Musiałam nauczyć się żyć ze świadomością że mam w sobie Moc. Miał ją mój dziadek, ma ją mój wujek, matka, podobno ojciec też coś w sobie nosi. Siłą rzeczy ja również w sobie muszę ją mieć, tak samo mój brat. Fakty mówiły same za siebie.
A ja nic nie mogłam z tym zrobić.
Anakin nie raz mnie namawiał, żebyśmy poprosili wujka o szkolenie. Nie zgadzałam się. Bałam się, że zawiodę, że wezmę miecz świetlny do ręki, a on nie zareaguje. Nie otworzy się, albo mnie nie posłucha.
Jednak zgadzałam się z Annie'm, że musimy jakoś sprawdzić, czy mamy szansę być Jedi przed rozpoczęciem szkolenia.
Były dwie opcje. Albo pójść z tym do wujka, czego nie chciałam robić, albo spełnić nasze marzenie.
Wejść do Świątyni Jedi.
Nie przerażała mnie ta perspektywa, nawet jeśli okazałoby się, że nie zasługuję na to i musiałabym stamtąd uciec.
Musiałam tam pójść i nie mogłam zmarnować okazji jaką dał mi los.
Anakin przyznał mi rację.
Swoją wyprawę zaplanowaliśmy na noc, którą mieliśmy spędzić sami, bo rodzice lecieli odwiedzić krewnych Baila Organy. Chcieliśmy się wtedy wymknąć po ciemku i cicho przejść do Świątyni. Zazwyczaj noce na Coursant były spokojne, przynajmniej w naszej dzielnicy.
Nadszedł dzień wyjazdu rodziców.
- Pa, Padme - mama mnie przytuliła - wracamy za dwa dni, a wy postarajcie się nie zrobić w domu bałaganu, nie róbcie imprez i nie próbujcie majstrować przy śmigaczach - w "garażu" Sokoła Millenium trzymaliśmy 5 śmigaczy, do których zawsze próbowaliśmy się z Anakinem dobrać.
- W porządku mamo - uśmiechnęłam się promiennie, a ona ten uśmiech odwzajemniła. Jeszcze nie wiedziała, że złapałam ją za słówko - zabroniła majstrować przy śmigaczach, ale nie zabroniła ich używać. Wreszcie będę mogła trochę polatać. Tata to zauważył i puścił mi oko zza pleców mamy.
- No, to narazie, młoda - potargał mnie po włosach - tylko mi żadnego nie zepsuj - szepnął mi do ucha - i radzę wziąć niebieski. Jest najszybszy.
- Co tam szepczecie? - zainteresowała się mama - chyba zabroniłam im wszystkiego co konieczne, Han? O niczym nie zapomniałam?
- Absolutnie, kotku - pocałował mamę w policzek i jeszcze raz puścił mi oko.
Wyszli. Przez okno obserwowałam jak Sokół odrywa się od powierzchni. To był, póki co najpiękniejszy widok mojego życia i uwielbiałam na to patrzeć.
Tej nocy miało się to zmienić.
Po wyjściu rodziców oboje z Anakinem wyszliśmy z domu - on do swojego przyjaciela Max'a, ja do Finji. Postanowiliśmy wrócić o pierwszej i razem wyruszyć do Świątyni.
Nadeszła chwila naszej wyprawy.
- Cześć - powiedziałam i głośno ziewnęłam
- Czeeeeeeść - powiedział Anakin i odpowiedział ziewnięciem
- To co, idziemy? - uśmiechnęłam się
- No idziemy, ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie - mój brat wyglądał na wybitnie zaspanego - jestem zbyt śpiący na wyprawę do Świątyni.
- Daj spokój - uderzyłam się kilka razy po twarzy, by się rozbudzić, a kiedy Anakin patrzył na to z rozbawieniem, jego również uderzyłam w policzek.
- Ej! - krzyknął i zaśmiał się, rozcierając bolące miejsce. Zaczęłam się głośno śmiać a wtedy on uderzył mnie w czoło.
- Annie, nie pogrywaj ze mną! - krzyknęłam, a on zaczął uciekać.
Śmialismy się i byliśmy głośno. Mogłaby to być jedna z naszych cudownych, niezapomnianych nocnych eskapad, gdyby nie to, że celem naszej wędrówki była Świątynia Jedi.
Dotarliśmy na miejsce. Podeszliśmy pod schody. Patrzyłam na to z pewną czcią i grozą. Mury budynku były mocno wyszczerbione, wiatr świszczał wokół nas. Pochyliłam się i dotknęłam najniższego schodka.
- To tu, Annie - szepnęłam - to tutaj. Tędy wchodził Anakin Skywalker, Darth Vader i nasz dziadek jednocześnie, by wybić wsystkich żyjących Jedi. To tu dokonał straszliwej masakry. To tu dokonała się jego przemiana. Jesteśmy jego potomkami. Musimy tam wejść. - podniosłam głowę i spojrzałam bratu w oczy.
- Tak, Padme - szepnął - musimy - powiedział głośno - to nasze przeznaczenie.
- Masz rację. Chodźmy. - powiedziałam stamowczym głosem i ze zdziwieniem stwierdziłam, że w to wierzę. Tam, w tym budynku znajdę siebie.
Po kilku sekundach stanęliśmy u progu gmachu. Nie czułam strachu, a to był dobry znak. Popatrzyłam na Anakina. Był spokojny, nie wydawał się przerażony. Zlapaliśmy się za ręce i wzięliśmy głęboki oddech.
Złapałam za klamkę i pociągnęłam ogromne, masywne drzwi.
Zrobiliśmy krok do środka.
Zachłysnęłam się tym widokiem.
Wszystko było takie piękne. Poobijane ściany, dawno zaschnięte plamy krwi, dziury wypalone mieczem świetlnym. Znajdowaliśmy się w ogromnym holu. Na suficie wisiał jeszcze żyrandol, który swojego czasu musiał dawać dużo światła.
Ruszyliśmy dalej do przodu. Szliśmy i szliśmy, nogi niosły nas same, wiedzieliśmy gdzie i jak skręcać, Moc nas prowadziła.
Dotarliśmy wreszcie do okrągłej sali z wielkim oknem z widokiem na Coursant. W okręgu stały fotele.
- Sala Rady Jedi - szepnął Anakin i puścił moją dłoń. Podszedł do jednego z siedzeń - Patrz - pokazał mi - to miejsce mistrza Yody.
- Patrz lepiej tutaj - szepnęłam zdławionym głosem.
To, co zobaczyłam, nie mogło być prawdziwe. Z tego, co policzyłam, stałam właśnie przed miejscem mojego dziadka, Anakina Skywalkera. Zwyczajny fotel, który jednak darzyłam sentymentem i czcią.
Na nim zaś leżał miecz świetlny a obok niewielka karteczka.
Podniosłam ją drżącymi dłońmi.
Pismo było już wypłowiałe po tylu latach.
- "Dla mojego wnuka" - przeczytał przerażonym, ledwo słyszalnym szeptem Anakin zza moich pleców.
______________________________________
Ten rozdział dedykuję @sinfullangelxoxo <3 dziękuję Kasiu za pomoc i śliczną okładkę! :*
CZYTASZ
Star Wars - Córka legendy
FanfictionPadme jest córką legendarnych Hana Solo i Lei Organy. Prowadzi normalne, spokojne życie z rodziną na Coursant, gdy nagle w jej głowie odzywa się tajemniczy głos... Dziewczyna nie wierzy w moc. Słyszała opowieści wujka Luke'a, ale - jak niegdyś jej o...