Rozdział 10

2.7K 223 20
                                    

Boże ludzie, już 1,5 tysiąca wyświetleń! Jesteście niesamowici! ♡
A teraz miłego czytania ^.^
***********************************
...Kassina...

Rano otworzyłam oczy i pomyślałam:
To była ciężka noc. Ale na szczęście był przy mnie Kastiel. Chyba cała złość na niego mi przeszła.
Po chwili odwróciłm się w stronę chłopaka. Wyglądał tak słodko kiedy spał. Po prostu tak inaczej niż zwykle. Nie wiem czemu, ale uśmiechałam się, gdy na niego patrzyłam. Po jakiś 5 minutach reszta się obudziła z wyjątkiem jego. Kazałam im być cicho. Wszyscy poszliśmy do kuchni. Zjedliśmy śniadanie i moi przyjaciele postanowili, że będą się już zbierać. Kiedy wszystko wzięli, pożegnałam się z nimi i weszłam z powrotem do salonu. Jednak Kas już nie spał.
- Cześć śpiochu. Chodź, bo śniadanie czeka na stole.
Wstał, poszedł zjeść, a następnie przyłączył się do mnie na kanapie. Siedzieliśmy tak przez chwile, oglądając telewizję.
- Ej wiesz, chyba będe już szedł. - powiedział.
- No dobra.
Czerwonowłosy wziął swoje rzeczy, ubrał się i miał już wychodzić, kiedy to wyskoczyłam z takim dziwnym pytaniem:
- Wiesz co, jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jak masz na nazwisko..?
- Woolfen... - rzucił szybko - narazie.
- Pa - ledwo z siebie wykrztusiłam.
Kiedy już zamknęłam za nim drzwi od razu pobiegłam na górę do swojego pokoju. Otworzyłam szuflade i wyjełam z niej zdjęcie. Byłam na nim ja i mój przyjaciel z dzieciństwa. Miał on czarne włosy i eleganckie ubranie. Ja zaś byłam tam jako brunetka w różowej sukience. Siedzieliśy razem w parku. Zawsze mówiłam na niego Wilczek. Tak jakoś, bo miał podobne nazwisko do tego zwierzęcia. Zaś on do mnie Alice, bo tak mam na drugie. Położyłam się na łóżku, przytuliłam zdjęcie i dałm się ponieść wspomnienią.
~~~*~~~
- Ej Alice. Chodź idziemy do parku.
- Mam nadzieje, że nie zauważą, że nas nie ma.
- No weź nie gadaj tyle, tylko chodź. - powiedział cicho, chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy w nasze ulubione miejsce. Bawiliśmy się dobre 30 minut po czym położyliśy się na trawie. Tam on przytulił mnie mocno, pocałował w policzek i powiedział:
- Alice...jutro wyjeżdżam. Nie mówiłem wcześniej, bo chciałem spędzić z tobą ten czas tak jak zawsze...- powiedział to i łzy zaczęły mu spływać po policzkach.
- Ale jak to..? Na jak długo? - nie wytrzymałam i także się popłakałam.
- Na zawsze. Moja mama dostała nową prace i się przeprowadzamy.
- Nie, nie, nie, to nie może być prawda..!
- Ale spotkamy się jeszcze obiecuje..
Rzuciłam mu się na szyje.
- Choć, musimy wracać, bo za chwile jadę.
- Proszę, nie zostawiaj mnie.
- Też tego nie chce, ale nie mam wyboru.
Gdy już wróciliśy, mieliśmy się pożegnać poraz ostatni. Jeszcze raz powiesiłam mu się na szyi i ledwo co z siebie wydukałam:
- Wilczku, obiecaj mi jedno.
- Dla ciebie wszystko.
- Przyżeknij, że nie zapomnisz o mnie.
- Przyżekam. Kocham cię Alice.
- A ja ciebie.
W tedy mama chłopaka wzięła go za rękę i zaciągnęła do auta. Kastiel szarpał się, ale był za słaby. Gdy już ruszyli, zaczęłam biec jak głupia za samochodem, kiedy to moja mama podbiegła i złapała mnie za bark.
- Nie ma co biec kochana. - powiedziała.
W tedy upadłam na kolana i zaczęłam ryczeć. Nie zważałam na sukienkę, która będzie już nadawała się tylko i wyłącznie do śmieci, a była to moja ulubiona, ani na żadne inne rzeczy. Chciałam tylko, aby on wrócił. Niczego tak bardzo nie pragnęłam.
~~~*~~~
Po tym wszystkim sama się rozpłakałam. Jaki związek miała ta historia z Kasem? A mianowicie chodziło mi o jego nazwisko. Ale też o to, jakie czerwonowłosy ma oczy. Były one zupełnie takie same jak u Wilczka... Nie, ale to przecież nie możliwe. Postanowiłam chwile o tym nie myśleć i zajęłam się sprzątaniem domu. Gdy już skończyłam poszłam się jeszcze zdrzemnąć na godzinkę. Obudziłam się o 15. I wtedy mnie oświeciło. Postanowiłam, że się z nim spotkam. Porobimy coś i może udowodnie sama sobie, czy to na prawdę mój najlepszy przyjaciel i miłość z dzieciństwa. Tak więc zadzwoniłam do niego i umówiliśmy się w tutejszym parku. Przypomniałam sobie, że chłopak z dzieciństa nie potrafił wchodzić na drzewa, a przecież Kas jest taki wysportowany, że powinien sobie poradzić. Gdy byliśy już w parku, wysłałam pustego sms-a do chłopaka, żeby wyjął telefon. Jak to zrobił, od razu wyrwałam mu go z ręki i zaczęłam uciekać. Czerwonowłosy zaczął mnie gonić. Po chwili biegania, ujrzałam dobre drzewo. Skierowała się w jego stronę i kiedy byłam przy nim, zaczęłam wchodzić na góre. Zrobiłam to bardzo szybko i usiadłam na gałęzi w miare wysoko. On zaś powiedział:
- To nie jest fair. - powiedział to udawając wściekłego i krzyżując ręcę na klacie.
Czarnowłosy chłopczyk kilkanaście lat temu robił to idealnie tak samo.
- Oj, no prosze. Kastiel wciąż nie nauczył się wchodzić na drzewa. - zaśmiałam się.
O sekunde za późno uświadomiłam sobie, co powiedziałam. Zakryłam ręką usta. Lecz jak powiedziałam wcześniej... o sekundę za późno. Kastiel podszedł w tym momencie do drzewa i zaczął nim trząść.
- Co ty... Aaaaa! - byłam przerażona.
On w ostatniej chwilo mnie złapał.
- Dzięki, że mnie złapałś, ale lepiej sobie uważaj, bo jak jeszcze raz coś takiego zrobisz...
Czerwonowłosy położył mnie na trawie, zaczął łaskotać i nawet nie mogłam dokończyć zdania. Kiedy przestał, zaproponował, żebyśmy poszliśmy do kawiarni. Resztę dnia spędziliśmy tam. Gadając i śmiejąc się. Oczywiście nie obeszło się bez kilku docinek. Po pewnym czasie przyszła pora się pożegnać i wrócić do domów. Zasugerowałam, że odprowadze go. Nie miał nic przeciwko. A mi była ta wiedza bardzo potrzebna. Okazało się, że mieszka naprzeciw mnie. Nie mogłam w to uwierzyć... Przecież go nigdy nie widziałam w tej okolicy. Ale zarazem cieszyłam się, że tak blisko. Wróciłam do siebie, zrobiłam kopie mojego zdjęcia i wróciłam pod jego dom. Położyłam fotografie na wycieraczce, nacisnęłam dzwonek i schowałam się za krzakami tak, że wszystko widziałam. Otworzył drzwi, rozglądnął się na boki i miał już je zamykać, kiedy nagle spojrzał w dół i podniósł kopie. Przyjżał się jej. Stał chwilę w bezruchu. Samotna łza spłynęła mu po policzku i wszedł do domu. Już wiedziałam... Jednak to był on. Wróciłam do siebie myśląc nad tym wszystkim. Przecież minęło tyle lat. Oboje się zmieniliśy nie do poznania, ale wciąż można ujrzeć w nas podobieństwo. Lecz kiedy się do niego przytulam, od razu mi jakoś lepiej. Kiedy go widzę, to serce zaczyna mocniej bić. Przecież byliśy w tedy dziećmi, a ja jednak wciąż go kocham. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się do spania. To wszystko mnie troszkę przerasta.
...Kastiel...
Otworzyłem drzwi i rozglądnąłem się. Nikogo nie było. Spojrzałem w dół i ujrzałem kartkę. Podniosłem ją, jednak okazało się, że to nie była taka zwykła kartka, a kopia zdjęcia. Spojrzałem więc na nie. Poczułem silny smutek. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Weszłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Usiadłem na kanapie i zacząłem mówić do dziewczynki ze zdjęcia:
- Moja kochana Alice. Tyle lat minęło, a ja wciąż nie potrafię żyć normalnie. Miałem inne dziewczyny, gdyż próbowałem załatać pustkę w moim sercu. Jednak ich nie kochałem. Miłością mego dzieciństwa byłaś zawsze ty, ale teraz już jestem prawie dorosły. Zakochałem się w innej i za to przepraszam. Lecz wciąż tą obietnice dotrzymam i nigdy o tobie nie zapomne. Mam nadzieje, że ty pamiętasz też o mnie.
Chyba przez 5 minut bez przerwy patrzyłem się na tą brunetkę. Jednak naszła mnie pewna myśl... skąd to zdjęcie się tu znalazło? Nie miałem pojęcia. Lecz nie było to aż tak ważne. Poszedłem do swojego pokoju, i przykleiłem zdjęcie nad łóżkiem. Następnie udałem się do spania, bo było już dość późno. Około 2 w nocy obudziłem się przerażony. Śnił mi się dzień, w którym opuściłem Alice. Było idealnie tak, jak wtedy. Bałem się znowu zasnąć, bo nie chciałem kolejny raz tego przeżywać. Mama ciągnie mnie do samochodu i zamyka drzwi, żebym nie mógł wysiąść. Patrze się przez tylnią szybę i widzę zapłakaną brunetkę, która rzuca się na kolana. Zacząłem błagać, żeby się zatrzymali:
- Mamo proszę stójcie, ja chcę z nią zostać, błagam! Ja ją kocham!
- Nie wygłupiaj się i siadaj - powiedziała zdenerwowana.
Nic nie mogłem już zrobić. Patrzyłem się tylko dalej w to samo miejsce i widziałem jak znika mi z zasięgu wzroku. Płakałem coraz bardziej... Czułem jak serce mi pęka. Wiedziałem, że od tej pory nic już nie będzie takie same.
Dobra, dość tych wspomnień... znowu się rozkleiłem. Włożyłem twarz w poduszkę. Trochę się uspokoiłem i ponownie usnąłem.

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz