Chapter eleven

267 26 2
                                    

Co wy na nową książkę?

Dom jest piękny. Luke wszystko dopracował, zadbał nawet o okolicę. Przed chwilą odwiedzili nas sąsiedzi z blachą ciasta. Dla dzieciaków była to bardzo miła niespodzianka. Toffie i Harry już jutro pójdą do nowej szkoły. Mam ogromną nadzieje, że się za klimatyzują. Luke zadbał nawet o książki i przybory szkolne. Właśnie wrócił z zakupów .

- Marika, Tośka, Harry! - krzyczał z dołu.

Wyszliśmy po schodach do salonu, gdzie stał już blondyn z kartonowym pudełkiem średniej wielkości w ręku.

- Kto chce odpakować paczkę?

- Ja! - odpowiadał Harry z entuzjazmem w głosie.

Chłopiec otworzył paczkę, w której ku zdumieniu wszystkich znajdował się maleńki szczeniak. Z ust Harrego wydał się pisk.Tylko Toffie była cicha. Dzieciaki zawsze marzyli o pupilu, ale nasz dom był za mały, jak na psa.

- Ale gruby chomik! - zaśmiał się Harry. - Jeszcze takiego nie widziałem...

- Bo to nie jest chomik, matołku! - Powiedział Toffs uderzając chłopca w tył głowy.

- Nie bić się! - powiedziałam stanowczo. - To jest pies, labrador, taki jakiego zawsze chcieliście! Zastanówmy się jak go nazwiemy.

- Puszek? - proponuje chłopiec.

- To dziewczynka. - Uprzedza ojciec.

- Może Mela? - sugeruje, na co wszyscy jednogłośnie się zgadzają.

***

Dzień minął szybko, głównie odkrywaliśmy zakątki domu i ekscytowaliśmy się Melką. Toffie nawet zdążyła jej kupić jej akcesoria przez internet.

Luke usypia Harrego, a ja zajadam się czekoladowymi płatkami z majonezem. Polska to piękny kraj, ale zaczynam tęsknić za starym domem. Następne cztery miesiące miną jak z bicza strzelił...

***
Kto chce nową książkę, o dwójce przyjaciół która spotyka się po latach?

Ćma wśród MotyliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz