Rozdział V

34 1 0
                                    

Obudził mnie dźwięk, mielonej kawy i jej okropny zapach, wspaniale... Boli mnie głowa, ramię, ale również wszystko co poniżej pasa. I wtedy uderzyły mnie wspomnienia wczorajszej nocy. Dupek który przystawiał się do mnie, ratunek Garetta, nasza akacja w łazience i więcej akcji w jego łóżku. Synchronizacja naszych ciał, kiedy Garett wchodził we mnie szybkimi mocnymi ruchami, jego skóra i tatuaże lśniące od potu. KSIĘŻNICZKO. Już teraz mogę stwierdzić, że znienawidziłam to przezwisko do końca mojego życia.

Zwlekłam się z mojego dziś bardzo wygodnego łóżka, spojrzałam na zegarek parę minut po jedenastej. Przystając na godzinę o której wczoraj wróciłam to dawało jakieś 6 godzin snu. Zakładając szlafrok powlekłam się do kuchni.

-Dzień dobry słoneczko. - Uśmiechnięta i jak widać wystana Kally, stała po przeciwnej stronie blatu i robiła śniadanie.

-Hej, musisz być taka głośna, kiedy ja próbuję się wyspać?- zapytałam siadając na najbliższy stołek barowy.

-Już dawno mamy dzień, a to że twoja noc trwała znacznie dłużej, niż moja nie oznacza, że muszę mieć ponadprogramowe godziny snu. - Z uśmiechem na twarzy podała mi talerz, parujących jeszcze jajek i kubek ciepłej herbaty. Przebiegła jędza.

Jako, że dzisiaj mieliśmy niedzielę, tak więc żadne z nas nie miało dzisiaj, żadnych zajęć, czy wykładów, postanowiliśmy wybrać się wieczorem na jakiś film. Ani mi ani Kally nie chciało się jakoś zbytnio szykować, tak wiec wskoczyłam w jeansy, do tego bluza z logo uniwersytetu, najwygodniejsze na świecie conversy i włosy związane w luźny kok, nie miałam również ochoty na nakładanie tuszę, wiec i to darowałam sobie. Marc i Kally, czekali już obok auta, więc zgarnęłam szybko kluczyki i portfel i skierowałam się do auta. Około trzydzieści minut, później staliśmy już przed kinem kłócąc się na co mam ochotę.

-Jesteście chyba nienormalni, nie pójdę na Bonda.- Z grymasem na twarzy Kally, wskazała plakat najnowszej części agenta 007.

-A ty, że pójdziemy na jakąś komedię romantyczną, co my jesteśmy trójkącik miłosny, ja jestem alfonsem a wy moimi dziuniami?-Marc dodał na wpół zirytowany upartym charakterem przyjaciółki, na wpół rozbawiony swoją anegdotą o miłosnym trójkącie.

-Kelly, proszę, bardzo, bardzo pójdźmy na Bonda, wynagrodzę Ci to później w jakikolwiek sposób, jaki będzie Ci odpowiadał.-wtrąciłam się robiąc maślane oczy.

-Ale...-Kally nagle zaniemówiła wpatrując się w coś co znajdowało się za moim ramieniem.

Obróciłam się i zobaczyłam przystojnego chłopaka idącego z ręką owinięta wokoło szyi jakieś dziewczyny. Kally wbijała wzrok niczym sztylety w jego osobę i wtedy doszła mnie myśl, czy wczoraj nie tylko ja miałam jakąś małą przygodę. Tuż obok znienawidzonej przez moją przyjaciółkę parze, pojawiła się kolejna, ale tu dokładnie wiedziałam, kim są owe osoby. Garett z ręką na ramieniu laski, która napastowała go pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy. Nie zauważając nas, podeszli do kasy i zakupili bilet. Wyraźnie można było usłyszeć, że filmem na którym idą jest Bond. Po tym jak otrzymali bilety skierowali się prosto do sali.

-Em, wiecie, co może jednak Bond to nie jest taki zły pomysł.-Mówiąc to Kelly, patrzyła prosto w podłogę i już wiedziałam, że między nią a przystojniakiem do czegoś doszło. Przytaknęłam tylko głową. Kupiliśmy bilety, kazał im iść usiąść, a sama poszłam kupić coś do jedzenia.

Czekając na nachosy, popcorn i cole, rozmyślałam czy to, że Garett przyszedł do kina z jakąś laską, niespełna 24 godziny po tym jak uprawialiśmy seks, było dla mnie problemem. Nie byliśmy razem, nie składaliśmy sobie obietnic i nie obiecywaliśmy sobie wyłączności. Tak naprawdę poza tym, że wiem jak ma na imię, że jest w moim wieku i uczęszcza na tą samą uczelnię nie wiedziałam nic o nim. Ta noc był na dla mnie uwolnieniem, którego już od dłuższego czasu potrzebowałam i niczym więcej. Mogę się założyć, że dla Garetta, byłam kolejnym bzykaniem, ale pasowało mi to.

Kobieta, której nalewanie coli, zajęło całą wieczność odebrała ode mnie pieniądze, ale nie czekałam na resztę, była pewną, że film już trwa. Podałam bramkarzowi bilet.

-Przykro mi proszę Pani, ale film już trwa, nie może Pani wejść.- powiedziała nawet na mnie nie patrząc.

-Ale tam czekają na mnie moi przyjaciele, nie moja wina, że baba w bufecie tak się ślimaczyła!-odpyskowałam, lekko zirytowana.

-Przykro mi, ale ...-Bramkarz nagle przerwał słysząc czyiś krzyk zza pleców.

-Jeff, wpuść ją! Ona jest ze mną.-Krzyknął przystojny blondyn.

-Ahmam, a Przepraszam może Pani iść.-szybko odsunął się i wpuścił mnie na hol przed salami.

Nie podziękowałam, nie jemu należały się podziękowania, tylko przystojnemu blondynowi, więc czym prędzej udałam się do niego. Im byłam bliżej, tym przystojniejszy się wydawał. Z twarzy Michał Anioł, blond włosy, niebieskie oczy, idealny nos i usta, szeroki w ramionach, wąski w biodrach, zarys mięśni pod koszulką i opalenizna na surfera. Jestem w niebie !!!

-Dzię-dziękuje, dzięki tobie chyba jednak obejrzę film.-podziękowałam z uśmiechem.

-Nie ma za co, mam tu znajomości, a kiedy widzę damę w potrzebę, po prostu pomagam. Na jaki film się wybierasz ?-Zapytał, dodając uśmiech od którego majtki, same spadają.

-Na Bonda, agent 007, tajniaki i te sprawy, mój przyjaciel i przyjaciółka, na mnie czekają więc jeszcze, raz dziękuje.-Chciałam już odchodzić, ale złapał mnie za ramię.

-Poczekaj po pierwsze, ja też idę na ten film, więc do dobrze się składa, po drugie daj pomogę Ci bo za raz mi się tu wywalisz i naprawdę będę musiał Cię ratować.-Nie przestając się uśmiechać wziął popcorn i cole i zaprowadził mnie na salę.

Jako, że film już trwał, a my weszliśmy w jego trakcie wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę, Niektóre, tylko zobaczył, niektórzy wpatrywali się z irytacją. Niepostrzeżenie dostrzegłam Garetta, który widząc mnie z blond-przystojniakiem, wyglądał na bardzo wkurzonego. O co mu może chodzić.

Kally, zaczęła do mnie machać, kiedy skierowałam się w jej stronę okazało się, że przystojniak siedzi zaraz obok. Kocham takie zabiegi okoliczności. Porozdawałam wszystkim jedzenie i wreszcie zasiadłam.

-Tak w ogóle to jestem Kris.-Szepnął mi na ucho blondyn.

-Rebecca, miło mi.-powiedziałam cicho.

-Oj, nawet nie wiesz jak miło dla mnie. Dzięki tobie film wydaje się o wiele, lepszy niż wydawał się na początku.

Zachichotałam, jak nastoletnia uczennica, jednak ucieszyło mnie chrząknięcie kogoś z góry. Obróciłam się do tyłu, dostrzegając Garetta i jego mordercze spojrzenie wbite we mnie i Krisa. O co mu do cholery chodzi? Przez kolejne dwie godziny, oglądałam, wymieniałam się śmiesznymi poglądami co do wątków filmów razem z Krisem i na dobre zapomniałam o Garecie, po mimo że do samego końca mogłam poczuć jego wzrok wbity w mnie.

TemptationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz