-Boże co za dzień- powiedziałam przekręcajac klucz w drzwiach do domu. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co się stało niecałe 20 min temu. Poszłam na rozmowę o pracę do firmy której prezes chciał mnie zgwałcić. Jej, to musi brzmieć wspaniale. Co to w ogóle był za facet? I ta Suzana czy jakoś tam wychodząca rozradowana z gabinetu prezesa i jej uśmieszek... Naprawdę nie chcę wiedzieć co się działo przed moim wejściem. Fuu. Z nim?
-Muszę poszukać nowej pracy. Oby normalnej.- pomyślałam i weszłam po schodach do sypialni. Musiałam przebrać się i przy okazji zmyć z siebie te jego ohydne łapska biorąc prysznic.Zawiązałam ręcznik na mokre włosy i ubralam się w domowe ciuchy czyli za dużą koszulę flanelową i szorty. Do ręki wzięłam laptopa i zeszlam po schodach do salonu. Rozlozylam się na wielkiej kanapie i włączyłam mtv. Otworzyłam laptopa i weszłam na ostatnio najczęściej odwiedzaną stronę. Oczywiście z ofertami pracy. W tle leciały teen moms a ja desperacko szukałam pracy wertując wszystkie ogłoszenia. Ale się zgrało. No dobra może nie wszystkie. Praca w rzeźni mnie nie za bardzo interesowała, ale po za tym nie wybrzydzam.
-Ok czas się ogarnąć, poznać miasto, wyjść do ludzi- mruknęłam wstając z kanapy, próbując zmotywować się do życia. Po prawie 2 godzinach patrzenia w ekran laptopa moje oczy umierały. Ale nie mogłam tak marnować życia sama w domu. To nie w moim stylu. Pobieglam po schodach do sypialni myśląc o planach na dzisiejszy wieczór.
-Może pójdę do klubu kogoś poznać albo na zakupy- powiedziałam do siebie zdejmujac ręcznik z głowy i wieszajac go na barierce balkonu- Albo do restaura...-przerwałam słysząc huk z ulicy
-Auu!-usłyszałam i spojrzałem w dół wychylajac się przez balkon.
Na samochodzie mojego sąsiada leżał mężczyzna z ręcznikiem na głowie. Moim ręcznikiem
-O mój boże- powiedziałam przerażona patrząc w dół- Nic Panu nie jest!?!- krzyknelam i pobieglam po schodach na dół o mało co nie zabijając się o swoje nogi. Szarpnęlam za drzwi i bez butów wybieglam do leżącego mężczyzny.
-Nic Panu nie jest?!?- zapytałam się ponownie cała się trzęsąc- Halo?!- dodałam zdejmujac ręcznik z jego twarzy. A więc tak
wygląda moja ofiara. Był to blondyn o ciemnych niebieskich oczach patrzacych prosto na mnie.
Uśmiechnęłam się delkatnie widząc że żyje i w miare kontaktuje.
-Jak się pan czuje, co pana boli?- pytałam jak profesjonalna ratowniczka. Mama by była ze mnie dumna. Może nie z tego że prawie zabilam człowieka, ale z mojego opanowania. Byłam jak oaza spokoju. No prawie.
- atdhukv jxfunioo idehcj- wymamrotał coś mężczyzna próbując wstać.
-Słucham?- zapytałam przerażona.
-Przeziębi się Pani- powiedział siadając na chodniku. Jego niebieskie oczy patrzyły prosto na mnie.
-Słucham?- powiedziałam uśmiechając się rozbawiona jego postawą. Przed chwilą wpadł w samochód (na szczęście zaparkowany) i prawie się nie zabił bo jakiejś głupiej lasce spadł ręcznik z balkonu, a on się martwi że się przeziębie.
Boże co za człowiek...
-Nic mi nie będzie- powiedziałam uśmiechając się. Teraz dopiero zauwazyłam jaki pokaźny tłumik gapiów zebrał się dookoła.
Jeszcze raz popatrzyłam na mężczyznę. Miał lekko poharatany policzek i z nosa leciała mu krew. Jedną ręką trzymał się za głowę która na pewno też ucierpiała.
- Może Pan wstać?- zapytałam podając mu rękę.
On tylko kiwnął głową i wstał bez mojej pomocy. Muszę przyznać że jak leżał nie był taki wysoki. Był chyba 15 cm wyższy ode mnie plus ok. 3 cm lekko przyklapnietych (pewnie przez ręcznik) blond włosów wpadających mu do oczu.
-Ile Pan palców widzi?- zapytałam wystawiając mu przed nos dłoń. Skrzywił się lekko i dotknął swojej głowy.
- O mój boże tak właśnie myślałam-powiedziałam nerwowo przeczesujac włosy- Będziemy musieli jechać do szpitala.
-Nie, nie, nie. Nie trzeba- powiedział szybko chcąc odejść- Nic mi nie jest.
-No właśnie widzę- mruknęłam i prawie wepchnęłam go do swojego domu.-Jeszcze raz bardzo Pana przepraszam- powiedziałam kolejny raz przeszukując szafki w kuchni za gazą do opatrunku.
- A ja jeszcze raz mówię że nic się nie stało- powiedział uśmiechając się. "Pewnie. Nic się nie stało. Prawie cię zabiłam a ty się uśmiechasz i mówisz że nic się nie stało. Człowieku ty chyba jesteś nienormalny" pomyślałam. "O boże a jak to przez ten wypadek jest taki wesoły? Może mu coś z mózgiem zrobiłam?"
-Caleb- powiedział wystawiając rękę w moją stronę.
-Oh, Camomile- szepnęłam podając mu rękę.
- Nietypowe imię- powiedział- Ale inne jest piękne.
-Dzięki- mruknęłam odwracając się w stronę wreszcie znalezionej apteczki. Poczułam że moje policzki robią się czerwone.-Dobrze Caleb-powiedziałam z naciskiem na imię- Teraz nie możesz nawet drgnąć-dodałam zbliżając się do niego z zamiarem zrobienia opatrunku.
- Masz jakieś papiery?- zapytał szybko tym samym zatrzymując mnie nad jego raną.
-Coo?- zapytałam zdziwiona odsuwajac się od jego twarzy.
- Jesteś pielęgniarką czy coś?
- Nieeee...?- odpowiedziałam zdezorientowana jego pytaniem.
- Ale wiesz co robisz?- dopytywał uśmiechając się lekko.
Posłałam mu pytające spojrzenie marszcząc brwi.
- Pytam czy jesteś pewna, że gaza z jogurtem- spojrzał na blat za mną- truskawkowym pomoże szybciej zagoić mi ranę?- zapytał próbując ukryć śmiech.
Niestety nie udało mu się.
- Wiem co robię. Czytałam w internecie że to pomaga na rany...- przerwał mi.
- Na rany po poparzeniach- skończył uśmiechając się szeroko- Oh, i nie koniecznie truskawkowy- dodał.
- Polemizowałabym ale niech Ci będzie- powiedziałam, odsuwajac się od niego i podchodząc w stronę apteczki. Od początku nie wiedziałam co zrobić więc pomyślałam że sposób na oparzenia może złagodzić trochę ranę. Ale nie, musiał się trafić ekspert w sprawach opatrunków.
"Czyli główka pracuje na pełnych obrotach"pomyślałam i podeszłam do niego.
- No dobrze, może nie jestem najlepsza w opatrunkach- przerwałam gdy zaczął się cicho śmiać- ale bardzo dobrze wiem gdzie jest szpital i drzwi wyjściowe- powiedziałam starając się udawać obrażoną
- Ja nic takiego nie powiedziałem- bronił się- i naprawdę nie ma potrzebny żeby jechać do szpitala...
- Matko, ale jesteś ranny, a ja nie umiem ci pomóc!- powiedziałam dosyć głośno- I do tego jesteś ranny przeze mnie...- dodałam nerwowo przeczesujac włosy.
- O Matko, to tylko drasnięcie- przedrzeźniał mnie z uśmiechem na ustach.
- Wkurzasz mnie!- krzyknęłam mu prosto w twarz.
- Ty też mnie wkurzasz!- krzyknął po mnie.
- I jesteś okropnie przemądrzały!
- Nie to ty jesteś okropnie przemądrzała!
- No i super- powiedziałam trochę ciszej
- No i fajnie- mruknął
Po naszej dość dziwnej wymianie zdań nastąpiła niezręczna cisza. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Właśnie nakrzyczałam na prawie nieznajomego (znam imię) mężczyznę, którego omal nie zabiłam.
- No to teraz, jak poznaliśmy się już trochę lepiej może coś zjemy?- zapytał z uśmiechem na ustach.No to się troszkę naczekaliście na TRZECI rozdział :)
Mam nadzieję że nie jest tak straszny...PS: Komentarze i gwiazdki MOTYWUJĄ!!!! <3