1

31.4K 1K 173
                                    






                                                                                                     1





Życie w miejscu, o którym zawsze marzyła by w nim  mieszkać, nie tak się miało zacząć.

Anna wysiadła wprawdzie na dworcu, na którym miała wysiąść, ale nie spodziewała się, że jak tylko usiądzie na ławce, żeby chwilę odsapnąć, to zaraz ktoś pozbawi ją bagażu. Plecak, z niemal całym dobytkiem jaki miała, rozpłynął się jak kamfora.

Zrozpaczona rozglądała się wokół, ale przecież kto miał coś zauważyć, skoro niemal wszyscy biegali po dworcu spiesząc się to tu to tam.

Naprzeciwko niej siedział starszy mężczyzna i czytał gazetę. Podeszła do niego na paluszkach, jakby bała się, że go wystraszy.

-Przepraszam- zagadnęła nieśmiało.

Mężczyzna podniósł wzrok, ale wyszczerzone w zakłopotanym uśmiechu zęby młodej damy nie zrobiły na nim wrażenia. Wyglądał nawet na rozzłoszczonego.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy nie zwrócił pan przypadkiem uwagi, kto kręcił się obok mojego plecaka?- nie przestawała się uśmiechać.

-Czy ja wyglądam na kogoś kto byłby zainteresowany twoim plecakiem?- zapytał.

-No nie- odparła.

-No właśnie- mruknął i z powrotem zagłębił się w lekturze.

Lekko zdezorientowana stała jeszcze chwilę w miejscu, ale później odwróciła się na pięcie i odeszła. No tak. Nikt nie mówił, że zostanie przywitana kwiatami.

Ale co teraz? Kompletnie nie znała miasta. Nawet się nie spodziewała, że tak szybko tu wyląduje. Miała w planach przyjazd do Alover, ale dopiero wtedy, gdy oszczędności by jej na to pozwoliły. Teraz nie miała nic, bo szef-idiota wyrzucił ją z pracy tylko dlatego, że była uprzejma i zaoferowała obcemu człowiekowi kawę na koszt firmy. Nie pomogły późniejsze tłumaczenia, że zapłaci za tę cholerną kawę z własnej kieszeni.

"-Nie jesteśmy instytucją charytatywną- mówił szef. -Teraz każdy może postać na deszczu pół godziny i powiedzieć, że nie ma pieniędzy, żeby tylko dostać darmową kawę."

Że też nigdy nie mówi tak, kiedy przychodzą jego "przyjaciółki". Ile to już kaw wypiły na koszt firmy, a później śmiały się z jego naiwności? Nie raz słyszała jak chichotały między sobą, kiedy tylko wrócił na zaplecze do swojego biura. Ale czego może oczekiwać  nieprzyjemny w obyciu czterdziestolatek, który, kto wie, może wciąż jest prawiczkiem? Współczuła mu, żałowała go. Niemniej okazał się palantem, zwalniając ją za taką pierdołę.



Teraz stała  sama pośrodku wielkiego peronu, owszem pięknego, ale nieprzyjaznego, i zastanawiała się co dalej. Pieniądze, które miała przy sobie mogły wystarczyć na kilka dni tylko  na to, żeby nie umrzeć z głodu. Ale nie ma mowy o jakimkolwiek noclegu.

Zmęczona chodziła po mieście próbując chociaż zorientować się w ulicach, miejscach, ludziach. Kiedyś jakiś przejezdny w Cassopolis powiedział jej, że każde miasto ma niepowtarzalny klimat,  który tworzą właśnie ludzie. Każde miasto tętni innym rytmem, narzuconym przez mieszkańców. Jak jest tutaj, w Alover?

Idąc bulwarem nie podziwiała widoków, chociaż zachód słońca był imponujący, i odbijających się w rzece zabudowań z drugiej strony. Martwiła się. Na dobrą sprawę nie miała dokąd wrócić, bo do tej pory mieszkała w wynajętym od właściciela kawiarni, pokoju. Skoro wyrzucił ją z pracy,  wyrzucił ją z pokoju. Jednak, gdy się nad tym głębiej zastanowiła, to jakoś nie mogła uwierzyć,  że chodziło tylko o "kawę na koszt firmy". Bez przesady, szef nie był aż takim dupkiem. Jednak nie ma co wnikać w decyzję człowieka, na którego łaskę była skazana do tej pory. Teraz musi znów radzić sobie sama.

Zmiana(Seria Black cz. 1) Zostanie wydana!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz