TaoHun

621 43 23
                                    

Było już ciemno. Za sobą usłyszałem dość przerażający dźwięk zamykanych, ogromnych, metalowych drzwi. Westchnąłem głęboko i ruszyłem w stronę kilkumetrowego ogrodzenia. Właśnie tyle dzieliło mnie od wolności. Pragnąłem tego zasmakować odkąd tu trafiłem, czyli od pięciu lat. Mimo to w stronę ostatniego muru ruszyłem powolnym krokiem. Bałem się rzeczywistości, która mnie czeka, brak osób, do których mógłbym się odezwać. Jednocześnie zastanawiałem się, kto przyczynił się do mojego wcześniejszego wyjścia. Chciałbym do tego dojść, ale nie miałem żadnego punktu zaczepienia, więc musiałem z tego zrezygnować. Minąłem ostatnie ogrodzenie więzienia, do którego trafiłem przez tego sukinsyna. Ojciec sprowadzał do domu dziwki, a mama w pokoju obok ledwo wytrzymywała ból. Leżała przykłuta do łóżka nic nie mogąc zrobić. A kiedy chciał odłączyć jej kroplówkę, gdy spała, nie wytrzymałem. Chwyciłem nóż i wbiłem w jego ciało, patrząc mu prosto w oczy. W oczy, których nienawidziłem. Nie wiem, w jakie miejsce trafiłem, ale okazało się skuteczne. Wtedy bałem się. Po wszystkim nie umiałem o tym od razu opowiedzieć. Teraz nie czuję nic, jest mi to obojętne. Moja mama też nie żyje. Zmarła cztery lata temu, a ja nawet nie mogłem być na jej pogrzebie. Tęsknię za nią, bo to jedyna kobieta w moim życiu, którą darzyłem miłością. Do dziś pamiętam jej cudowny uśmiech, kiedy usłyszała o moich zdanych egzaminach, później pierwszej pracy. Nie chciałem mieć w pamięci jej bólu, tylko radość i miłość wypełniające jej ciemne oczy.
-Cześć.- nagle usłyszałem spokojny męski głos, dochodzący gdzieś z boku. Odwróciłem się w tamtą stronę, po czym ujrzałem w blasku latarni chłopaka o srebrnych włosach, w czarnym płaszczu do połowy ud, a ręce miał schowane w kieszeniach. Emanował spokojem, a jednocześnie miałem wrażenie jakby skupiał się na mojej twarzy. Twarzy osoby, która była w stanie zabić z miłości. Czy teraz byłem tym samym człowiekiem? Nie wiem, zbyt mało czasu minęło od momentu tej świadomości, żebym mógł to ocenić.
-Cześć.- odezwałem się w końcu, przypominając sobie o obecności chłopaka. Wydaje mi się, że nie znam jego imienia, ale twarz, jakby podobna do kogoś, kogo znam lub znałem. Nie potrafiłem rozpoznać tej osoby, mimo to miałem wrażenie, że nie widzimy się pierwszy raz. Nie spuszczałem z niego wzroku, ciekawiła mnie jego obecność. Chłopaka, którego nie do końca kojarzę, ale zaczyna mnie interesować. Jest ładny, powiedziałbym nawet, że przystojny. Zbliżył się do mnie, a ja mogłem wyłapać szczegóły jego twarzy. Pełne, ale zarazem subtelne usta, nieduży nosek i oczy delikatnie podkreślone czarną kreską. Patrzyłem na niego próbując sobie cokolwiek skojarzyć.
-Nie pamiętasz mnie?- staje jakieś pół metra przede mną, nie spuszczając wzroku z moich tęczówek. W zasadzie nie dziwi mnie to pytanie, ale jego twarz w mojej pamięci jest niczym kreska na największym z obrazów. Wiem, że ona tam jest, ale niespecjalnie się ujawnia. Cały ten czas patrzę na niego próbując sobie coś przypomnieć. Nic, oprócz tych oczu.
Chłopak widząc, jak rozmyślam, uśmiechnął się jednym kącikiem ust, przechylając lekko głowę.
-Miałem wtedy kolorowe włosy. Kochaliśmy się u mnie w pokoju. W dniu, kiedy zabiłeś swojego ojca.- mówi, a do mnie wszystko wraca. Nie pamiętałem go przez stres, który został mi zafundowany jakąś godzinę po naszym pożegnaniu. Inaczej nigdy nie zapomniałbym takiego chłopaka, jakim był on. Pamiętam tamten wieczór. Wtedy siostra opiekowała się mamą, a ja wyszedłem z domu, żeby się wyluzować. Tamten czas był dla mnie bardzo stresujący ze względu na ojca i jego zagrania. Poszedłem do klubu, tam spotkałem kolorowego chłopaka z sąsiedztwa. Zachwyciłem się jego urodą i błyskotliwością. Wtedy chciałem, żeby nasza znajomość toczyła się dalej, ale los chciał inaczej. Dopiero teraz znów się spotykamy. Czy mam wobec tego nadzieję? Chyba tak.
-Sehun, prawda?- odezwałem się, spokojnie się uśmiechając.
-Tak, we własnej osobie.
- Nie rozumiem, dlaczego tutaj jesteś? Skąd wiedziałeś, kiedy wychodzę?- chciałem zadać mu tyle pytań jednocześnie. Poczułem dziwne uczucie przyjemności, że ktoś o mnie pamiętał.
-Bo to ja to wszystko załatwiłem. Chciałem, żebyś wyszedł, Tao.- Sehun powoli zbliżył się do mnie i przytulił, jakby z utęsknieniem na to czekając. Odwzajemniłem gest zastanawiając się, dlaczego to wszystko miało miejsce, czemu on tutaj jest, czemu czekał i dlaczego się teraz przytulamy. Przecież minęło tyle czasu, a ja mimo okoliczności zrobiłem coś okropnego. Miałem mały mętlik w głowie, ale coś mi podpowiadało, że wszystko jest w porządku. Na ten moment to było to, czego potrzebowałem, trochę czułości. Przez te cholerne pięć lat nie zaznałem ani grama tego uczucia i boję się, że straciłem w tym umiejętności. Na tę chwilę wszystko było tak, jak miało, ale czy ja będę potrafił okazywać komuś uczucia przez dłuższy czas? Mówić kocham cię, całować nie tylko podczas zbliżeń? Czy w ogóle będę umiał spędzać z drugą osobą czas? Czy będę umiał kochać? Mętlik w mojej głowie narastał, a chłopak mi w tym nie pomagał. Wzbudził we mnie wspomnienia z tamtej nocy, które są czymś wspaniałym, wyjątkowym. Nawet moje ciało reaguje na moje myśli. Przyjemne ciepło rozlewa się po moim ciele, a w środku, jakby łechcą mnie jakieś skrzydełka.
-Chcę Ci pomóc.- szepnął koło mojego ucha, po czym uwolniliśmy się z uścisku.- Pojedziemy do mnie i porozmawiamy, nie chcę tego robić w tym okropnym miejscu.- ostatnie słowa mruknął cicho pod nosem, a ja ledwo zrozumiałem. Przytaknąłem ruchem głowy, podnosząc torbę z ziemi i pokierowałem się za chłopakiem. Miał bardzo szczupłe nogi, jak i całe ciało. Poruszał się swobodnie, ale z gracją, jakby chodził po wybiegu. Prezentował się idealnie. Wsiedliśmy do białego, sportowego auta, po czym ruszyliśmy dość gwałtownie. Przez kilka minut trwała między nami cisza. To może dziwne, ale na początku wystraszyłem się jej, bo nie poczułem jakiejkolwiek niezręczności. Tyle razy o tym myślałem, bojąc się, że nie będę umiał tak po prostu rozmawiać. O rzeczach niekoniecznie ważnych. Przez pięć lat cisza stała się moją codziennością, wiedziała o moich myślach, wspomnieniach.
-Nie przejmuj się, będzie dobrze.- usłyszałem spokojny głos chłopaka, na co odwróciłem się w jego stronę na fotelu. Pasy mi to trochę uniemożliwiały, ale jakoś sobie poradziłem. Staliśmy na światłach, a Sehun patrzył na mnie uważnie. Miałem wrażenie, jakby wiedział jakie są moje myśli i obawy. Nie przeszkadzało mi to, a jego obecność sprawiała, że przestałem czuć ogólną samotność. On po prostu był. Nic pretensjonalnego. Tylko, czy będę potrafił się odwdzięczyć?
-Zawieziesz mnie jutro na cmentarz?- zapytałem spokojnym głosem, nie spuszczając wzroku z profilu chłopaka. Był skupiony na drodze, mimo to słuchał mnie.
-Przejdziemy się, jest blisko mojego domu.- odparł, skręcając na jedną z posesji po lewej stronie.
-Dziękuję.-szepnąłem odpinając pasy.
-Nie rób tego, nie musisz.- posłał mi spokojny uśmiech, na co odpowiedziałem tym samym. Wysiedliśmy z auta, a ja rozejrzałem się dookoła. Z tego, co pamiętam to niewiele się zmieniło. Te same domy, ogrody. Wszystko powoli do mnie wracało. Wziąłem torbę z tylnego siedzenia i poszedłem za chłopakiem. Weszliśmy do obszernego domu, na co Oh ściągnął płaszcz i rzucił go niedbale na kanapę w salonie. W tym miejscu praktycznie wszystko się zmieniło, jedynie kominek był tam, gdzie wcześniej.
-Może pójdziesz się odświeżyć, a ja zrobię nam herbatę, hm?- zaproponował biorąc moją torbę.
-A masz wino?- zapytałem pozbywając się butów.
-Wszystko rozumiem.-zaśmiał się pod nosem, pokazując stojak z butelkami.- Łazienka jest na piętrze, pierwsze drzwi po lewej. Są tam jakieś ubrania.
Przytaknąłem, udając się schodami do góry. Kiedy stałem już pod prysznicem, a woda spływała po moim nagim ciele, czułem się wspaniale. Z pierwszą minutą tej czynności wróciła ta wyjątkowa intymność kąpieli. Delektowałem się nią, jakby bojąc się, że ją stracę. W tym samym czasie moje myśli krążyły wokół srebrnowłosego. Był dla mnie kimś znajomym, a jednocześnie, jakby obcym. Sporo się zmienił, mimo to jest tą samą osobą, z którą kochałem się pięć lat temu i miałem jakieś plany. W momencie morderstwa wszystko się rozmyło, ale to nadal jest Sehun. Śliczny chłopak, wzbudzający we mnie różnorodne uczucia. Swoim zachowaniem, jak i ciałem oraz urodą. To on postanowił mnie wyciągnąć z więzienia. Dlaczego? Co go do tego skłoniło? Jak mogę tłumaczyć jego zachowanie? Chciałem zadać mu tyle pytań, porozmawiać na wiele tematów.
Szybko wyszedłem spod prysznica, susząc włosy ręcznikiem. Opadły niesfornie na obie strony twarzy, przez co musiałem co chwilę przeczesywać je palcami. Ubrałem dresy i luźną koszulkę, po czym zszedłem na dół. Chłopak właśnie nalewał trunek do dwóch kieliszków.
-Widzę, że sobie poradziłeś?- zerknął na mnie, uśmiechając się spokojnie.
-Tak, to było to, czego potrzebowałem.- odpowiedziałem tym samym gestem. Oboje wyszliśmy na werandę, która była oszklona, więc warunki atmosferyczne nie miały znaczenia. Była na niej duża kanapa, stolik, huśtawka ogrodowa i kilka puf. Na stojakach były porozkładane kwiaty, a w dwóch kątach nieduże, stojące lampy. To miejsce było wręcz urocze i bardzo przytulne. Od razu dobrze się tam poczułem. Usiedliśmy na kanapie, bokami opierając się o oparcie. Byliśmy dość blisko siebie. Czułem, że ten wieczór będzie dla nas wyjątkowy.
Srebrnowłosy upił łyk wina, po czym odstawił lampkę na stolik. Nie mogłem oderwać wzroku od jego ust, które tak dokładnie, a jednocześnie delikatnie przywierały do szkła. Kiedy lekko zmarszczył wargi, a czerwony płyn je zmoczył. To było nieziemskie.
-Podziwiam cię.- odezwał się pierwszy, patrząc mi w oczy.
-Dlaczego?- spytałem, nie do końca wiedząc, o co może mu chodzić.
-Bo nie bałeś się zabić swojego ojca, a ja nie miałem odwagi, żeby zrobić choć krok i uratować brata...
-O czym ty mówisz?- nie pamiętałem, żeby w jego rodzinie były jakiekolwiek problemy. Znałem go jakiś tydzień przed tym dniem, a jego rodzina uchodziła za wzorową i nic mi nie było wiadomo.
-Zatarł z jakąś bandą dilerów, a pewnego dnia przyszli po swoje. Nie umiałem mu pomóc, było ich kilkoro. A ty? Potrafiłeś zabić swojego ojca, nie cofnąłeś się przed niczym.
-To nie porównywalne sytuacje, Sehun. Nie mogłeś nic zrobić, skoro było ich kilku. Nie analizuj już tego. Miej swojego brata w sercu, to jest najważniejsze.- odparłem, łapiąc szczupłą dłoń. Chłopak wydawał się, jakby odporny, na niektóre czynniki, ale to były tylko pozory. Jak ja zaraz po morderstwie, idealnie się maskowałem, a w środku panowała burza. Dopiero potem nauczyłem się, jak egzystować ze swoimi myślami, żebym sam ze sobą czuł się dobrze. Dałem chłopakowi chwilę na opanowanie, a sam zastanawiałem się, o co powinienem się zapytać najpierw. Chciałem dostać tyle informacji, ile było tylko możliwe, ale czy chłopak będzie do tego skory? Nie wiem, co się czai za jego czynami. Nie puszczałem jego dłoni, a Sehun sunał kciukiem po wierzchu mojej. To był bardzo przyjemny gest i żaden z nas nie chciał tego przerywać.
-Dlaczego mnie wyciągnąłeś?- zapytałem, przenosząc wzrok z naszych rąk na sehunową twarz.
-Bo pięć lat to wystarczająco dużo czasu.-jego wzrok stał się inny, jakby zamyślony, a jednocześnie czymś ożywiony. Chciałem odgadnąć jego uczucia.
-Dokładnie na co?
-Na zrozumienie swoich czynów i uczuć.- spojrzał przez szybę na obszerny ogród, kontynuując wypowiedź.-Tamta noc nie była dla mnie bez znaczenia. Rok po twoim aresztowaniu zacząłem się statarać o wcześniejsze wypuszczenie, jednak procedury i zasady nie dały się ominąć. Wspólnie spędzony czas, kiedy dotykaliśmy swoich ciał bez żadnego skrępowania, pocałunki, to jak seksownie szeptałeś do mojego ucha, sprawiając ciarki na moim ciele. To wszystko sprawiło, że nie potrafiłem zapomnieć i musiałem znów cię zobaczyć, poczuć twoją obecność.-chłopak spojrzał na mnie, niemiłosiernie błyszczącymi oczami. Jego słowa uderzyły we mnie, wcale nie raniąc. Były jak kule pamięci, które przypominały tamtą chwilę i sprawiały, że zacząłem uśmiechać się w zamyśleniu. Powróciły uczucia z tamtego spotkania, pozytywne emocje i nadzieja na lepsze jutro. Moje problemy znikną, a ja będę mógł cieszyć się z obecności chłopaka.Teraz w pewnym sensie mam na to okazję. Moje życie zaczyna się od nowa. Bez zawahania przywarłem do ust chłopaka, łapiąc jego twarz w dłonie. Zassałem jego dolną wargę, delektując się jej smakiem i chwilą. Czułem się jak za pierwszym razem, jakbym jeszcze nigdy się nie całował. W chwili, kiedy poczułem sehunowy język obok swojego, otworzył się przed nami świat namiętności, który czekał na nas z otwartymi ramionami. Jego chłodne palce wodziły po moim karku, wywołując u mnie ciarki. Tak, jak wtedy. Moje myśli szalały, nic innego się nie liczyło, jak moment, w którym mogłem dotknąć go z tym samym uczuciem. Oderwałem się na chwilę od przyjemności, żeby spojrzeć srebrnowłosemu w oczy. Przeczesałem jego kosmyki, zsuwając dłoń na szyję chłopaka. Czułem się, jakby coś takiego jak czas, nie istniało. Wszystko się zatrzymało.
-Chodź...- szepnął, prawie niesłyszalnie, a ja podąrzyłem za chłopakiem, nie puszczając jego dłoni. Zaprowadził nas do swojej sypialni, po czym usiadł powoli na łóżku. Stanąłem przed chłopakiem, chwytając jego brodę palcami.
-Tak długo czekałem na ten dzień. Nareszcie jesteś, Tao.-szepnął, pociągając mnie za sobą na łóżko.
-Chcesz tego?- zapytałem, chcąc być pewnym, wszystkiego, co ma miejsce. Nie potrafiłem opisać tego, co czułem w tamtym momencie. To było niczym wybudzenie się z najdłuższego snu. Z jednej strony obawiałem się tego wszystkiego, co będzie dalej. A z drugiej tłumaczyłem sobie, że bycie zamkniętym w sobie i oziębłym uczuciowo przy takim chłopaku, jak Sehun po prostu jest niemożliwe. Jego osoba uświadomiła mi, jak bardzo bezwarunkowe są te gesty. Nieważne, co by się działo, to pewne osoby będą w naszych oczach wyjątkowe bez względu na cokolwiek.
-Tak.-szepnął, wsuwając palce w moje za długie włosy.
-Chcesz być z taką osobą jak ja?- jego zgrabne palce suną po mojej głowie, a przyjemne uczucie jeszcze bardziej wprowadza mnie w pewnego rodzaju trans.
-Tak.-znów szepcze, przyciągając mnie do swojej twarzy. Nasze nosy się stykają, oddechy mieszają się niczym krew i narkotyk. Powoli zmieniając nasz stan, żeby za chwilę zaczął działać jak najmocniej. Nie wytrzymuję i mierzę atak w jego usta. Smakują, jak pierwszy drink w pozornie samotny wieczór. A jego język był jak kostka lodu, która drażni każdy dotknięty zmysł. Czuję jak jego dłonie schodzą coraz niżej i zatrzymują się na moich biodrach. Po chwili wsuwa je pod koszulkę, powoli podciągając ją do góry. Błądzę rękami po jego szyji i ramionach. Reaguje na to gęsią skórką, ale nie przerywam tego. Chłopak wierci się pode mną, przez co zmieniamy się pozycjami. Siada okrakiem na moich biodrach, ocierając się zgrabnym tyłkiem o tamto miejsce. Moje ręce wędrują tam i nie mam oporów, żeby dotykać srebrnowłosego w taki sposób. Jednym ruchem pozbywa się swojej koszulki, ukazując szczupłe, jakby wątłe, a zarazem dość mocne ciało. Jego skóra była gładka, wręcz nieskazitelna. Jak umysł małego dziecka. Sprawiłem, że jego usta przybrały malinowego koloru, przez co były jeszcze bardziej ponętne. Wkrótce poczułem je na swojej szyji, jak zasysa moją skórę, jakby chcąc ją naznaczyć śladami, które z czasem zmienią swoje kolory. Moja krew szalała po ciele, siejąc spustoszenie, a ja nie potrafiłem tego przerwać. Nie chciałem tego robić. Czułem się wspaniale, kiedy srebrnowłosy w taki sposób pieścił moje ciało. Sunąłem palcami po jego plecach, w niektórych miejscach zostawiając ślad po paznokciach. Jego mięśnie w takiej pozycji były napięte, a spodnie lekko odstawały od bioder. Wsunałem tam palce, delikatnie zaciskając je na nagich pośladkach. Sehun mruknął niczym kotek, na co dobrałem się do jego ucha, delikatnie podgryzając jego płatek. Szybko zrzuciłem z siebie chłopaka, po czym ściągnąłem swoją koszulkę i zawisnąłem nad srebrnowłosym, opierając dłonie po obu stronach jego głowy. Miał cudowne, ciemne oczy, które pocałowałem każde z osobna, rozmazując delikatny, nienaganny makijaż. Później mały nosek i na końcu usta. Powoli ich dotykam, lekko zasysam, a na końcu subtelnie ciągnę zębami dolną wargę. Puszczam, a jego usta znów układają się w idealną linię.
-Jesteś mój.-słyszę własne słowa, jakby były tylko echem.
-Wiem.- sehunowa dłoń sunie z mojego ramienia coraz niżej i zatrzymuje się przy gumce od dresów. Przez chwilę muska opuszkiem palca, skórę w tamtym miejscu, przez co mam wrażenie, że opadnę na niego, rozkoszując się przyjemnym uczuciem. Ale wytrzymuję, a chłopak podąża dalej. Mam ochotę krzyknąć, kiedy bierze w dłoń moją męskość. Jednak zagryzam wargę, po chwili czując słodko-metaliczny smak krwi. Sehun tego nie ignoruje i dobiera się do moich ust, jak ja do jego spodni. Wręcz nieporadnie staram się pozbyć dopasowanych rurek wraz z bielizną, przez co przyjemność na chwilę znika. W końcu mi się udaje, a swoich pozbywam się znacznie szybciej. Znów zaczynamy sprawiać sobie przyjemność i jest to dla mnie słodyczą po gorzkim lekarstwie, które trzeba było przyjąć. Nasze przyspieszone oddechy nieświadomie mieszają się ze sobą, sprawiając, że napawamy się sobą podczać łapczywych wdechów. Czuję jego ciepłe ciało wszędzie, jak wodę, kiedy lężę we wannie. Przymykam powieki, czując jak bardzo jest mi dobrze, ale Sehun chce czegoś innego.
-Patrz mi w oczy.- mówi na wdechu i wcale mu się nie dziwię. Jego oczy zdradzają każde uczucie, które mu towarzyszy. Podniecenie, radość, zadowolenie i w końcu spełnienie, które nachodzi nas jednocześnie. Sehunowi wyrywa się z piersi coś między jękiem, a krzykiem, ja reaguję podobnie. Wskazuje ruchem głowy na szfkę nocną obok łóżka. Sięgam do pierwszej szuflady i wyciągam z niej lubrykant. Całuję go w międzyczasie, nie umiem sobie tego odmówić. Mruczy cicho wprost do moich ust. Teraz należymy do siebie i nic nie jest w stanie tego zmienić. Przerywam pocałunek, żeby przygotować srebrnowłosego. Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym zrobić to go skrzywszić. Nigdy sobie ani nikomu na to nie pozwolę. Nigdy. Wylewam żel na palce, po czym delikatnie wsuwam pierwszego, drugą ręką przyciągając do siebie subtelne ciało. Swoje zaplótł wokół mojej szyji, a każdy jego oddech czy jęk słyszałem bardzo dokładnie. Starałem się, aby zrobić to najlepiej, jak potrafię, żeby zminimalizować skutki. Uprzedzałem go przed każdym kolejnym palcem. Kiedy skończyłem spojrzałem mu w oczy. Porządanie.
-Nie robiłem tego od tamtego wieczora. Czekałem na ciebie.-wyznał, a mnie coś dźgnęło w sercu. Gdyby nie sytuacja w jakiej się znajdowaliśmy zapewne bym nie wytrzymał i łzy spłynęłyby po policzkach.-Kocham cię.
Nie spuszczałem wzroku z jego tęczówek. Uświadomiłem sobie, co musiał przeżyć przez te lata ze swoją świadomością i uczuciami. -Ja ciebie też.- szepnąłem, całując jego usta. Ułożyłem nas tak, żeby nasze ciała stykały się prakyycznie na całej powierzchni, po czym wszedłem w niego powoli, dając chwilkę. Uronił jedną łzę, którą zabrałem wraz z pocałunkiem na jego policzku. Zacząłem się poruszać, próbując nadać naszym ciałom odpowiedniego tempa.
-Powoli...- mruknął pode mną, obdarowując mnie uroczym jękiem. Ja też nie powstrzymywałem już swoich reakcji. Poruszałem się tak, jak tego chciał. Przez dokładność każde nawet małe drgnięcie odczuwaliśmy dwa razy intensywniej. Było namiętnie i subtelnie, nic pretensjonalnego. Kochałem się z chłopakiem, który jednym zdaniem sprawił, że moje wszystkie uczucia powróciły. Mając go w ramionach, czułem się niesamowicie. Wszystko było idealne. Wkroczyliśmy w nowe życie razem i też tak je skończymy. Całując jego szyję, czułem się jakby czas się zatrzymał. Ja się nim napawam i nic mi w tym nie przeszkadza. Jesteśmy tylko my oraz przyjemne uczucie, które wywołujemy u siebie nawzajem. Wszystko inne jest zbędne. To wszystko może trwać w nieskończoność, a i tak tego nie przerwiemy. Oboje tego nie chcemy robić. Chcemy po prostu być ze sobą. Lekko oświetloną sypialnię wypełniały nasze jęki, a nieraz krzyki. Przez kilka lat nikogo nie mieliśmy, dlatego teraz jest to niczym pierwszy raz. W pewnym sensie taki był. Żaden z nas nie krępuje się swoimi reakcjami. To naturalne. Powoli przyspieszam, czując jak blisko spełnienia jesteśmy. W uniesieniu uderzam w niego coraz głębiej, przez co moich uszu dobiega donośny krzyk. Próbuję jeszcze raz, widząc, że Sehunowi to się podoba. A schemat się powtarza. Po chwili dochodzimy oboje, opadając z sił. Wyszedłem z niego, układając się tuż przy chłopaku. Przygarnąłem go do siebie, przykrywając nas czarną satynową kołdrą. Nasze ciała powoli się uspokajają, a mnie zaczyna chcieć się płakać. Ronię kilka łez, w zasadzie sam nie wiem czemu. Czuję się wspaniale, nie potrafię opisać szczęścia, które we mnie zapanowało. Bałem się, że straciłem taką możliwość, a to stało się tak szybko.
-Wszystko w prządku?- chłopak spojrzał na mnie, odgarniając włosy z twarzy.
-Tak. Po prostu poczułem, że wszystko jest dobrze, a moje obawy znikają.
Sehun pocałował mnie szybko, ale z uczuciem, na co westchnąłem jakby wniebowzięty.
-Bo tak ma być, Tao.-jego uśmiech był cudowny i wywołał u mnie to samo. Jeszcze mocniej przytuliłem do siebie srebrnowłosego, jakby bojąc się, że za chwilę obudzę się z tego wspaniałego snu.
-Aa, zgnieciesz mnie!- zaśmiał się wesoło, na co zacząłem go jeszcze łaskotać. Pomieszczenie wypełnił śmiech i nasze wesołe krzyki.
Tak właśnie rozpocząłem nową historię, książkę. Z cudownym początkiem i wspaniałym chłopakiem. Tak bałem się samotności, mimo to nie nadeszła. Miałem nadzieję, że tak stanie się z całą resztą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!
Dzielę się z Wami kolejnym shotem. Tym razem połączenie, jakiego nie było. Mam nadzieję, że mimo to nie będzie tak źle :)
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze zostawione pod poprzednimi ff. To bardzo motywuje mnie do tworzenia kolejnych historii, kocham Was :*
Kolejne opowiadanie już wkrótce, również z połączeniem, którego jeszcze nie było ;)
Pozdrawiam :*

New lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz