Rozdział XVII

300 31 2
                                    

Ulice po których leje się krew. W pobliżu nie ma nikogo. Ciemność która walczy jasnością.
Piękny sen... cudowny sen... przerywa mi skrzywienie drzwi. Moje powieki podnoszą się. Ocieram oczy ręka. Przede mną stoi mężczyzna. Chłopak o białych włosach. Jego sylwetka jest umięśniona. Przyglądam się mu niepewnie. Chyba go gdzieś widziałam... Zaraz to Samael!? To ten demon, który nawiedza mnie w snach i przed którym ostrzegała mnie Lili.
- ODEJDŹ!!!
Krzyknełam tak głośno jak tylko umiałam. Próbowałam się cofnąć na koniec łóżka. Na nic... byłam już przy ścianie. Chłopak uśmiechnął, a mnie ciarki przeszły.
- Nic ci nie zrobię.
Zaraz!? Ten głos!? To ten chłopak co wczoraj...
- Ty...ty...no...ty...tu...wczoraj...nie...
- Myślałem, że mnie nigdy nie widziałaś.
- ODEJDŹ!!!
- Jestem Samael. Nie musisz się mnie bać. Może wyglądam inaczej, ale nie jestem zły, nie zamierzam ci nic zrobić.
Jego głos był dosyć łagodny, mówiąc szczerze to mnie uspokoił i po trochu przekonał do siebie. Ale... zaraz! Czemu ja mam tu siedzieć, chce do domu, czemu ja jestem w piekle?
- Chcę do domu!
- Nic z tego.
- Chcę do domu!!
- Nie mogę cię tam zabrać.
- Chcę do domu!!!
To już nie był tylko krzyk. Te słowa były wypowiadane coraz bardziej panicznie. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- Proszę, ja chcę do domu... proszę!
Chłopak podszedł bliżej i chwycił mnie za rękę. Szybkim ruchem pociągnął do siebie, tak że na niego upadłam. Przytulił mnie mocno. Czułam się bezpieczna. On był bestią, której nie znałam, ale jednak był dla mnie bliski.
- Proszę, przestań płakać. Ładniej wyglądasz jak się uśmiechasz.
Jego słowa były przyjemne dla mojego ucha. Wtuliłam się w jego tors i nie wiedząc nawet kiedy zasnęłam.

##Perspektywa Sameala##
Duża sala. Ściany po których spływa krew. Po kontach walają się kości. Na środku sali stoi duży fotel z ludzkiej skóry. Przed nim jest stół z kilkoma krzesłami. Upadły siedzi przy nim ze swoim poddanym.
- Skaza...
- Tak Panie.
- Nikogo nie ma w pobliżu.
- Spoko nie musze się zgrywać.
Mój najlepszy przyjaciel, a zarazem mój poddany. Jakaż dziwna okoliczność.
- Hehe...
- Powiedz mi co zamierzasz zrobić z ta dziewczyną?
- Rozkocham ja w sobie, wydaje mi się to dosyć proste i szybkie.
- Hmm... prześpij się z nią od razu, a nie będziesz czekać.
- Po co mam się spieszyć.
- Im szybciej się z nią prześpisz tym szybciej zyskasz ta potężną moc.
- Wiem. Ta dziewczyna nie wie czym jest. Idę do niej, zaraz powinna się obudzić.
Ta ona nie wie... Jest czymś takim jak pożywienie dla potwora. Każdy pocałunek z nią dadaje siły, jeżeli jakiś demon się z nią prześpi zyska wtedy ogromną moc, a jeżeli ją pożre zyska nieśmiertelność.

##Perspektywa Luny ##
Drzwi skrzypią, moje oczy ponownie się otwierają. Tym razem moim oczą ukazuje się miły widok.
- Witam śpiąca księżniczko.
- Jak długo spałam?
Usiadłam na krawędzi łóżka.
- Jakieś 6 godzin.
- Która jest?
- 19.34 skarbie.
Skarbie? No cóż, niech mówi do mnie jak mu się podoba nie będę mu zabraniać. Chłopak usiadła kolo mnie na łóżku.
- Masz piękne oczy Luno.
- Dz...dziękuję.
Zaczął się do mnie przybliżyć, był już bardzo blisko. Chciał mnie pocałować. Zaraz?... Czy ja tego chciałam?
- Nie.
Odskoczyła od niego i stanęłam przy oknie. Mało brakło i by mnie pocałował.
- Przepraszam, ale ja... ja czuję coś do innego chłopaka.
W oczach upadłego było widać wściekłość. Podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i rzucił ma łóżko.
- Ja chciałem powoli, ale nie dajesz mi wyboru.
Zaczął mnie rozbierać. Krzyczałam i szarpałam się, ale on był silniejszy...

Miłość DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz