-Dobrze, to na 14:00, tak jesteśmy umówieni- powiedziałam do telefonu smarując kanapke serkiem- tak, tak Bleecker Street 16- dodałam oblizujac palec. Zeszłam z blatu kuchennego na którym siedziałam i z talerzem w ręku poszłam do małej jadalni połączonej z kuchnią.
-Proszę się ubrać tylko bardzo elegancko. Pan Blake to bardzo poważny i porządny człowiek- powiedziała sekretarka trochę ciszej.
-Oczywiście- powiedziałam trochę przerażona.
-To do widzenia- powiedziała i rozłączyła się za nim zdążyłam coś powiedzieć.
To miała być moja pierwsza rozmowa kwalifikacjna i jak na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną przystało powinnam się denerwować. Stety lub niestety dzięki mojemu jakże wspaniałemu optymistycznemu podejściu do życia nie się nie stresowalam. Do czasu. Poważny tak? Jak mniemam wymagający także co nie za bardzo mi odpowiadało. No cóż dam radę bo jak nie ja to kto?-Elegancko ta?- gadałam sama do siebie patrząc w lustro. Skrzywilam się widząc się w takich ubraniach. To ewidentnie nie był mój styl. Miałam na sobie granatową sukienkę przed kolano obowiązkowo zakrytą przy dekoldzie, czarne szpilki, oraz szary płaszcz. Ciemne włosy rozpuszczone układały się w miekkie fale opadajac na ramiona. Całość dopelniała wielka teczka z dokumentami które mam nadzieję przekonają mojego przyszłego pracodawcę.
-Ze szminką czy bez?-zastanawiałam się patrząc na soczysta czerwien moich ust.- Dobra z tylko żeby mnie przez to nie wylali- powiedziałam i wyszłam z domu.-Dzień dobry, ja przyszłam na rozmowę o pracę- powiedziałam opierając się o wielki blat w wielkiej recepcji ,w równie wielkiej firmie. Wszędzie chodzili ludzie z dokumentami rozmawiając przez komórki. Za mną w kolejce ustawiały się 3 inne osoby z teczkami jak mniemam także na rozmowę kwalifikacyjną. Super mam konkurencję.
-Dzień dobry, pani Taylor, tak?- powiedziała sekretarka odkładając telefon i mierząc mnie wzrokiem.
-Yyyy tak- powiedziałam trochę zmieszana - Byłam umówiona na...
-Tak,tak pan Blake czeka. Pokój 30 piętro 2- przerwała mi- Kawy?
-Poproszę wodę- odpowiedziałam i podziękowałam za pomoc. Zdziwiło mnie jak dobrze mnie potraktowała. Nigdy nie byłam na tego typu rozmowie ale na filmach to wyglądało trochę inaczej. A może jednak mi się tu spodoba?-Dziękuję Suzan- usłyszałam zza drzwi pokoju 30 i szybko zdążyłam się odsunąć aby nie dostać w twarz otwierającymi się szklanymi drzwiami. Z pokoju wyszła uśmiechnięta blondynka w małej czarnej trzymając tacę z filizankami. Zaskoczona mną odskoczyła do tyłu o mało się nie wyzwalając.
- Nic pani nie jest? - zapytałam uśmiechając się przez jej reakcję.
-Nie...- zaczęła ale przerwał jej głos mężczyzny wstającego z fotela.
- W czym mogę pani pomóc? - zapytał przyglądając mi się dziwnie.
- Yy przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy- powiedziałam siadając na fotel który mi wskazał.
-Panna Graze?- spytał unosząc wzrok z nad dokumentów. Był to mężczyzna ok. 40 lekko siwiejący ubrany w czarny garnitur. Na ręce miał złoty zegarek warty pewnie tyle co cała ulica na której mieszkam
-Taylor- powiedziałam z wymuszonym uśmieszkiem. Aż tyle mam konkurentek?- Camomile Tylor- dodałam biorąc teczkę do ręki w razie potrzeby pokazania CV.
- Oh, cóż za piękne imię- powiedział opierając się o biurko- Tak samo piękne jak jego właścicielka- dodał uśmiechając się do mnie podejrzanie.
Okeeej to się robi dziwne.
-Dziękuję?- powiedziałam zmieszana jego zachowaniem podając mu moje CV. Coraz bardziej zaczęłam się bać jego zachowania.
- Te durne papiery nie są ważne kwiatuszku.- powiedział rzucając moje CV na podłogę. Po pierwsze to nie są durne papiery tylko 3 godziny wyjęte z życia, po drugie
KWIATUSZKU??
-Ważne jest to jak się reprezentujesz. A ty zachwycasz- powiedział zniżonym tonem.
- Słucham?-zapytałam oszołomiona.
- To co słyszysz- powiedział stając pół metra ode mnie- tylko nie mam pojęcia dlaczego się tak zakrywasz- dodał dotykając mojej szyji szorstką dłonią.
- Proszę mnie nie dotykać- otrząsnełam się i zrobiłam krok w tył dotykając nogami krzesła.
- Już nie rób z siebie takiej cnotki- mruknął dotykając mojego uda.
-Łapy precz zboczeńcu!- krzyknelam odsuwając dotkniętą przez niego nogę i odchodząc w tył przewracając fotel.
- Co tak ostro kwiatuszku?- powiedział rozpinając marynarkę patrząc mi w oczy- Tylko się zabawimy. Pewnie ci już mokro.
Na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze.
- Łapy precz- powtórzyłam stanowczo. Strzepując jego dłonie z moich bioder.
- Ciiii- ucieszył mnie patrząc na moje usta- Ta czerwień tak na mnie działa- powiedział chcąc mnie dotknąć. Odsunęłam się od niego szybko i złapałam za klamkę żeby otworzyć drzwi.
-Jeszcze tu wrócisz panno Taylor- słyszałam za sobą kierując się do windy. Boże gdzie ja trafiłam...
-Panno Taylor?- usłyszałam za sobą głos sekretarki- Woda.- dodała podając mi szklankę.
-Oh dziękuję- powiedziałam z najbardziej szczerym uśmiechem na świecie i zawróciłam do pokoju 30.
- Miałeś rację że wrócę- powiedziałam wylewajac zawartość szklanki na głowę mężczyzny.- Teraz pewnie tobie mokro, co?- powiedziałam i wyszłam z gabinetu z triumfalnym uśmiechem na ustach.
Chyba muszę poszukać sobie nowej pracy.Dopiero zaczynam więc dopiero po kilku rozdziałach się rozkręce. Dziękuję za poświęcenie 10 min. na tą jakże WSPANIAŁĄ KSIĄŻKĘ
Kochammmmm :*** <3