Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Jednak w tym samym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam żadnego pola do popisu i niestety odpowiedź jest już ustalona bez mojej zgody. Nie mogę się nie zgodzić, kto wie jak mogłoby się to dla mnie skończyć, w końcu ci ludzie są nieobliczalni.
- Matko - wyjęczałam cicho pod nosem, wybierając numer i przygryzając wargę przykładając telefon do twarzy.
Zaciągnęłam się dymem papierosowym, który odrobinę mnie uspokoił i przygotował na informację, którą zaraz zapewne dostanę. Domyślałam się, że zadanie, które Tom dla mnie przygotował polegało na zabiciu kogoś, w końcu o co innego mogłoby mu chodzić? Ci ludzie nie chcą ode mnie nic innego. Liczę się tylko jeżeli chodzi o zabijanie, tylko to robię dobrze i tylko do tego się nadaję. Taka moja praca. Inaczej jestem tylko głupią zabawką, którą od czasu do czasu używają do zaspokajania swoich potrzeb. Wielkie mi rzeczy.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, Russo - odezwał się głęboki, męski głos po drugiej stronie. Znałam go dobrze i mogłabym przysiąc, że jego posiadacz w tej chwili uśmiecha się fałszywie pod nosem.
- Mów szybko co chcesz, nie mam dużo czasu - wymamrotałam, wstając z ławki i zaczęłam chodzić dookoła, słuchając mojego rozmówcy.
- Dzisiaj, 21:30 na Brooklynie masz klienta i musisz dostarczyć mu towar - wymamrotał spokojnym głosem.
- Przecież nie sprzedaję dragów - zmarszczyłam brwi na jego słowa. Musiałam przypomnieć mu na co się umawialiśmy.- W takim razie zakres twoich działań się poszerza, kochanie - zaśmiał się przeraźliwie, na co dostałam gęsiej skórki - Później w tym samym miejscu masz kolejnego klienta, ale to będzie jego ostatnia wizyta, mam nadzieję, że dobrze się rozumiemy - powiedział poważnie i mogłabym przysiąc, że uśmiechał się pod nosem w ten sam, najobrzydliwszy sposób.
- Mhm - wymruczałam pod nosem, przełykając gulę, która sprawiła, że nie mogłam nic powiedzieć.
- Później wpadnij po zapłatę - wymruczał do słuchawki i znowu usłyszałam jego obrzydliwy śmiech. Wiedząc co to oznacza od razu się rozłączyłam, bo nagle zrobiło mi się niedobrze i prawie zwróciłam obiad z wczoraj.
Jęknęłam pod nosem, tracąc ochotę na papierosa, którego i tak spaliłam praktycznie do końca. Mimo wszystko wzięłam ostatniego bucha i wyrzuciłam go pod nogi, po czym zdeptałam butem. Podniosłam się i zakładając torbę na ramię weszłam pewnym siebie krokiem do środka budynku szkolnego. Rozglądając się wokół ruszyłam w stronę klasy od angielskiego. Gdy weszłam do środka moim oczom ukazało się nic innego jak przepełniona klasa. Każdy siedział już na swoim miejscu, czekając na nauczyciela. Wszyscy przenieśli wzrok na mnie, a gdy spostrzegli, że to tylko ja, wrócili do swoich wcześniejszych zajęć.
Przeklnęłam pod nosem zauważając jedyne wolne miejsce obok Renee, która popatrzyła na mnie spod byka. To nie tak, że jej nie lubię, przecież jej nie znam. Lecz mogę przysiąc, że jej żołądek zaciska się na mój widok. Byłam pewna, że zrobi cokolwiek żebym koło niej nie usiadła ale ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęła się do mnie promiennie, gdy tylko podeszłam bliżej krzesła. Marszcząc czoło usiadłam na nim, sprawdzając uprzednio czy nie ma na nim żadnej niemiłej niespodzianki w postaci gumy do żucia lub czegoś podobnego, ale nie - było czyste jak łza.
Kiedy sięgnęłam do torby, żeby wyjąć z niej zeszyt, usłyszałam dosyć głośne chrząknięcie dziewczyny, co przykuło moją uwagę. Odwróciłam głowę w jej kierunku, a mój wzrok napotkał jej spojrzenie i uśmiech rozciągający się od ucha do ucha. Zmrużyłam oczy.
- Chcesz coś do picia? - wypaliłam, nawet się nie zastanawiając. Dziewczyna zaśmiała się głośno, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów, a jej śmiech był tak zaraźliwy, że aż sama zachichotałam pod nosem.
CZYTASZ
She's so badass // j.b
FanficTessa Russo była dla Justina dziewczyną jedyną w swoim rodzaju. Intrygowała go coraz bardziej za każdym razem, kiedy wyjmowała swoją broń i mierzyła nią w stronę chłopaka, wypowiadając przy tym splot ostrych słów, czasami raniących i przerażających...