Rzd. VII

451 58 3
                                    

- Tess, gdzie jesteś?                                                                                                                                                                      - Alex?                                                                                                                                                                                      - Odwróć się!                                                                                                                                                               Niepewnie się odwróciłam, po czym poczułam bolesne ukłucie w bok. Świat wokół mnie zaczął się rozmazywać, lecz zdążyłam zobaczyć jeszcze kontury jakieś postaci. Tajemnicza postać pochyliła się nade mną i zaczęła szeptać moje imię. Nagle z gęstwiny wyskoczył olbrzymi wilk, który rzucił się na chłopaka.

Obudziłam się w środku nocy. Rozejrzałam się panicznie szukając tajemniczej postaci, ale zobaczyłam tylko ciemność. Mrugnęłam parę razy, po czym wstałam, aby rozprostować nogi. Pomyślałam o Alexie. Nie wiem czemu mi się przyśnił. Czy to coś znaczy? Rozejrzałam się szukając wzrokiem Aviego, lecz nie mogłam go nigdzie znaleźć. Okazało się, że spał skulony pod drzewem na końcu wybiegu. Odetchnęłam z ulgą, po czym zaczęłam wykonywać swój plan. Po jakimś czasie z dumą przyjrzałam się mojej pracy. Wreszcie rozpracowałam mechanizm wejścia do naszego wybiegu. Nie było to takie trudne. Dowiedziałam się przy okazji, że zmiennokształtni widzą odciski palców za pomocą laseru, który mamy w oczach. Z triumfem popatrzyłam na otaczajacy mnie wybieg, po czym zasnęłam, z przekonaniem, że już jutro będę w domu.

Obudziłam się nad ranem. Byłam bardzo zmęczona, bo spałam dość krótko. Rozejrzałam się dookoła słuchając świergotu ptaków. Aż żal mi opuszczać to miejsce. A szczególnie Aviego. Choć znam go bardzo krótko, to już stał się dla mnie bardzo ważny. Nagle mnie oświeciło. Przecież Avi może wrócić ze mną do domu. W końcu mieszkamy koło lasu. Mógłby tam zamieszkać, a ja bym go odwiedzała. W końcu, byłby na wolności, a nie na wybiegu w zoo. Podeszłam do śpiącego wilka i zaczęłam go delikatnie szarpać. Żal było mi go budzić, ale nie ma czasu do stracenia. Avi w końcu się obudził            i zaproponowałam mu moją propozycję.
- No nie wiem, zdążyłem się już przyzwyczaić do życia w zoo - powiedział Avi z markotną miną. Ale w sumie życie na wolności byłoby lepsze. Mógłbym polować jak prawdziwy wilk i biegać po lesie i tropić sarny i....
- Ok, czyli wracasz ze mną?- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak, ale dasz mi chwilę?
- Oczywiście - powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się do Aviego, który poszedł w kierunku olbrzymiego drzewa, po czym wrócił niosąc obgryzioną kość.
- Mam ją, odkąd pamiętam.-powiedział z nieśmiałym uśmiechem. Ja też się uśmiechnęłam, czując do niego coraz większą sympatię.
- No to jak, wyruszamy?- zapytałam z niecierpliwością.
- No jasne - powiedział radośnie Avi.
Podeszłam do wejścia, po czym wystukałam kod łapą,
i spojrzałam na oniemiałego towarzysza.
- Jak..co..gdzie?- zapytał z zachwytem.
- Tajemnica - uśmiechnęłam się, po czym popchnęłam furtkę, która otworzyła się bez oporu. Zwinnie i cicho przeszłam przez boczne wyjście, co chwilę czekając na wciąż zdezorientowanego wilka. Po chwili byliśmy już poza terenem zoo.
- Udało się!- zawyłam z triumfem w oczach. Avi też się uśmiechnął, choć widać było, ze tęskni za wybiegiem, w którym spędził prawie całe swoje życie.
- A jak Ty właściwie trafiłeś do zoo?- zapytałam się Aviego.
- Cóż, to długa historia.
- Proooszę... - zrobiłam minę smutnego szczeniaka.
- No dobra. A więc tak. Urodziłem się w środku zimy w lesie daleko, daleko stąd. Moi rodzice pochodzili z szanownej i popularnej watahy. Jedynie ja przeżyłem z szóstki mojego rodzeństwa, ponieważ była zima i były trudne warunki do polowania. Moja mama poszła raz na polowanie w bardzo śnieżny dzień, po czym już nigdy nie wróciła. A więc wychowywał mnie tata. Gdy miałem dwa miesiące, wyruszyłem z tatą na moje pierwsze polowanie. Nagle usłyszałem wybuch, po czym tata osunął się na ziemię. Próbowałem go ratować, ale nie dało się nic zrobić. Przed śmiercią tata powiedział mi, żebym uciekał i żebym się koniecznie nie odwracał. Zacząłem uciekać ile sił w nogach, lecz nie widziałem nic przez strumienie łez, które kompletnie rozmazywały otoczenie. Nie zauważyłem dwóch myśliwych, którzy zastawili pełno różnych pułapek. Ja złapałem się w wielką klatkę. I tak oto dostałem się tutaj. Skoro już jestem na wolności, to myślę nad zemstą. Przetrzymywali mnie przez krótki czas w budynku, w którym ciągle przybywało zwierząt. Myślę, że moglibyśmy uwolnić te wszystkie niewinne zwierzęta. Byłby to dobry uczynek i słodka zemsta. Co Ty na to?
- To genialny pomysł. Tylko może poczekajmy z nim parę dni. Ja muszę zawiadomić wszystkich o moim powrocie, aby się nie martwili. A Ty musisz znaleźć sobie jakąś tymczasową kryjówkę. I przyzwyczaić się do zdobywania pożywienia samemu.
- No właśnie. Przypomniałaś mi o jedzeniu, i aż zrobiłem się głodny!!
Zaśmiałam się z mojego towarzysza, po czym dopiero wtedy zorientowałam się, że stoimy przed domem. Wzięłam głęboki oddech, po czym zmieniłam się w ludzką postać i zapukałam w drzwi.

Przygody TessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz