Rozdział VI - Miecz

1K 104 25
                                    

Staliśmy jak porażeni dobre kilkanaście minut. Karteczka wypadła mi z rąk i leżała na podłodze. Nie miałam pojęcia co zrobić. Coś powiedzieć? Wziąć miecz do ręki? Odejść? W głowie miałam pustkę i nie rozumiałam co się właściwie stało. Dziadek Anakin zostawił nam broń? Niemożliwe, na początku nawet nie wiedział, że ma córkę!

- Weź go - aż podskoczyłam, gdy Anakin tymi słowami wyrwał mnie z zamyślenia

- Co? - zapytałam nieprzytomnie

- Weź go - powtórzył zaskakująco spokojnie - po prostu go podnieś.

- Że ten miecz? - zapytałam bez sensu, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogę tego zrobić.

- Tak.

- Nie, Annie, ty go weź. Tam było napisane, że to dla wnuka. Ty jesteś wnukiem. Tobie się należy.

- Ale ja wierzę w Moc i w to, że mogę być Jedi, a ty nie. Musisz uwierzyć, a cię znam i uwierzysz dopiero jak zobaczysz. Jak poczujesz.

Wypuściłam głośno powietrze. Wziąć miecz świetlny. To przecież nic trudnego.

Pochyliłam się i ostrożnie wzięłam przedmiot do ręki. Poczułam na dłoni chłód metalu i jakieś drobne wibracje. Kciukiem wyczułam guzik, który powinnam nacisnąć, by aktywować miecz. Ale guzik nie wystarczy. Potrzebna jest jeszcze Moc.

Zamknęłam na chwilę oczy, po czym nacisnęłam wspomniany przycisk.

Poczułam cichy świst, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam smugę niebieskiego światła wychodzącą z rękojeści.

Nagle wszystkie moje myśli uleciały. Nie było nic, byłam ja, miecz i Moc. Najpiękniejszy widok galaltyki. Ja, stojąca w sali Rady Jedi, w ręku trzymam miecz świetlny, obok stoi mój brat a przede mną rozciąga się widok na Coursant w ciemności.

- Chyba już wierzysz co? - zapytał Anakin kładąc mi rękę na ramieniu

- Wierzę - szepnęłam przesuwając powoli mieczem w prawo i w lewo - wierzę - powtórzyłam - naprawdę wierzę - popatrzyłam bratu w oczy - teraz twoja kolej - zamknęłam broń i wyciągnęłam ją w jego stronę.

Wziął go w rękę i chwilę trzymał, ważył go w dłoni. Nacisnął guzik.

Nic się nie wydarzyło.

Przełknęłam ślinę. Zapewne był to jakiś błąd, zakłócenie, brak skupienia, usterka spowodowana upływem czasu.

Anakin spokojnie wziął głęboki oddech i spróbował aktywować miecz raz jeszcze.

Tym razem się udało, salę rozświetlił niebieski snop światła. Anakin odetchnął i, tak jak ja wcześniej, zaczął powoli poruszać mieczem w obie strony. Chwilę później zamknął go i odwrócił się do mnie.

- Pad, teraz się zgodzisz na szkolenie? - zapytał z uśmiechem

- Chyba... chyba tak - odpowiedziałam cicho

- Wspaniale - nadal się uśmiechał, ale jego oczy sprawiały wrażenie smutnych. Chyba widział, że się mu przyglądam, bo podszedł i przytulił mnie mocno, czego prawie nigdy nie robił.

- Dobra, dobra, Annie, bo się wzruszę - zaśmiałam się, a on mnie puścił - chyba pora wracać?

Potaknął i ruszył pierwszy do wyjścia. Ruszyłam za nim, nadal rozglądając się po Świątyni. Mimo wcześniejszych założeń, nie wyszliśmy odrazu. Nie chcieliśmy opuszczać tego miejsca, mieliśmy potrzebę zobaczenia wszystkiego.

Próg przekroczyliśmy dopiero 2 godziny później.

Wracaliśmy do domu w milczeniu. Dalej nie potrafiłam uwierzyć, że moje marzenie się spełniło.

Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, rzuciłam się na łóżko w ubraniach. Byłam padnięta i ogromnie chciało mi się spać. Istniała możliwość, że nie zdołam jutro wstać do szkoły, ale nie przejmowało mnie to, Finji na pewno mnie jakoś skutecznie usprawiedliwi. Właśnie, Finji. Muszę jej wszystko opowiedzieć, będzie zachwycona. Druga sprawa, Quinn, niedługo z nim porozmawiam. Ale najważniejsze, że mogę być Jedi...

I wtedy zasnęłam.

Obudziłam się następnego dnia. Spojrzałam przez okno, było już jasno, musiał być gdzieś środek dnia. Trudno, nie pójdę do szkoły. Powoli się podniosłam i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i ... zobaczyłam tam tatę.

- Eee cześć? - powiedziałam niepewnie

- Cześć - rzucił tata - wagary?

- Tak jakby - uśmiechnęłam się szeroko - podasz mi jabłko? I gdzie mama?

- Wyszła, ale zaraz wróci. Mam wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć, ale narazie leć do siebie, zaraz przyjdę - rzucił mi jabłko - trzymaj.

- Dzięki - sprawnie chwyciłam owoc i pobiegłam do swojego pokoju.

Weszłam i szybko się przebrałam. Siadałam na krześle, kiedy zobaczyłam, że leży na nim miecz świetlny.

- Myślałam, że Annie go wziął - mruknęłam do siebie i odłożyłam miecz na biurko.

Po chwili wszedł tata i usiadł na łóżku.

- Leia już wie, że wagarujesz i oboje jesteśmy z ciebie dumni - roześmiał się. To było takie typowe dla taty, to sarkastyczne poczucie humoru. I dla mnie zresztą też - ale powiedz mi, co się stało? Śpisz niemal do południa, nie idziesz do szkoły, śmigacze stoją nietknięte... Co jest? - nie wydawał się zmartwiony, jedynie ciekawy.

Chciałam zapytać, czemu wrócili tak szybko, ale stwierdziłam, że to nie czas. Sięgnęłam po miecz leżący na biurku i pokazałam tacie. Uniósł lekko brwi.

- O, więc to prawda - powiedział po prostu, a ja zrozumiałam, że Hana Solo nie da się zadziwić, za to on zadziwiać mnie będzie do końca życia.

______________________________________
Proszę o komentowanie po przeczytaniu, wkładam to opowiadanie wiele serca i chcę wiedzieć jak jest odbierane :) :*

Star Wars - Córka legendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz