Prolog

4.2K 160 14
                                    

Jenny była w drodze na jeden z nocnych rajdów. Planowała wystartować w wyścigu jej ulubionym samochodem – Fordem Mustangiem Shelby, bestią, uwielbiającą pochłaniać paliwo z silnikiem V8 5.4 litra oraz o pięknym lakierze koloru nocy. Nawet dostosowała do niego barwę swego kasku i kombinezonu. Minimalistyczny, czarny strój z białymi akcentami i rękawiczkami oraz biały kask z psychodelicznym uśmiechem, rozciagającym się od ucha do ucha. Świetna kombinacja.

Była już niedaleko, gdy nagle zza zakrętu wyjechał słynny samochód Dominica Toretto, Dodge Charger R/T z lat siedemdziesiątych. Już po chwili jechał tuż przed nią. Była bardzo zaskoczona a także wielce podekscytowana. Normalnie ciężko jest się dostać do króla kierownicy, a teraz ona jedzie dwa metry od jego samochodu. Przez tylną szybę widziała, że Dominic nie jedzie sam, na fotelu pasażera siedziała najprawdopodobniej Mia. Po chwili za nią jechały jeszcze trzy pojazdy. Najbliżej jechał Brian O' Conner. Cały czas starała się zachować zimną krew i nie pokazać za wcześnie na co ją stać. Nie warto, nie teraz.

Po pięciu minutach była na miejscu. Zaparkowała i wysiadła. Mimowolnie wróciła myślami do czasów, w których panował zwyczaj pokazywania jaki silnik ma dany samochód. Niestety, teraz to nie jest obowiązkowe, choć byłoby pomocne. Zakończyła rozmyślania i udała się na linię startu. Tam wpadła jej w oko piękna, granatowa Honda Accord VII (2004 r.). Może i nie wyglądała na jakąś mocną i szybką, ale z pewnością całkiem ładnie się prezentowała. Oprócz niej było jeszcze kilka bardzo drogich aut z importu, ich kierowcy spoglądali na siebie nawzajem z wyższością, napinając się przy tym. Wyraźnie żółtodzioby były zbyt pewne siebie. Na szczęście ich żałosny pokaż siły został szybko przerwany, gdy na środek wyszła skąpo ubrana dziewczyna, dzierżąca w dłoni białą chustkę. Po kilku niestosownych komentarzach ze strony mężczyzn za kierownicami, dała znak i maszyny ruszyły. Odziwo wygrała Honda. Dobrze by było mieć ją w kolekcji. –– pomyślała Jenny. Szybko wróciła do samochodu i podjechała na start. Do jej okna podszedł przyjaciel każdego rajdowca, Hector. Uchyliła je.

–– Wiesz, że jak przegarsz to tracisz wóz? Jesteś pewna?

Skinęła głową na tak. Mężczyzna nic nie mówiąc, odszedł i już po chwili maszyny wystartowały. Nikt nawet się do niej nie zbliżył. Na mecie odebrała kluczyki od wściekłego kierowcy Hondy, zajęła miejsce w środku swojej bestii i już miała odjechać, lecz podszedł do niej Dominic.

–– Nieźle jeździsz. Trochę za wcześnie wrzucasz biegi, ale to i tak jest prawie niezauważalne. Jak się nazywasz? –– rzekł z lekkim uśmiechem na twarzy, opierając się o dach jej samochodu.

Nie odpowiedziała mu, nie mogła. Hector, widząc co się kroi, szybko do nich dołączył.

–– Nie wyciągniesz tego od niej. Już na pierwszym wyścigu nic nie mówiła. Nigdy nie wypowiedziała ani słowa. A przynajmniej na naszej zabawie. –– wytłumaczył, wzruszjąc ramionami.

–– Hm... Ciekawe... –– powiedział Dom. –– A wiesz chociaż ile ma lat?

–– Też nie. –– Hector niezręcznie podrapał się po głowie. –– Jest bardzo tajemniczą rywalką. Nikt nic o niej nie wie. Potrafi dobrze dochować sekretu. –– odpowiedział mężczyzna, uśmiechając się połgębkiem.

–– I pozwalasz się jej ścigać? Nawet nie wiesz czy nie jest za młoda. –– Toretto się zirytował. Nieodpowiedzialne zachowanie przyjaciela go denerwowało.

–– Jest dobra. Na początku miałem tylko małe wątpliwości, ale teraz już nie. –– Hector próbował się tłumaczyć.

–– Jak uważasz. –– Dominic machnął ręką i zwrócił się do dziewczyny, która nadal siedziała w samochodzie, nawet się nie ruszając. –– Może się pościgamy? –– już miała odmówić, lecz łysy mężczyzna sprostował. –– Spokojnie, nie o samochody tylko o pieniądze.

Po krótkim namyśle Jenny skinęła głową. W tym momencie włączył się ich znajomy.

–– To o ile walczycie?

–– Na początek może coś małego... Dwa patyki? –– zaproponował Toretto.

Zgodziła się. W kieszeni miała co prawda dziesięć, ale nie chciała przesadzać, z resztą, dwa to zawsze coś.
Po dwóch minutach stała już na starcie. Hector we własnej osobie dał znak i ruszyli. Dziewczyna od razu zauważyła, że to nie będzie taki łatwy wyścig. Walka była zacięta. Pod koniec odpaliła nitro i tylko dzięki temu wygrała. Dom był dosłownie centymetry za nią. Na mecie zrobiła efektowny drift obracając pojazd o sto osiemdziesiąt stopni, wprost na przeciwnika. Wysiadła i w mgnieniu oka otrzymała swoją nagrodę z rąk zadowolonego rywala. To było podejrzane.

–– Gratuluję. To turbo Cię uratowało. Inaczej byś przegrała, ale muszę przyznać, masz dobre wyczucie czasu.

Bardzo chciała mu coś odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Czyjś nerwowy głos rozbrzmiał w głośnikach. Były to tylko dwa, dobrze wszystkim znane słowa.

–– Gliny jadą!

F&F: Inna wersja MOCNA KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz