Rozdział III - To nie tak, że się boję

72 7 2
                                    

Przytuliłam ją jeszcze raz, mocno, i oddałam walizkę. Ubrana w czarny płaszcz, z, jak zawsze, zaczesanymi na bok blond włosami, szczupła i z typowym dla siebie tajemniczym uśmiechem była jeszcze piękniejsza na tle potężnego lotniska. Znów ukłuło mnie poczucie zazdrości. To była moja przyjaciółka, a mimo to zawsze byłam wściekła, że ona ma ,,to coś" w wyglądzie. Na ogół uważam się za całkiem ładną, a potem widzę siebie obok niej. Widzę ponurą, grubą babkę w cieniu ślicznej blondynki. 

- Boisz się, że wrócę inna, prawda? - popatrzyłam jej w oczy. - Że już się nie dogadamy? Że będziemy sobie obce?

- A może właśnie to nas do siebie zbliży. - odsunęłam się, żeby i Sara mogła się z nią pożegnać. Joon przytulił mnie od tyłu i pocałował w czubek głowy.

- Ani się obejrzysz, znów będziemy wszyscy razem. - szepnął.

- Ale czuję się, jakby właśnie rozpoczynał się koniec czegoś. Koniec nas. Najpierw Kara, później wy. Anastazja prawdopodobnie wyjedzie na wakacje do Polski. Z f(x) dogaduję się tylko z Amber, a spędza całe dnie na pisaniu piosenek i w studiu nagraniowym. Zostawiacie nas same dwie i liczysz na to, że wszystko będzie dobrze?

- Tak, mam taką nadzieję. 

Westchnęłam. Karolina uśmiechnęła się do nas wszystkich nad ramieniem Kai'a, obejmującego ją w pasie. Po chwili odsunęli się od siebie, chłopak pocałował ją krótko w usta i pogłaskał ją po policzku.

- To tylko pół roku. Może uda nam się spotkać gdzieś w Stanach.

- Na pewno przyjdę na wasz koncert. - pocałowała go w policzek. - Kocham was.

Pomachała nam, założyła torebkę na ramię, uśmiechnęła się, przeszła przez bramki...

- Kara, nie jedź! - załkało Maknaeniątko. Ale blondynka właśnie oddała bagaż podręczny do kontroli - walizka jechała sobie taśmą do samolotu - potem weszła do strefy bezcłowej i tyle ją widzieliśmy.

***

Wróciliśmy do dormu w ponurych nastrojach. Sara rzuciła się na kanapę z telefonem, Yeollie usiadł obok niej i głaskał ją po głowie. Baek i Chen, do których Kara przywiązała się chyba najbardziej poza Kai'em, zalegli w fotelach i ponuro patrzyli przed siebie.

Nie zobaczą jej przez następne pół roku. Tylko co ja mam powiedzieć? 

- W co grasz. - burknęłam do Sary, przygotowując herbatę.

- Krowy.

Prawie udusiłam się ze śmiechu. Kolejna ,,nasza" rzecz. Ta durna gra, na którą wszystkie trzy mamy fazę od czasu pamiętnego wyjazdu w Bieszczady, chyba nigdy nam się nie znudzi.

Nagle zadzwoniła czyjaś komórka.

- Moshi? - Su Ho odebrał. - Dobra, dzięki. - na chwilę zapadła cisza. Słuchał uważnie rozmówcy, a jego oczy robiły się coraz większe z przerażenia. - Co?! - krzyknął krótko. - Ale... Zaraz będę! - rozłączył się, chwycił kurtkę, potem podbiegł do wyspy kuchennej i złapał mnie w pasie. 

- Co się dzieje? - spytało kilka osób na raz. 

- Jedziemy na budowę, szybko - szepnął mi do ucha. 

***

Zajechaliśmy pod dom. Strzelista wieża, górująca nad prawą częścią domu, odbijała od swojego stalowego dachu promienie południowego słońca. Przez białe, gotyckie okna widać było całą tę pustkę w środku. 

- Co się stało? - spytałam, zniecierpliwiona. W drodze nie chciał mi wytłumaczyć.

- Zaraz się dowiesz.

- A dlaczego nie zadzwonili do mnie, tylko do ciebie?

- Zaraz się dowiesz... - zazgrzytał zębami. - Wysiadaj. 

I tak wyglądała cała nasza rozmowa odkąd wyjechaliśmy z mieszkania.





OdcienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz