Epilog

1.1K 100 35
                                    

A co jeśli to wszystko było tylko snem...?

Dwudziestokilkuletnia Riley Dickens szła ulicami dużego miasta, które- choć zamieszkiwała je już od paru lat- wciąż wydawały się jej obce. Nie miała się jednak gdzie indziej podziać, bo rodzinna miejscowość przywoływała tylko ciągle te same, bolesne wspomnienia, o których bardzo chciała zapomnieć.

Teraz miała stanąć twarzą w twarz z nimi i ze swoją przeszłością. W dodatku z własnej woli! Uciekała całe życie, udało się jej odpocząć od tych wszystkich problemów na jakiś czas, więc sądziła, że sama musi sobie udowodnić, że to wszystko już za nią, że rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu i już żadna rysa z przeszłości nie zniszczy jej ułożonego na nowo świata.

Starała się spokojnie oddychać, nie przykuwać uwagi innych ludzi. Dla Riley sprzed wielu lat byłoby to niemożliwe: jej sposób ubierania się, fryzurę, makijaż, ogólny tryb życia i aura jaką wokół siebie rozsiewała sprawiały, że była postacią widoczną z daleka i w ciemności. Riley Dickens pokazywała swoją niecodzienną osobowość nawet wymawiając swoje nazwisko podczas przedstawiania się. Pomimo, że czasami wyglądała na przerysowaną postać to i tak dodawało jej to jeszcze więcej uroku.

Teraźniejsza Riley Dickens nie była już tą samą osobą. Po pierwsze wyglądała zupełnie inaczej. Chociażby tego dnia: miała na sobie prostą, pastelowoniebieską sukienkę z krótkim rękawem, sięgającą ledwo przed kolano. Długie ciemne fale były delikatnie spięte z tyłu w luźny kucyk, na twarzy jedynie delikatny makijaż. Ze zbuntowanej nastolatki wyrosła na dojrzałą kobietę. I w dodatku bardzo ładną. Wchodząc do kawiarni, w której umówiła się na spotkanie, czuła wścibskie oczy mężczyzn na sobie. Kiedyś pochlebiało by to jej, teraz czuła się nieco zdegustowana.

Usiadła przy stoliku pod oknem i od razu zamówiła sobie kawę z mlekiem. Po otrzymaniu zamówienia zajęła się spoglądaniem przez okno i obserwowaniu życia ludzi. Wszyscy byli zabiegani, zagubieni w wielkim mieście, pędzący do swoich celów, nie zwracający uwagi na otoczających ich innych ludzi. Z rozmyślań o tym szalonym świecie, z którego wiele razy miała ochotę uciec wyrwała ją postać, która usiadła na przeciwko niej.

Nie widziała go od bardzo dawna, ale nadal był tym samym człowiekiem, jakiego zapamiętała. Wciąż miał na twarzy ten rozbrajający, delikatny uśmiech, którego mogłyby mu pozazdrościć filmowe gwiazdy. Ale przede wszystkim jego oczy- niebieskie, przenikliwe oczy- wciąż były takie same. Miały tą samą właściwość, która za każdym razem gdy na nią spojrzał elektryzowała ją do głębi. Kiedy ostatni raz go widziała, te oczy, które tak bardzo kochała, wydawały się po raz pierwszy w życiu zgasnąć i stracić swój głęboki błękitny kolor. Cieszyła się, że znów go odzyskał.

-Declan- odezwała się z entuzjazmem, którego nie szedł z nią w parze już od bardzo dawna. Nie mogła uwierzyć, że znów ma go przed sobą, tak blisko.

-Witaj Riley. Cieszę się, że cię widzę- odpowiedział, a jego głos wydawał się zbyt stanowczy i chłodny. Dziewczyna momentalnie wychamowała, a nadzieja na to, że będzie tak jak dawniej momentalnie umarła. Trzymał rezerwę, a jej to wcale nie dziwiło. Miał swoje powody.

Prowadzili więc rozmowę o wszystkim i o niczym. Declan okazał się być cenionym architektem, spełniał jedno ze swoich marzeń. Parę lat temu z trudem dotarł do Rzymu, gdzie się szkolił- jako jeden z niewielu przeżył wypadek samolotowy, z którego wyszedł praktycznie bez szwanku. Riley o tym wiedziała, bała się jednak zadzwonić do niego, więc wszystkie informacje na temat jego stanu zdrowia przekazała jej Vanessa. Jak dobrze, że miała ją przy sobie, nie przeżyłaby kilku godzin ze strachu o życie Declana. Riley skończyła studia i od tamtej pory jej kariera taneczna i muzyczna stała w miejscu. Zatrudniała się w różnych miejscach, miała już dosyć spore doświadczenie zawodowe. Rozmawiali dajej: o rodzinie, pracy, pogodzie, znajomych- ale bez żadnego zainteresowania poruszanymi tematami. Był jeden, który Riley chciała poruszyć, ale była zbyt przerażona tym co może usłyszeć. Zapytała w końcu:

Never let me goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz