Rozdział 23

43 5 1
                                    

Gdyby nie to, że  już napisałam całą tą historią zawiesiłabym, bo prawie nikogo tutaj nie ma...


Rozdział 23

Iris

Czekałam, aż zwłoki Harry'ego opadną bezwładnie na moje ciało, jednak to nie nastąpiło. Otworzyłam oczy. Harry klęczał przede mną cały i zdrowy. Kiedy wychyliłam się zza jego ramienia wszystko stało się jasne. To nie przyjaciel Bruce'a strzelał. To był Sammy. Mój brat zabił łowcę dla mnie i dla Harry'ego.

- Nic ci nie jest?- zapytał. Nadal byłam w lekkim szoku, więc tylko skinęłam głową. Harry wstał i pomógł mi również to zrobić. Syknęłam w bólu. Krwawiłam i to porządnie. W końcu zostałam postrzelona.- Połóż ją, trzeba ją opatrzeć- warknął mój brat i podszedł do mnie. Przycisnął dłoń do rany, żeby zatamować krew. – Cholera, przydałaby się jakaś igła i nić. – spojrzał na Styles'a, a ten rzucił mu poirytowane spojrzenie.

- Czy ja ci wyglądam na szwaczkę? Nie noszę ze sobą takiego sprzętu. – koło nas pojawiło się dwóch młodych chłopaków. Jednego miałam okazję poznać.

- Witaj nieznajomy- powiedziałam do wysokiego blondyna. Ten wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.

- To wy się znacie?- zapytał Sam.

- Mieliśmy już okazję ze sobą rozmawiać- odarł chłopak.

- I nie zatrzymałeś jej?- warknął Sammy.

- Uspokój się, nie wiedział, że ja to ja- stanęłam w obronie chłopaka. – Ja też się dowiedziałam po fakcie kim on jest- wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani- Dean mi powiedział, że jesteś naszym bratem- wyjaśniłam- A propos: gdzie on jest? – Sam i Luke odwrócili wzrok.

- Został w mieście, miał do załatwienia parę swoich spraw.- umilkł na chwilę- Gdzie jest Noah? Nie widziałem go tutaj.

- Noah musiał zostać w obozie. Bruce strasznie go poharatał. Wyliże się, to silny chłopak- powiedziałam. – Jesteś jego bratem?- skinął głową.

- Co wy wyprawiacie? Przecież oni zaraz nam uciekną- usłyszeliśmy krzyk i chwilę później koło nas pojawił się Jim. Był dokładnie taki sam jak go zapamiętałam. W moich oczach pojawiły się łzy. Co on zrobi jak mnie zobaczy? Strzeli mi prosto w łeb. Rzuci mi obojętne spojrzenie? Przytuli mnie? Najpierw spojrzał na Harry'ego ze zdziwieniem. Potem spojrzał trochę niżej i dostrzegł mnie. Otworzył usta ze zdziwienia.- Iris?- pokiwałam głową.

- Jimmy...- głos mi się załamał. Z Sam'em i Dean'em widziałam się nie jeden raz. Jego nie widziałam od miesięcy.

- Musisz uciekać. Łowcy się wściekli i nie będą patrzeć kto jest kim. Zabiją cię, chociaż to zabronione. Wstawaj, Iris, czas ucieka- i w tej chwili dostrzegłam Adam'a. Stał za drzewami, zamaskowany. Zanim zdążyłam krzyknąć nacisnął za spust i Jimmy padł. Adam uciekł. Z mojego gardła wydobył się ryk i rzuciłam się na Jimmy'ego. Moje okulary spadły mi z twarzy, ale to nie było ważne. Ważny był Jimmy.- Twoje oczy- wyszeptał. Dostał drgawek.

- Wiem. Ale to nie ważne- powiedziałam.- Musimy cię uratować, Jimmy. Przeżyjesz, obiecuję. Niech ktoś zadzwoni po karetkę? – brat Noah'a się tym zajął. – Jim, trzymaj się- uśmiechnął się ciepło.

- Jesteś wolna- szepnął i stracił przytomność. Załkałam. Moi bracia i ich przyjaciel uklęknęli przy Jim'ie, żeby zatamować krwotok. Harry położył mi dłoń na ramieniu.

- Musimy iść, iris.

- Nigdzie nie idę!- rzuciłam i objęłam się ramionami. Nie obchodziła mnie moja rana postrzałowa czy inni łowcy. Liczył się Jim. I reszta, która nie mogła skończyć jak on.

- Iris, on ma rację- powiedział Sam i spojrzał mi w oczy. – Damy sobie radę, a ty nie jesteś tu bezpieczna. Uciekaj!- pokręciłam głową. Spojrzał znacząco na Harry'ego- Opiekuj się nią- i wtedy Harry mnie podniósł

- Tak zrobię- i pobiegł w stronę aut. Rozpłakałam się na dobre. Straciłam już rodziców i Malcolm'a. Czy teraz przyszedł czas na Jim'a?

***

Kolejne dwa dni spędziłam w łóżku. W dodatku nie swoim. Kiedy tylko wróciliśmy z misji uznałam, że nie mogę być sama, a od Harry'ego chciałam odpocząć. Noah zaproponował mi miejsce koło niego, a ja nie pogardziłam. Quinn stwierdził, że ma się nami opiekować i musi być bliżej, więc przeniósł sobie materac z pościelą i również spał z nami w pokoju Noah'a. Mając do dyspozycji cały dom korzystaliśmy z małej klitki. O stanie Jim'a nie miałam pojęcia. Może właśnie teraz odbywał się pogrzeb? Nie miałam bladego pojęcia. Cały czas męczyły mnie słowa Jimmy'ego „jesteś wolna". Co to oznaczało? Czy kiedykolwiek miałam się dowiedzieć?

Sam

- Panowie od Jim'a Singer'a?- zapytała lekarka.

- Tak. Czy już coś wiadomo?- zapytałem. Minęły dwa dni i nadal nic nie wiedzieliśmy. Z Dean'em nie było kontaktu. Czułem wściekłość w stosunku do niego. Jak on mógł nie pójść na tą akcję i nie siedzieć w tej chwili w szpitalu?

- Tak. Kula mogła odebrać mu życie, ale na szczęście do tego nie doszło. Niestety pacjent nie będzie mógł chodzić- rozluźniłem się.

- To cudownie, że żyje. Jak długo?- lekarka westchnęła.

- Już nigdy- odparła. I znów się cały spiąłem.

- Mówi pani poważnie? – skrzyżowała ręce.

- Choroby to nie są tematy na żarty, proszę pana. Jestem całkowicie poważna. – odchrząknęła- Pan Singer nie doszedł jeszcze do siebie. Jest przytomny, ale na silnych lekach, więc może nie zdawać sobie sprawy z czyjeś obecności. Na razie może odwiedzić go jedna osoba, to już panowie ustalą kto to będzie. Życzę panom miłego dnia- i odeszła. Ukryłem twarz w dłoniach. Wiedziałem jak Jim na to zareaguje. Wolałby umrzeć niż nie móc chodzić.

- Sam?- odezwał się Julian- Ty powinieneś do niego iść. Znasz go najdłużej i najlepiej- pokiwałem głową i z niechęcią podniosłem się z miejsca. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do Sali. Jim leżał na łóżku i miał otwarte oczy.

- Cześć, Jim. To ja, Sam- rzucił mi krótkie spojrzenie.- Jak się czujesz?

- Jakbym nie miał połowy organów- wycharczał. Pewnie to miało zabrzmieć jak żart, ale nie było mi do śmiechu.

- Nieźle nas nastraszyłeś.

- Gdzie Dean i Iris?- zapytał. Westchnąłem.

- Z Dean'em nie można się skontaktować, a Iris wróciła do obozu...- spojrzał na mnie wściekły.

- Jak mogłeś, matole do tego dopuścić?- fuknął. – Dean nie da sobie rady sam, a Iris nie musiała tam wracać!

- Dean zapragnął sobie życia jak człowiek, a Iris by zginęła gdyby tam została! Co miałem zrobić? !

- Chociaż ten jeden raz zrobić coś dobrze i ich uratować- oparł twardo. Zacisnąłem pięści. Nie chciałem się na nim wyżyć. Wstałem i opuściłem jego pokój. Nie zważałem na krzyki Luke'a i Julian'a. Szedłem przed siebie, nie zastanawiając się co dalej.

Demon ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz