Rozdział 1

17K 549 66
                                    

Od porwania minął już rok... Rok spokoju i ciągłych wyzwań. Rodzice przepisali mnie do prywatnej szkoły przez co rzadziej widziałam się z Amy i Etą. Byłam pod stałą opieką psychologa choć na spotkaniach w ogóle się nie odzywałam i patrzyłam w jeden punkt. Za każdym razem kiedy rodzice gdzieś wyjeżdżali zabierali mnie ze sobą żeby nic się przypadkiem nie stało. Nie porzuciłam treningów nawet na chwilę. Nie mogłam, zawsze musiałam być przygotowana dlatego praktycznie co drugą noc zarywałam i siedziałam na strychu.

Kiedy byłam mała korzystałam z dziewczynami z tajnego pokoju, który krył się na strychu a jedyne wejście prowadziło przez moją garderobę. Teraz troszeczkę się tam zmieniło. Cała broń, która dostałam przed wypadem została umieszczona właśnie w tym miejscu. Oczywiście wzbogaciłam trochę moje zapasy. W przeciągu roku cały strych został przerobiony na salę treningową.

Miałam zakaz chodzenia gdziekolwiek bez osoby towarzyszącej lub jednego z ochroniarzy. Do szkoły podwoził mnie i zabierał szofer rodziców, który był naprawdę miłym gościem.

Tak w skrócie wyglądało moje życie w ciągu tego roku. Wszyscy starali się nie poruszać tematu porwania przy mnie. Nawet w szkole na lekcjach omijali wszystko z tym związane. Mogłam o tym rozmawiać nie potrzebowałam udawania, że nic się nie stało bo tak nie było. Przetrwałam to i byłam z siebie dumna. Jedyne co mnie dręczyło to, to iż zabiłam ludzi. Może i nie byli niewinni ale jednak.

Kiedy rano wstałam poczułam z kuchni zapach naleśników mama nauczyła się dla mnie gotować i codziennie robiła mi śniadanie. Ruszyłam szybko pod prysznic, później umyłam zęby i uczesałam się po czym założyłam mundurek szkolny. Złapałam plecak i szybko zbiegłam na dół.

-Dzieńdoberek!- krzyknęłam

-Jak się spało?- zapytała mama i dała mi buziaka w policzek

-Bardzo dobrze.- skłamałam i uśmiechnęłam się

-Alec już czeka w samochodzie ale powiedział, że masz się najeść on ma czas.

-Dobrze.- powiedziałam i pokiwałam głową

Zjadłam dwa naleśniki i poszłam założyć kurtkę i buty.

-Powinnaś wyrzucić te rzeczy.- powiedziała mama kiedy zobaczyłam co ubieram

-Nie.- odparłam szybko i wyszłam

Zapinałam właśnie kurtkę kiedy z samochodu wyszedł Alec i otworzył mi drzwi na tylne siedzenie.

-Dzisiaj wolałabym pojechać z przodu.

-Oczywiście.- powiedział i uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam

Otworzył drzwi a ja wsiadłam do środka, chwilę później usiadł obok mnie i ruszyliśmy do szkoły. Przez całą drogę nikt się nie odezwał, słychać było tylko cicho grające radio. W między czasie napisałam jakieś dwadzieścia wiadomości do Martina, który od dwóch dni nie dawał znaku życia i nie przychodził do szkoły.

-Mam do ciebie wielką prośbę.- powiedziałam kiedy podjechaliśmy pod szkołę

-Słucham uważnie.- odparł po chwili

-Mógłbyś pojechać do domu Martina i sprawdzić co się z nim dzieje? Może popadam w paranoje ale od dwóch dni mi nie odpisuje.

-Oczywiście zaraz do niego pojadę.

-Dziękuję!- odparłam i poszłam do szkoły

Weszłam przez duże drzwi na główny hol a wszyscy nagle się uciszyli. Chodziłam do tej durnej szkoły prawie rok ale i tak jak szłam przez korytarz wszyscy natychmiast przestawali rozmawiać. Dlatego na każdej przerwie chodziłam w słuchawkach. Pierwszą lekcją był angielski czyli najlepsza lekcja z możliwych. Później historia z naszą wychowawczynią, część klasy miała później włoski a część hiszpański. A na koniec dnia trzy matematyki pod rząd... Większość osób nie wytrzymałaby mając tyle matematyki tygodniowo co moa klasy ja mimo wszystko bardo lubiłam matematykę i nigdy nie miałam z nią żadnych problemów.

Pierwsza lekcja minęła bardzo szybko. Nauczycielka oddała nam ocenione wypracowania i kontynuowaliśmy omawianie lektury. Martina niestety znowu nie było. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy się wpakowali i zaczęli wychodzić.

-Kat czy mogłabyś na chwilę do mnie podejść?- zapytała a ja kiwnęłam głową i chwilę później stałam obok jej biurka- To co napisałaś w wypracowaniu było o tobie?- zapytała a ja kiwnęłam głową- Boże tak mi przykro.- powiedziała a w jej oczach zobaczyłam łzy

-Niepotrzebnie. Jestem tu; żywa, i to się liczy. Niech pani pamięta, że nienależny rozdrapywać przeszłości bo to w niczym nie pomaga.

-A czy ten, który zrobił ci tą bliznę jest cały czas na wolności?- zapytała niepewnie

-Tak ale myśli, że jestem w Ameryce. Mogę już iść?

-Tak, tak. Oczywiście.- odparła i szybko wyszłam z klasy

Kiedy wyszłam od razu założyłam słuchawki ale kiedy miałam włączyć muzykę zaczął dzwonić Alec.

-Zastałeś go w domu?

-Niestety nie jego a policje.

-Słucham?!- gwałtownie się zatrzymałam- Co się stało?!

-Martina nie ma od dwóch dni w domu. Nie chodzi do szkoły, nie dzwon, nie pisze. Teraz policja będzie go szukała.

-Dziękuję Alec.- powiedziałam i się rozłączyłam

Dziesięć minut później skończyła się przerwa a ja zastałam wezwana do dyrektora. Ruszyłam tam szybko żeby dowiedzieć się co znowu zrobiłam. Kiedy weszłam do sekretariatu kazali mi usiąść na jakieś durne krzesełko i czekać aż dyrektorka skończy spotkanie. Olałam to zupełnie i weszłam do gabinetu.

-Mogę się dowiedzieć co zrobiłam bo chciałam wrócić na lekcje...- zawahałam się kiedy zobaczyłam w pomieszczeniu policjantów

-Dobrze, że już jesteś. Oczywiście nic nie zrobiłaś. Chodzi tu o twojego przyjaciela. Martin od dwóch dni nie daje znaku życia, wiesz może co się z nim dziej?

-Nie wiem. Kilka razy dziennie próbuję się z nim skontaktować ale nic nie działa. Ma włączony telefon ale mnie olewa.

-Znaleźliśmy jego telefon, leżał w lesie.

-Za szpitalem?- zapytałam

-Skąd to wiesz?- zdziwił się policjant

-Często tam biegaliśmy a jak byliśmy mniejsi zrobiliśmy tam domek na drzewie. Możliwe, że chciał się ze mną tam spotkać. Od jakiegoś czasu wymykaliśmy się tam.

-Łączyło coś was?- zapytał

-Tylko przyjaźń.- odparłam

-Masz podejrzenia co się mogło z nim stać?

-Pyta pan niewłaściwą osobę...- powiedziałam

W tej samej chwili do pomieszczenia wpadła moja mama a za nią dwóch ochroniarzy.

-Mamo o co chodzi?- zapytałam

-Martin zaginął a ty masz wszędzie chodzić z nimi.- powiedziała i pokazała na ochraniaczy- Po prawej jest Dylan a po lewej Tobias

-To wszystko? Mogę iść na lekcje?- zapytałam a policjanci spojrzeli na mnie z dziwną miną

-Nie chcesz nam pomóc odnaleźć Martina?- zapytał jeden z nich

-A przepraszam, w czym wam pomogę stojąc? Już chyba rozumiem jak mnie szukaliście...- warknęłam- Jak będziecie chcieli czegoś konkretnego, wiecie gdzie mnie szukać.- powiedziałam spokojniejszym tonem i wyszłam

Minęła mi już połowa lekcji a nie chciałam ominąć więcej więc najszybciej jak mogłam poszłam w stronę klasy. Kiedy złapałam za klamkę odwróciłam głowę w stronę ochroniarzy.

-Wy nigdzie nie wchodzicie.- warknęłam i weszłam do klasy


                                                             ***

Witam witam. Jest to druga część porwanej. Mam nadzieję, że się wam spodoba tak jak pierwsza albo i bardziej. ;3

Za cudną okładkę trzeba podziękować Queenolix dzięki, której tak szybko pojawiła się druga część! 



Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz