżej. Na ziemi leżał Sasuke, przywiązany łańcuchami do ściany. Jego ręka przebita była grubą włócznią.
- Na..Naruto. J..ja przepraszam... - wydusił z siebie.
- To ja przepraszam Sasuke. - chciałem się rzucić w jego stronę, kiedy włócznia przeleciała mi przed nosem i wbiła się w bark Sasuke.
- Nie!!! Przestań! - krzyknąłem- kimkolwiek jesteś, jestem tu, żeby z tobą walczyć, szukałem cię, aby cię zabić, wierz mi, nie będę miał litości. Nie pozwolę krzywdzić moich przyjaciół! - krzyknąłem.
- Hahahahahahahahahahaha - rozległ się śmiech.- Wreszcie się spotykamy. Słyszałem, że jesteś potężny. - Śluz ze ścian wcielił się w wysokiego mężczyznę w czarnej szacie. W ręku trzymał kostur z dziwnym kryształem.
Bijū Rasengan! - rzuciłem w nieprzyjaciela.
Kehatemaykoū no justu! - krzyknął wróg. Upadłem na ziemię, a moje ciało zrobiło się sztywne. Co to za technika? Z ust zaczęła cieknąć mi krew.
- Haha, nie sądziłem, że tak szybko cię pokonam. Wystarczyła tak słaba technika? - zadrwił. Zacisnąłem zęby. Zaczęła otaczać mnie czerwona czakra. Wstałem na równe nogi.
Rasen Shuriken! - rzuciłem ostrzem.
Rinnengan! - W jego oczach pojawiły się dwa rinnengany.
- Naruto uciekaj! - krzyknął Sasuke. Rozciąłem łańcuchy i zabrałem Sasuke na powierzchnię.
- Karin zajmij się nim! - krzyknąłem pośpiesznie.
- Kim ty do diabła jesteś? - zapytałem.
- Jestem Daroū, twój najgorszy koszmar... Mam już mało czakry. Te klony okropnie dużo jej pobierają. Spotkamy się jeszcze Naruto... - powiedział, a Kamui fałszywego Kakashiego wciągnęło ich do innego wymiaru.

Sasuke leżał na ziemi, gryząc rękę Karin.
- Sasuke! Przepraszam za wszystko. - krzyknąłem.
- Nic się nie stało... kocham cię głuptasie. - uśmiechnął się.
- T..to wy?? Jesteście razem!? - krzyknęła Karin.
- Tak wyszło... - powiedział Sasuke z uśmiechem na twarzy...












Shinobi z Wioski Liścia~NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz