Ciężko było mni sie z tym pogodzić. Przez kilka godzin po tym jak Rydel i Ellington wyszli z mojego domu , siedziałem w zupełnym bezruchu zszokowany wiadomością ze moja siotra zostanie mamą. Boże. Brzmi przerażająco.
Czy moje problemy kiedyś sie skończą? Czy wyjdę z tego gówna?
Zacząłem rozglądać sie po domu.
- Fuck- powiedziałem do siebie.
Szybo wzjalem ze stołu kluczyki i wyszedłem z domu. Na dworze było juz ciemno. Szybko wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik bez zastanowienia. Nie mam potrzeby nigdzie jechać, po prostu ten pusty dom zaczyna mnie powoli dobijać.Jechałem przed siebie. Było to moim głównym celem. " Jedź prosto" - powtarzałem sobie w głowie.
Licznik wskazywał 180 km/h.
Ulice były puste bo było dość późno.
Spojrzałem w prawo i natychmiastowo zwolniłem. Nawet nie wiem kiedy znalazłem sie pod domem Bianki.
Westchnąłem głęboko.
Ciagle zastanawiałem sie co sie stało wtedy kiedy odwiozłem ją do domu. Dlaczego płakała?W domu były pogaszone światła.
Zatrzymałem sie niedaleko domu brunetki.
W oknie ktore znajdowało sie na pietrze na bocznej części domu paliło sie światło. Bez trudu domyśliłem sie ze to pokoj Bianki. Spojrzałem ma zegarek który pokazywał 3:12 w nocy.
Ciekawe co robi? Naprawde byłem ciekawy. Sam nie wiem czemu. Jestem ciekawski z natury ale raczej patrzenie w czyjeś okno o 3 w nocy nie było normalne. Zobaczyłem cień poruszającej sie dziewczyny.
Ona... Wyciągała cos... Z .. Kartonu? Nie byłem pewien.
Patrząc na jej cień poczulem pewnego rodzaju ulgę. Ciezko mi to opisać ale uspokoiło mnie to. Chwilowo zapomniałem o dziecku Rydel i Ellingtona, o przeszlosci...
Dała mi szczyptę spokoju.Nie odjechałem dopuki nie zgasiła światła o 4:09.
Siedziałem w aucie i patrzyłem w jej okno przez godzinę. To było do mnie niepodobne. Przez nią zaczynam robić dziwne rzeczy.Kiedy wróciłem do domu było w pol do piątej. Przed szkołą postanowiłem sie zdrzemnąć te kilka godzin.
- Ross! Stary! - powiedział radosny głos kiedy wszedłem do szkoły. Oczywiscie spóźniony. Zdjąłem okulary przeciw słoneczne i zachachylem je o koszulkę.
Podszedł do mnie David. Przybilem chłopakowi piątkę i razem zaczęliśmy iść przez główny korytarz. Oczywiscie słyszałem piski pierwszoklasistek, szepty i czułem na sobie wzrok tych wszystkich idiotek.
Jestem przerażony tym ze moje zycie w tej szkole czasami wyglada jak ze słabej komedi romantycznej , którą podniecają sie nastolatki. Kiedy weszliśmy do pawilonu David wkoncu sie odezwał.
- Myślałem juz ze cos sie stało- zasmial sie brunet.
- znasz mnie na tyle długo ze powinieneś wiedzieć ze nienawidzę tej budy i chodzę tylko dlatego ze muszę.
- mieszkasz sam wiec... - powiedział ale ja nie pozwoliłem mu dokończyć.
- skończ. - odparłem ostro.
Chłopak uniósł rece do góry w geście poddania sie.
- tylko mowie. - odparłMyśli ze mieszkam sam bo rodzice dali mi wolna rękę. Nie wie ze moja mama jest chora , że mój tata zginał wypadku, że rodzeństwo ma mnie w dupie.
Nikt o tym nie wie. Czasami mam ochotę komuś o ty powiedzieć i wyrzucić to z siebie ale kończy sie na tym ze wszystkich wokół opierdalam za nic.- o kurwa. - powiedziałem cicho.
Na drugim końcu korytarza stała Bianca. Patrzyła sie w ekran swojego telefonu. Po chwili schowała go do kieszeni i nasze oczy sie spotkały.
Spojrzała na mnie pytająco. Nie odwróciłem wzroku. Wręcz wbijałem go w nią. Ona odwróciła wzrok pierwsza. Wlasnie w tym momencie podeszła do niej Jude i wszystko spiętrzyła.
-ja lecę na lekcje - powiedział David klepiąc mnie po ramieniu.
- Taa- odparłem nie zeracajac na niego uwagi.Jude uczepiła sie Bianki jak jakiś kurwa rzep. Przez cały dzien wszędzie łaziły razem odbierając mi możliwość zagadania do brunetki.
Wkurwiony dzisiejszym dniem wyszedłem ze szkoły jako ostatni. Szybko założyłem okulary przeciwsłoneczne i wyciągnąłem z kieszenie kluczyki zmierzając w stronę parkingu.
Moim oczą ukazało sie czarne Audi.
Samochód Bianki.
Zagapiłem sie na niego chwile, a z zamyślenia wyrwała mnie brunetka przechodząca kilka metrów odemnie.
Bianca stanęła przed samochodem i sięgnęła do torebki. Przez dłuższy czas w niej grzebała z irytacja na twarzy.Bianca POV :
- zgubiłaś cos? - usłyszałam głos za sobą i aż podskoczyłam. Szybko sie odwróciłam. Boże, idiota mnie wystraszył.
- nie- odpowiedziałam i wkoncu znalazłam te cholerne kluczyki.
- chcesz cos? - zapytałam bo chłopak dziwnie na mnie patrzał.
Uśmiechnął sie krzywo odsuwając od auta.
- nie. - odparł ,a ja wsiadłam do auta.
- tylko bez takich akcji jak ostatnio- dodał i zamknął za mna drzwi od mojego auta.Męczyłam się nad tym rozdziałem kilka dni... Nic nie wyszło tak jak chciałam. Hahaha. Mam dużo pomysłów na pozniej wiec troche cierpliwości.
Dziękuje za czytanie. <3
CZYTASZ
Bad Boys Never Change | Ross Lynch |
Fiksi Penggemar" Zapamiętaj sobie raz na całe swoje pieprzone zycie. Źli chłopcy nie zmieniają sie bo ktos tak chce. Ktos zmienia sie bo oni tego chcą- powiedział mi blondyn do ucha opierając rece o szkolną ścianę"