Prolog II

42 2 0
                                    

Od kilku miesięcy pracuję w kancelarii M&J Krupczyńscy. Zadziwiające jest to jak szybko wspinam się po szczeblach kariery. Jeszcze 4 miesiące temu byłam asystentką Marka Krupczyńskiego. Jest on młodym mężczyzną, bo ma dopiero 28 lat. Jest on wysoki, dobrze zbudowany, jego włosy są kruczoczarne, a oczy szare. Prowadzi on kancelarię wraz ze swoim bratem Janem. Ten ma 26 lat i jest podobny do swojego brata tylko pod względem budowy ciała. Jego włosy, niesforne jak zawsze, są koloru jasnego blondu. Jego oczy są ciepłego odcienia brązu. Można w nich utonąć. Oboje przejęli tę kancelarię od ojca, Zygmunta Krupczyńskiego. Jest to człowiek na ogół niedostępny i zimny, ale gdy go się lepiej pozna, dostrzega się sylwetkę człowieka miłego i opiekuńczego. Ma on 65 lat, a jego twarz przyozdabia wiele zmarszczek. Jego włosy są nadal czarne bez żadnych siwych pasemek. Zastanawiam się, czy zawdzięcza tą zasługę farbie do włosów, czy raczej genom.

No tak. Dziś mamy wtorek 9 lipca więc muszę dziś jechać na bardzo ważne spotkanie. Najchętniej poleżałabym na jakieś plaży w cieniu parasola, popijała drinki i obserwowała umięśnionych i opalonych mężczyzn grających w siatkówkę.

Nie. Nie ma tak dobrze. Trzeba przecież pracować, ale nie samą pracą żyje człowiek. Stop ! Moje myśli już świrują. Zabieram torbę, teczkę z dokumentami i udaję się do mojego auta. Gdy jestem w recepcji zaczepia mnie Janek.

- Wybierasz się gdzieś ?- pyta zdziwiony.

- Tak. Mam za 40 minut spotkanie w ColinsCompany- odpowiadam spoglądając na mój zegarek w telefonie.

- Z nowym klientem ?- pyta puszczając mi oczko.

- Tak, tak. Zdobędę go dla kancelarii. Nie martw się- także puszczam mu oczko i udaję się do windy. Stukot moich obcasów roznosi się po holu naszej kancelarii. Podłoga jest tak wypolerowana, że można się w niej przejrzeć. Podchodzę do windy, naciskam przycisk i czekam. W międzyczasie rozmyślam, czy oby na pewno wszystkie dokumenty zabrałam. Winda dojechała. Drzwi się otwierają. A tam...

Nie no. Żart. Niepohamowani romantycy z was. Nie wyszedł z windy przystojny mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze i nie puścił mi oczka. Co to, to nie.

Wchodzę do windy i wciskam guzik -1, czyli garaże. Po około 30 sekundach jestem w ciemnym garażu. Idę w stronę mojego autka. Zawsze jedno auto przyciąga moją uwagę. Jest to czarne Porsche 911. Zawsze mam niepohamowaną ochotę podejścia i obejrzenia go dokładnie z każdej strony, ale zawszę się gdzieś śpieszę. Auto to stoi tu codziennie na tym samym miejscu. Nie wiem kto jest właścicielem. Ale bym poprowadziła takie autko ! Wróć ! Przecież twój Lexus nie jest gorszy. Też jest przecież czarny. Ale to jest Porsche ! A ty masz Lexusa. Nie marudź tylko wsiadaj i jedź, bo się spóźnisz. No więc w drogę.



Czarna dziewięćset jedenastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz