1.

5.5K 258 4
                                    

Londyn to wyjątkowo specyficzne miasto. Mówi się, że Anglicy z niczym się nie spieszą, ale jeśli staniesz w zimowy dzień na środku ulicy z gazetami na sprzedaż, to nikt się nie zatrzyma. Wszyscy nagle stają się zajęci sobą i pędzą donikąd. 

Pewnego jesiennego dnia, kiedy mróz przyszedł nie wiadomo skąd, Camila była jedną z tych osób, którym się poszczęściło i dostały godzinę wolnego w pracy. Policzki i uszy miała czerwone, a dłonie skostniałe i ogrzewały je jedynie dwa kubki małego cappuccino, które niosła dla siebie i koleżanki z kliniki dentystycznej. To miejsce miało to do siebie, że codziennie, o każdej porze dnia, można było tam spotkać kogoś, kto próbowałby coś tam sprzedać. Brunetka zazwyczaj wymijała te osoby, mówiąc, że bardzo jej przykro, ale się spieszy i nie jest zainteresowana. Chyba, że chodziło o kwiaty. Kwiatów nie odmawiała nikomu.

Była jedną z tych osób, które kochały życie, chociaż życie niekoniecznie kochało ją. To, jak znalazła się w Wielkiej Brytanii to dość skomplikowana historia, a to, co działo się w międzyczasie, jeszcze bardziej. Camila urodziła się w Cohimar, na Kubie. W wieku pięciu lat ona i jej mama przeprowadziły się do Miami. Jednak nie wiodło im się tam zbyt dobrze, a dziewczynka miała problemy z kontaktami z rówieśnikami. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko nadarzyła się okazja, były gotowe przepłynąć ocean. Ojciec brunetki dołączył do nich później. Dużo później, kiedy ona już prawie go nie pamiętała. Potem poszła na studia, które ukończyła z wyróżnieniem. Została dentystką. Wciąż była nieufna w stosunku do ludzi w swoim wieku, więc przez długi czas była samotna. Jednak pewnego dnia jej pacjentką została mała dziewczynka, która przyszła ze swoim wujkiem. Mężczyzna miał na imię Carl, a dentystka od razu mu się spodobała. Był zawiedziony, gdy przez całą wizytę dzielnie odpierała jego zaloty, ale nie ustępował i tak po dwóch miesiącach pozwoliła mu się zabrać na kawę. Potem na kolację, do kina, na koncert. Trochę później już sam wybrał się do jubilera, by już wkrótce się jej oświadczyć. Wszystko zawsze kończy się dobrze, prawda?

Tym razem także miała odmówić, gdy ktoś w kapturze w kratę podszedł do niej i zachrypniętym głosem powiedział:

- Kupisz gazetę? Proszę?

Camila spojrzała w kierunku, z którego padło pytanie. Zobaczyła dziewczynę, a może bardziej kobietę. Nie wiedziała. Nie umiała ocenić jej wieku. 

Jej włosy były czarne, potargane. Oczy miała zielone, twarz bladą, usta pełne. Ubrana w flanelową koszulę i podarte jeansy, okryta kocem, przyciskała do siebie gazety i błagalnym wzrokiem patrzyła na Cabello. Ona zaś pomyślała, że dziewczyna jest bezdomna, ale szybko odgoniła tę myśl. Przecież była zadbana. Nie była brudna, ubrania wyglądały na wyprane, a jedyne, co mogło przemawiać za tym, to jej potargane włosy, które mógł zepsuć wiatr.

- Proszę, potrzebuję pieniędzy.

Jeszcze raz na nią spojrzała i otrząsnęła się z szoku. Podała jej banknot wartości dwadzieścia funtów i jeden kubek z kawą, a potem uśmiechnęła się, by jeszcze bardziej ocieplić jej ten zimny dzień.

Kilka godzin później wracała dokładnie tą samą ulicą. Słońce zachodziło, a lampy powoli się zapalały. Właściciele zamykali swoje restauracje i sklepy, ale stoiska wciąż pozostawały na swoim miejscu. Tak samo jak czarnowłosa dziewczyna, która siedziała owinięta kocem pod jedną z kawiarni.

Camila niepewnie do niej podeszła. Wahała się. Przecież jej nie znała, nie mogła przewidzieć jak zachowa się nieznajoma. I może nie wyglądała na niebezpieczną, to przecież nawet najpiękniejsze kwiaty mają kolce. Brunetka dostrzegła, że dziewczyna się jej przygląda i uśmiechnęła się, odchylając jej kawałek koca, by mogła usiąść na nim, zamiast na zimnym betonie.

- Nie powinnaś być w domu?

Zielonooka spojrzała na nią spod swoich długich rzęs i pokręciła głową.

- Nie jestem tam mile widziana. Muszę poczekać aż moja matka pójdzie do pracy.

- Ale jest zimno.

- Och, nic nie szkodzi. Ten koc jest naprawdę ciepły, a ludzie czasem się zlitują i dają mi jakieś pieniądze albo jedzenie. Powinnam ci podziękować.

- To nic takiego- Camila próbowała się uśmiechnąć, ale patrząc na trzęsące się z zimna ręce dziewczyny było jej przykro. Jak ktoś może być niemile widziany w swoim domu, przez własną mamę? - Jeśli jutro też tu będziesz, to mogę ci przynieść coś więcej.

Odczuwała dziwną chęć pomocy jej. Była jedną z tych osób, które pomagały innym, ale to raczej była pomoc w domach starości, domach dziecka, schroniskach, a nie dla bezdomnych.

- Nie trzeba- nieznajoma szybko zaprzeczyła, nie chcąc robić jej problemu.- Ale byłoby miło, gdybyś mogła przynieść mi jakieś kanapki.

Brunetka pokiwała głową i wstała, oddalając się w stronę mieszkania, gdzie czekał na nią narzeczony.

- Och, jeszcze jedno- dodała na odchodne.- Jestem Camila.

- Lauren. Miło mi cię poznać. Bardzo miło.

I odeszła, zostawiając ją samą, siedzącą na zimnym chodniku owiniętą tylko w gruby koc.

Pół godziny później Lauren obrała kierunek do domu jej mamy. Weszła najciszej jak tylko mogła, by nie skupiać na sobie uwagi sąsiadów. Szybko zdjęła z siebie ubrania i wsadziła je do pralki, chcąc je przeprać, a sama weszła pod prysznic. Potem przebrała się w ciepłą piżamę, którą chowała w jednej z szafek i poszła do swojego dawnego pokoju, w którym już dawno nie powinna sypiać. Przykryła się kołdrą i powoli odpłynęła, wciąż myśląc o brązowookiej, pięknej dziewczynie z pięknym sercem. 


Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz