Rozdział 1

115 13 0
                                    

- Scott. Scott! Do jasnej cholery, wstawaj!
Scott McCall ospale otworzył oczy i zaczął stopniowo odzyskać świadomość. Gdy rozbudził się wystarczająco, zrozumiał, że ktoś go woła. Nie mogli to być jego rodzice, bo tydzień temu wyjechali do ciotki w Oklahomie.
- Scott, ty wilczy baranie, tutaj jestem!
Chłopak odwrócił się w stronę okna. Na parapecie siedział jego przyjaciel Stiles Stilinski. Stiles był o pół głowy niższy od Scotta, miał wiecznie zmierzwione, czarne włosy i brązowe oczy. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Scott otworzył okno, aby wpuścić przyjaciela. Po chwili żałował, że to zrobił.
- Mieliśmy się spotkać o północy. Wiesz która jest teraz Scott? Pierwsza, Scott, mamy godzinę pierwszą. A o której mieliśmy się spotkać? O północy. Godzinę temu Scott!
Scott spojrzał na zegar przy łóżku. Faktycznie dochodziła pierwsza. Całkiem zapomniał o spotkaniu w liceum. Jutro, a właściwie to już dzisiaj były urodziny trenera. Oznaczało to coroczny dowcip. W tym roku musiało to być coś specjalnego. W końcu był to ich ostatni rok.
- Wyluzuj, jeszcze zdążymy.
- Zdążymy? Zdążymy Scott?! Chyba żartujesz! Za 3 godziny przyjdzie woźny. Musielibyśmy być już w szkole.
- To przestań się drzeć i chodź.
Podczas gdy Stiles krzyczał, Scott zdążył się ubrać i przygotować narzędzia. Jego przyjacielowi opadła szczęka. Scott uśmiechnął się, wyskoczył przez okno i wsiadł na motor. Stiles podążył za nim. Pięć minut później byli pod liceum.
- Gotowy? - zapytał Stiles.
- Zawsze.
Zsiedli z motoru i ruszyli w stronę wejścia. Nagle zamarli. Za nimi ktoś stał. Po chwili rozległ się znajomy głos.
- A wy dokąd?

Teen Wolf Halloween StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz