- Czego znowu? - warknęłam, kiedy usłyszałam wołanie rodziców. Mocniej wtuliłam się w kołdrę i przewróciłam na drugi bok. Dlaczego ta noc musiała trwać tak krótko? Ja tak strasznie nie chciałam tego dnia, a tu proszę.
- Chcesz zawalić pierwszy dzień w liceum?! - usłyszałam kolejny wrzask mojej matki zza drzwi. Czy ona chociaż raz może się nie odzywać? Mam jej serdecznie dość.
Leniwie zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się i nie mogłam się oprzeć ziewnięciu. Eh, chyba oglądanie filmów do 24:00 nie było dobrym pomysłem?
Wstałam na równe nogi i momentalnie zakręciło mi się w głowie. Złapałam się lampy, żeby nie upaść i nie zwrócić uwagi rodziców, ale do jasnej cholery! Lampa upadła i narobiła hałasu.- Reneah, co to za chałasy? - usłyszałam i szybko odstawiłam lampę na miejsce i przekręciłam drzwi swojego pokoju na klucz. Uff.
- Nie interesuj się - burknęłam.
Odsłoniłam rolety i spojrzałam na ten podły, brudny świat. Nie było tak źle, świeciło słońce i nawet było ciepło. Obserwowałam jeszcze chwile okolice, aż natrafiłam wzrokiem na chłopaka idącego ulicą i bezczelnie wpatrującego się we mnie. Co za debil, dobrze że założyłam chociaż bieliznę. Szybko zasłoniłam rolety i miałam nadzieję, że więcej go nie spotkam.
Otworzyłam szafę i pierwsze co zobaczyłam to czarne, krótkie i eleganckie spodenki z wysokim stanem. Natychmiast wyjęłam je i położyłam na łóżku. No dobra przyznam się. Rzuciłam. Wyjęłam do tego białą koszulę z rękawem do łokci i czarne trampki ma platformie. Nie codzienne połączenie, wiem.
Przypuszczam że 99 procent dziewczyn, które zobaczę na rozpoczęciu roku będą na koturnach lub jakiś wysokich, dziwkarskich obcasach. Wzięłam wszystko i przeszłam niezauważalnie do łazienki obok. Szybko wzięłam prysznic i umyłam włosy, bo w końcu trzeba się jakoś zaprezentować. Wysuszyłam moje czekoladowe włosy i lekko je pofalowałam po czym ubrałam się. Sięgnęłam do mojej saszetki i zrobiłam mocną kreskę eyelinerem po czym musnęłam usta pudrowo różową szminką. Kiedy chciałam juz wyjść, przypomniałam sobie o tuszu do rzęs.
Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i z powrotem wróciłam do pokoju. Miałam szczęście, że wczoraj pomalowałam paznokcie, bo przysięgam, jak bym to dzisiaj robiła to moja głowa wylądowała by w lakierze.
Przechodziłam obok swojego łóżka i powstrzymywałam się, żeby przypadkiem znów do niego nie wskoczyć. Wzięłam IPhone'a i szybko przejrzałam wszytkie instagramy i inne gówna. Tak, jestem uzależniona, każdy w tych czasach jest uzależniony, ale tego nie mówi jakby to było jakimś wielkim przestępstwem. Zablokowałam go i włożyłam do kieszeni, ponieważ nie mam zamiaru jeszcze brać torebki. Miałam nadzieję, że tam pójdę i po prostu wrócę do domu i będę mogła jeszcze trochę pospać. Podeszłam znów do okna, ponieważ kurde mam ciągle takie wrażenie jakby ciągle tam stał. Rozejrzałam się i... co ja pieprzę, zachowywałam się jak idiotka, nikogo nie było. Westchnęłam, wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni.- Słońce, jaka jesteś śliczna - usłyszałam zachwyt w głosie mamy z drugiego końca pomieszczenia, po czym poczułam jak mnie obejmuje.
- To nie był śmieszny żart - przewróciłam oczami i zjadłam przygotowane dla mnie śniadanie w ekstremalnym tempie i jeszcze skoczyłam umyć zęby.
- Czy możesz nauczyć się nie chodzić po domu w butach? - westchnęła moja rodzicielka, kiedy właśnie miałam wyjść z tego cholernego domu.
- Pa - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi i skierowałam się w stronę liceum.
Szczerze to nigdy nie byłam w tym liceum, z rzadka obok niego przechodziłam, ale no kiedyś musi być ten pierwszy raz. Szłam chodnikiem przed siebie i modliłam się w duchu, żeby w mojej klasie nie było samych dziwek, tak bardzo o to błagałam. Żebym miała chociaż jedną przyjaciółkę. Nie miałam co zrobić z rękami, wiec wyjęłam z kieszeni papierosa i zapaliłam go, kiedy przechodziłam z tyłu szkoły czyli obok boiska.
W przeciągu sekundy mój papieros znalazł się w kogoś rękach. Popatrzyłam na tą osobę i już bardziej niż zawsze miałam ochotę wrócić do domu.- Nie masz swoich? - oburzyłam się i skrzyżowałam ręce.
- Tak się składa, że właśnie przedłużyłem twoje życie o jeden dzień - powiedział udając mądrego.
- Nie dzięki - powiedziałam i wkurzona pstanowiłam oddalić się od tego faceta.
- Ładnie ci w bieliźnie, ale myślę że lepiej było by ci bez niej - krzyknął chamsko, a ja nawet nie chciałam się odwracać, ponieważ słyszałam gwizdy chłopaków z boiska, zapewne jego kumpli.
Krótka analiza jego wyglądu. Ciemne, kręcone włosy do ramion, szmaragdowe oczy, jakiś 180 cm, eh. Dlaczego zazwyczaj tacy debile są przystojni? Ogarnęłam się i naprawdę prosząc o to, żebym nie musiała go znowu oglądać ruszyłam w kierunku budynku. Był ogromny, biały? Za poważny jak dla mnie, nie... za elegancki jak na XXI wiek. Weszłam do niego i skierowałam się na wielką halę, gdzie byli już wszyscy i stanęłam między jakimiś dziewczynami. Zapewne dyrektorka uciszała wszystkich, ale jakoś jej to nie za bardzo wychodziło.
Mimo wszystko mój słuch jest tak dokładny, że usłyszałam szept. Odwróciłam się i zauważyłam jego. Opierał się o barierki i puścił do mnie oko. Idiota. Myśli, że polecę na pierwszego lepszego, to się myli.- Cisza - powiedziała dyrektorka swoim piskliwym głosem, kiedy nareszcie ktoś dał jej mikrofon - Witam wszystkich uczniów, nie będę się z wami po kolei witać, nie mam na to czasu. Idźcie na pierwsze piętro, tam na każdych drzwiach wisi kartka z waszymi nazwiskami, już jesteście podzieleni na klasy - i poszła gdzieś w kąt.
Udałam się na pierwsze piętro i szukałam swojego nazwiska na kartkach, Reneah Blue. Kiedy podeszłam do sali nr 108 zauważyłam swoje imię, nareszcie. Usiadłam na ławce i nie wiedząc za bardzo co na razie ze sobą zrobić, wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać Twittera.
- Policzę was, mam nadzieje, ze jesteście już wszyscy - powiedział chyba mój przyszły wychowawca. Wygląda na miłego, ale pozory mylą - 20, jesteście najmniejszą klasą w całym liceum - uśmiechnął się i otworzył drzwi. Każdy po kolei wszedł i zajął miejsca. Z tego co widziałam, każdy miał parę w ławce, a ja oczywiście zostałam sama. Westchnęłam i spojrzałam za okno.
- Mogę? - usłyszałam znajomy mi głos. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego szmaragdowe tęczówki.
- Jasne - powiedziałam obojętnie, a on zajął miejsce obok. Trochę się spięłam...
- Jestem Harry - powiedział i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Rey - uścisnęłam ją i zauważyłam na jego twarzy uśmiech, ale postanowiłam to zignorować.
Po jakiś 15 minutach przedstawiania się całej klasie, wychowawca wypuścił nas z sali i powiedział, że możemy wracać do domu. Każdy miał torbę, do której mógł włożyć plan lekcji, ale ja jak zawsze nie wzięłam jej. Złożyłam plan i byłam pewna, że nie rozczytam go w domu, mimo wszystko schowałam go do kieszeni. Co mnie zdziwiło, Harry szedł ciągle obok mnie. Naprawdę, zaczynałam się bardzo, ale to bardzo dziwnie czuć.
Kiedy wyszliśmy na dwór miałam ochotę juz zostać w tym pieprzonym liceum na cały dzień, bo się rozpadało.- Cholera - wymamrotałam.
- Podwieźć cię? - zapytał się, a ja przeżyłam chwilowy szok.
- Masz 16 lat, kto ci dał prawo jazdy? - powiedziałam z zaskoczeniem.
- Nie wiesz ile mam lat - przewrócił oczami. Złapał mnie za rękę i razem w stronę jego auta. Zgaduję, że to Range Rover.
Podałam mu adres, a po 5 minutach Harry zaparkował przed moim domem.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i chciałam wysiąść, ale poczułam jego palce splatające się z moimi. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Przyjadę po ciebie jutro, godzinę przed lekcjami, może dwie, okej? - zapytał, a ja nie ogarniając za bardzo co się dzieje, po prostu wysiadłam z auta i weszłam do domu.
*
Jakoś tak mi się nudziło i samo wyszło. W sumie o niczym innym teraz nie myślę, ciągle szkoła. No to tyle :)
Zostawisz gwiazdkę i komentarz? :*