JUSTIN
Minęło kilka dni od kiedy ostatni raz widziałem Maię. Było to oczywiście nocy jej "porwania" i spotkania z ojcem. Nadal nie mogłem uwierzyć w jej słowa, czułem w nich coś niepokojącego. Była wtedy taka tajemnicza i niesamowicie rozkojarzona. Nie mogłem rozszyfrować co się dzieje, myślałem nad tym dniami i nocami.
Pewnego poranka dostałem telefon. Połączenie szło z numeru Mai. Nie zastanawiając się długo, odebrałem. Czułem co prawda strach, ponieważ dziewczyna nigdy do mnie nie dzwoniła, nie miała przecież komórki.
Moje obawy się potwierdziły. Zamiast spokojnego głosu Mai usłyszałem tylko histeryczny szloch. Natychmiast podniosłem się z łóżka na równe nogi.- Maia? - dopytałem dla pewności.
- Maia... Maia... - od razu poznałem, że to nie głos szatynki.
Kobieta dławiła się łzami i powietrzem i nie mogła nic powiedzieć.
- Kim pani jest? - zapytałem póki co spokojnie.
- Mama, mama! - krzyczała pojedyncze słowa.
- Pani jest mamą Mai? Coś się stało?
Serce biło mi jak głupie, strasznie się bałem. Nie mogłem już dłużej czekać na jej informacje, w każdej chwili mogłem wybuchnąć emocjami.
- Ona się zabiła. - za każdym słowem stawiała długi przecinek, aby wziąć głęboki oddech.
Miałem wrażenie, że zatrzymał się mój świat. Patrzyłem prosto na białą ścianę i nie mogłem wydusić słowa. Oczy napełniły mi się łzami, a ja przecież nigdy nie płakałem. Nie czułem smutku, nie czułem bólu, czułem tylko nienawiść... Właśnie odkryłem, że jestem normalnym człowiekiem. Człowiekiem z uczuciami, człowiekiem, który kocha i cierpi.
- Ale, ale jak to? - zapytałem prawie szeptem.
- Dostałam wiadomość ze szpitala, że wczorajszej nocy trafiła do nich dziewczyna. Nie miała dokumentów ani nic, zostaliśmy poproszeni na sekcję, ponieważ mieli podejrzenia co do tego, że to właśnie Maia. Niestety, wszystko się potwierdziło. Powinnam zadzwonić już wczoraj, przepraszam.
W tle usłyszałem głos ojczyma Mai. Wyrwał komórkę z rąk swojej żony i donośnym głosem powiedział:
- Jesteś dumny z tego co zrobiłeś?! Zabiła się przez ciebie!
Rzuciłem telefonem o ścianę. Roztrzaskał się na milion kawałeczków. Chodziłem nerwowo w kółko w pokoju i ciągnąłem za swoje włosy. Oddech przyspieszył mi o kilka razy, zachowywałem się jak furiat. Ubrałem się w czarne jeansy, tego samego koloru bluzę i nie zajmując się zbyt dokładnie swoją poranną higieną, zszedłem na parter domu.
- Justin, w końcu wstałeś, śniadanie zaraz będzie gotowe. - mama entuzjastycznym głosem zawołała mnie do jadalni.
Nie odpowiedziałem nic, w gardle miałem gulę zatrzymującą moją mowę. Założyłem na nogi buty, i chwyciłem w rękę kurtkę.
- Gdzie ty się wybierasz?! - ojciec wyszedł do mnie słysząc otwieranie drzwi frontowych. - Nie jesteś pępkiem świata i mógłbyś cokolwiek odpowiedzieć.
Zaciskają pięści i zęby odkręciłem się w stronę taty. Przerażony widokiem moich czerwonych i spuchniętych od zatrzymywania łez oczu zapytał tylko, czy wszystko w porządku.
Nim się spostrzegłem obok niego znalazła się mama i Crystal.- Idę rozprawić się z tym, kto zmusił moją dziewczynę do samobójstwa! - powiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
Moment później, po moim policzku spłynęła łza. Nikt nie miał siły mnie zatrzymać. Wsiadłem w samochód i pojechałem na uczelnię, gdzie chodziła Maia. Wszedłem do budynku robiąc duży hałas. Miałem farta, że właśnie trwała przerwa. Przeszedłem wszystkie korytarze w poszukiwaniu Andre. Byłem pewny, że to przez tego gnojka moja ukochana nie chciała żyć.
Gdy w końcu w oddali zobaczyłem szczęśliwego chłopaka przyspieszyłem kroku. W kieszeni spodni miałem scyzoryk, który był gotowy do użycia.
Wyciągnąłem czarnoskórego z tłumu przyjaciół za kołnierz i przyparłem go do ściany.- Zapłacisz za to, co zrobiłeś Mai. - popatrzyłem mu prosto w oczy.
- Zostaw go! I moją przyjaciółkę też! - jakaś dziewczyna za mną starała się bronić Andre, ale nie dawałem za wygraną tak prędko.
- Wy jeszcze nic nie wiecie, huh? - parsknąłem śmiechem tłumiąc ból jaki czułem w sercu.
- Co mielibyśmy wiedzieć? - spytała jakaś inna dziewczyna. - Gdzie jest Maia?
- Maia ode mnie odeszła...
- I bardzo dobrze. - wtrącił się chłopak, którego wypuściłem z uwięzi.
- Od was też odeszła.
- O czym ty mówisz? - trójka przyjaciół mojej dziewczyny popatrzyła na mnie pytająco.
- Odeszła tam gdzie będzie miała od nas wszystkich spokój. - burknąłem i szybko wyszedłem korytarzem na zewnątrz.
- Justin! Justin, czekaj! - Andre zatrzymał mnie przed samym wyjściem. - Chyba nie mówisz, że...?
- Nie żyje. Zabiła się, bo nie dość, że jej ojczym uprzykrzał jej życie, to jeszcze ty ją zgwałciłeś! - wysyczałem przez zaciśnięte zęby i odszedłem, odszedłem jak najdalej.
***
Kilka godzin po wyznaniu Justina, przyjaciołom Mai informacji o jej samobójstwie, wiedzieli już wszyscy. Rodzina, szkoła, znajomi, sąsiedzi... Załamany chłopak zapił swój smutek alkoholem. W tym samym momencie, gdy on pił po kolei każdy gatunek wysokoprocentowych trunków, w miejscach, gdzie szatynka była często widywana, rozwieszono jej piękne, czarno - białe zdjęcia i nekrologi.
Nikt nie chciał ukrywać, jak bardzo bolała ich decyzja młodej dziewczyny.
Ciało Mai, po samobójczym skoku z mostu do płytkiego strumyka, było tak zmasakrowane, że rodzice zdecydowali się na pozostawienie trumny zamkniętej podczas ceremonii pogrzebowej.
Mama dziewczyny znalazła schowany w szafce list, pożegnalny list..."Zostałam zgwałcona, ponieważ go kochałam. Byłam wyśmiewana, ponieważ był dla mnie całym życiem. On był dla was nikim, oprócz gangsterem i rozwydrzonym dzieckiem. Nienawidziliście go. Odciągaliście mnie od niego, więc spotykałam się z nim potajemnie. Robiłam wszystko, by być przy nim. Uwielbiałam, gdy mnie przytulał i całował. Dla mnie, on był całym życiem.
Nikt z was nie zapytał się mnie, co ja bym chciała. Traktowaliście mnie jak waszą własność, więc chciałam się wyzwolić... Jedyną osobą, która mogła to zrobić na ziemi był Justin, Justin Bieber, ale według was nie miał prawa mnie kochać, więc postanowiłam zniknąć z życia osób, które tego nie tolerują.
Proszę, przekażcie Justinowi, że go kocham i bardzo za nim tęsknie. Powiedzcie mu też, że do niego wrócę, ponieważ jest zbyt bliski mojemu sercu, żebym od niego odeszła.
Mam nadzieję, że chociaż wam ulżyłam i macie ode mnie spokój.
Maia Carter."~~~
Nie zabijecie mnie mam nadzieję.
Idę schować się do mojego internetowego schronu. Papa.
(Przepraszam za błędy, ale nie miałam siły go dokładnie sprawdzać)
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...