rozdział 45

32 2 0
                                    

W życiu nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani zaplanować jedynie kilku rzeczy: własnej śmierci, która prędzej czy później zawsze nas zaskoczy, wybuchu wojny, bo choć władze wiedzą, co się święci to obywatele nie mają o tym zielonego pojęcia, przebiegu własnej nocy poślubnej, która zawsze może okazać się najlepszą, lub najgorszą w życiu i... angielskiej pogody. Choć ostatnich kilka tygodni stanowiło obietnicę pełnego słońca, ciepłego i niechybnie nadchodzącego lata, los chciał, by maj zaczął się całą serią ulew, które swoją intensywnością byłyby w stanie zniszczyć niejedno pomniejsze miasto. Przejeżdżające jezdnią samochody rozbryzgiwały wodę z kałuż na wiecznie pędzących przechodniów, którzy ukrywali głowy pod kupionymi w kiosku gazetami, bo nawet jeśli deszcz na chwilę ustał, nic nie dawało gwarancji, że nie zacznie padać znów. Niall Horan siedział przy biurku postukując gumką ołówka w blat i opierając brodę na lewej dłoni zastanawiał się, dlaczego właściwie zgodził się pomóc Rosemary Hale. Z jednej strony musiał dbać o swoich przyjaciół i zdrowe relacje w zespole zważywszy na fakt, że mieszkał z trzema obrażającymi się divami i Liam'em, który jest zbyt dojrzały, by pomagać im rozwiązywać konflikty, tak więc wszystko zawsze spadało na niego. Choć wskazówki wiszącego na ścianie zegara wskazywały dopiero na wczesne popołudnie, to blondyn już w tej chwili miał ochotę położyć się i przespać resztę dnia. Londyńskie ulewy były tym, czego nienawidził najbardziej. Nie mógł zabrać Darcy'ego na spacer, bo otrzepujący się wewnątrz schroniska pies wywołał by u Patricii atak paniki, wszystkie boiska były kompletnie przemoczone, a w centrach handlowych i kinach tłoczyli się szukający schronienia przed deszczem ludzie, toteż wyszedł z prostego założenia, że lepiej zostać w domu. Pograł w przez chwilę na gitarze, zajrzał do pokoju Zayn'a po jeden z komiksów, lecz każda z podejmowanych przez chłopaka czynności kończyła się wizytą w kuchni i zjedzeniem ogromnej kanapki ze wszystkim, co było w lodówce. Podczas, gdy jego współlokatorzy chadzali na siłownie, katowali się codziennym bieganiem i wychodzili z kuchni za każdym razem, gdy Niall jadł chipsy lub pizzę, on delektował się smakiem ulubionych dań i przekąsek. Każdego, szeroko pojmowanego jedzenia, bo był właścicielem nigdy nie zawodzącego go żołądka bez dna, a gdzieniegdzie wciąż pozostawał zbyt chudy. Lekko tykowate nogi, brak mięśni na rękach, długie, szczupłe palce. Przybranie jakiejkolwiek masy mięśniowej sprawiało mu wiele problemów, więc z czasem zwyczajnie zaprzestał dalszych wysiłków. Skupił się na tym, co lubił najbardziej – na jedzeniu i grze na gitarze, lecz choć wiedział, że czasem jego szczupła sylwetka może być prawdziwym atutem, zazdrościł swoim ulubionym sportowców wyrzeźbionych mięśni. Piłkarze prezentowali się całkiem obiecująco, lecz gdy tylko próbował wyobrazić sobie siebie w reklamie bokserek od Kevin'a Kline'a niemal natychmiast panicznie bolała go głowa, bardzo subtelnie sugerując właścicielowi, że jego myśli powinny przybrać inny tor. Jego rozmyślanie przerwało głośne burczenie w brzuchu, a Niall zdał sobie sprawę, że nie jadł od dwóch godzin. Oznaczało to nic innego, jak czas na kolejną, ogromną i całkowicie niewyobrażalną dla przeciętnego człowieka kanapkę. Podwinął więc rękawy szarej bluzy i bez słowa ruszył w kierunku kuchni. Plątał się po niej Harry, jakby zupełnie bez celu snując się po mieszkaniu, co odkąd zakończyli pracę nad albumem zdarzało mu się dość często. W pewnym momencie stało się to nawet niepokojące, toteż chłopak raz na jakiś czas znikał tworząc pozory nie popadania w spowodowaną samotnością i nudą paranoję. Niall otworzył lodówkę i ku własnemu rozczarowaniu zdał sobie sprawę, że zabrakło już praktycznie wszystkiego. Przeniósł wzrok na wciąż spacerującego bez celu po kuchni Harry'ego, który raz po raz podnosił do ucha telefon komórkowy i wykręcał jakiś numer. Jeśli dzwonił do Rosemary, musiał zając jakoś go zająć i sprawić, by chociaż na chwilę dał jej spokój. Nawet jeśli nie zamierzała odebrać telefonu, to Niall dał jej słowo i wolał upewnić się, że nawet nie będzie miała ku temu okazji. Blondyn pokręcił głową zrezygnowany doskonale zdając sobie sprawę, że zakochanego chłopaka trudniej odciągnąć od telefonu niż Golden Retriever'a od miski, mimo to wzruszył ramionami biorąc za punkt honoru, że przynajmniej spróbuje.

A milion little pieces | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz