Rozdział

54 2 0
                                    

Miną rok. Może półtorej. Jestem już w domu. Hipnoza też. Cały czas zastanawiam się co tak właściwie działo się tam na wojnie. Lekarze mówią, że pamięć wróci za jakiś czas. Ale czy ja tego chcę? Chyba nie. Dziś jest ostatni dzień roku. Jestem zaproszena na imprezę sylwestrową. Nie za bardzo chcę mi się tam iść ale wszyscy czepiają się wciąż że za dużo siedzę w domu. Zresztą obiecałam Lidii że będę. Lidia to moja przyjaciółka. Wychowywałyśmy się razem. Przynajmniej tak wszyscy sądzą...

Leżałam sobie na podłodze w moim pokoju słuchając muzyki. Miałam jeszcze sporo czasu do imprezy.
-Chyba czas wrócić do żywych- pomyślałam. Wyłączyłam muzykę. Wzięłam pierwszą lepszą bluzę i poszłam do stajni. Hipcia stała spokojnie w swoim boksie. Weszłam do ciepłego boksu i przytlilam mocno moją kochaną klacz. Była taka ciepła. Pachniala sianem, spokojem, bezpieczeństwem. Pościeliłam jej boks słomą, przyniósłam siano i wodę. Podałam jej kolację i wróciłam do domu.

Marzenia nie do wyrzucenia tylko do spełnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz