Prolog

776 53 13
                                    

Syriusz Black

Gdy pokój dziecięcy w domu rodzinnym Blacków był pogrążony we śnie. Na zewnątrz słońce już prawie sięgało zenitu. Ciężkie, grube zasłony pozwalały w środku zachować miły półmrok. Niestety nagle przyjemną atmosferę przerwał huk! To puchacz rozbił się o szybę budząc smacznie śpiących chłopców, a w szczególności Regulusa,który miał bardzo płytki sen. To właśnie dzięki niemu cały dom wiedział co przyniosła sowa,bo chłopiec otworzywszy kopertę znalazwszy w środku zaproszenie do nauki w Hogwarcie dla swojego brata - czyli mnie - postanowił podzielić się tą wiadomością, wykrzykując na całe gardło:
-Syriusz dostał list z Hogwartu!!! Syriusz dostał list z Hogwartu!!!
Te wrzaski - ku mojej uldze - po chwili uciszyła mama wpadając do pokoju, jak tornado i nakazując mu się zamknąć. Posłusznie umilkł, ale nadal było widać, że rozsadza go wewnętrzna energia. Ja choć udawałem zachwyconego,bardzo przejmowałem się, że nie spełnię oczekiwań rodziców i przyniosę hańbę rodowi, coś podpowiadało mi że tak właśnie będzie. Schodząc na śniadanie,jak zawsze w przymusowym eleganckim stroju rozmyślałem, jak będzie wyglądało moje życie bez ciągle niezadowolonej rodzicielki i surowego ojca przy boku. Z zamyślenia wyrwał mnie głos matki:
- Siadaj i jedz szybko ojciec czeka na ciebie w gabinecie!
Bez słowa siadłem na swoim stałym miejscu obok mamy i na przeciwko Rega. Gdy na niego spojrzałem lekko się do mnie uśmiechnął, tak aby nikt inny nie zauważył, a następnie znów spoważniał. Srebrna zastawa mieniła się w słońcu, ale mi nie chciało się jeść choć nie wątpiłem w uzdolnienie naszego skrzata domowego. Moje myśli krążyły wokół nowej szkoły. Zastanawiałem się już nad tym wcześniej, ale teraz wydawało to się nieuniknione i bardzo bliskie. Zawiedzenie oczekiwań mamy, która pokładała we mnie wielkie nadzieje wydawało się zbrodnią niewybaczalną, a jednak nigdy nie zgadzałem się z poglądami rodzinnymi oraz nie widziałem sensu w potępianiu osób gorszej krwi i cenieniu czystych rodów. Dopiero po chwili zauważyłem, że zastygłem pochłonięty rozmyślaniami z widelcem w półdrogi do ust, a mój kochany braciszek dławi się ze śmiechu. Prubując zachować resztki godności wstałem poprawiłem szatę i ruszyłem w kierunku pokoju ojca. Prowadziły do niego stare drzwi zdobione w dziwny nieregularny wzór, który cały czas presuwał się wijąc po drewnie,przypominał trochę nietypowe winorośla poskręcane w niektórych miejscach, ojciec często odgrażał się, że wymieni je na nowsze i bardziej tradycyjne wejście,ale puki co na słowach się skończyło. Za każdym razem gdy przed nimi stawałem wywoływały we mnie wrażenie że skrywają jakąś tajemnicę, a gdy nadejdzie odpowiedni momęt to pokażą ją światu. Nacisnąłem klamkę i popchnąłem drzwi, ze środka doszedł mnie zapach starych książek i wiekowego drewna tak bardzo przezemnie znienawidzony. Przypominał mi on godziny spędzone z nosem w zakurzonych tomiskach pod czujnym okiem ciotki. Ojciec spojżał na mnie z dezaprobatą i powiedział:
-Synu pierworodny-tu zrobił znaczącą przerwę dając mi do zrozumienia, że to wielki przywilej, taki tytuł-dostałeś list i zostałeś przyjęty do Hogwartu. Nie zawiedź nas i pamiętaj nie masz się czym martwić w Slitherinue, poznasz inne wpływowe osoby czystej krwi wśród których napewno znajdziesz jakąś bogatą ślizgonke dla siebie. Opiekun domu węża Slaghorn, nauczyciel eliksirów, poprowadzi cię odpowiednią drogą tak abyś w przyszłości dużo osiągnął i był wybitnym czarodziejem-jakbym sam dobrze tego nie wiedział, szkoda że nawet co do mojej żony ma ściśle określone kryteria.
-Dobrze rozumiem ojcze-powiedziałem zachowując kamienną minę-Czy mogę już iść?
-Oczywiście to wszystko co chciałem ci przekazać.
Szybkim krokiem opuściłem pomieszczenie. Napięcie które tam panowało nie było przyjemne. Postanowiłem jednak, że dzisiaj nie rozzłoszczę go,pozwalając wszystkim cieszyć się spokojnym dniem, co naprawdę rzadko się zdarzało. Zwykły dzień wyglądał raczej tak:
Ze snu wyrywał mnie krzyk matki czemu jeszcze nie ma mnie na śniadaniu. Następnie to zazwyczaj ona wpadała w jakąś przygotowaną za wczasu pułapkę i rzucała we mnie kilkoma zaklęciami, a ja zwiewałem do pokoju. Wysłuchiwałem przez zamknięte drzwi jaki to jestem nieodpowiedzialny i przynoszę hańbę rodzinie. Czasami udawało jej się otworzyć (lub wyrwać z zawiasami) drzwi, co przynosiło jeszcze gorsze efekty, bo zazwyczaj do obrony używałem wszystkiego co mi wpadło w ręce, ponieważ nie miałem własnej różdżki. Tylko z Regiem miałem naprawdę dobre kontakty.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 13, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Huncwoci-co by było gdyby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz