***Papcio***
Nieskazitelnie białe ściany raziły moje oczy. Ktoś, kto wybierał kolory, chyba wiecznie chodził w okularach przeciwsłonecznych. Zestresowany stukałem palcami w krzesło obok. Ile można podawać jeden zastrzyk?! Po dłuższej chwili jedna z pielęgniarek otworzyła drzwi i pozwoliła mi wejść. Kilka sekund później stałem przy Luke'u. Patrzył ze zmarszczonymi brwiami w okno. Zdecydowanie nie był zadowolony ze stanu rzeczy. Nie dziwię mu się. W pomieszczeniu co jakiś czas dało się słyszeć ciche Pik pochodzące z maszyn, do których podczepiony był chłopak. Lekarze oddzieleni byli od nas błękitną zasłoną, omawiali wyniki. Tylko pielęgniarka, która mnie tu wprowadziła, pilnowała mnie i Luke'a. Przez pewien czas panowała cisza, którą przerwał czternastolatek.
-Dlaczego? - spytał. - Dlaczego mnie zostawiliście na pastwę losu, budując sobie w międzyczasie miasto, w którym mogłem sobie spokojnie żyć? A teraz sam widzisz, co się dzieje... Popatrz! - krzyknął i odwrócił się do mnie. Miał na sobie białą piżamę. Podłączony był do kroplówki, a na szyi miał bandaż, prawdopodobnie po zastrzyku. Wskazywał na niego.
-Luke... Wybacz.
-Wybacz?! Omal nie zginąłem! - przerwał mi chłopak. Nie odpowiedziałem, ponieważ miał rację. Zostawiłem go na niemal pewną śmierć. Przeprosiny też raczej nic nie dadzą... Ponownie nastało długie, nieprzyjemne milczenie. - Proszę, wyjdź.
Nie stawiając oporu, opuściłem salę. Rozumiałem go - byłem potworem. Usiadłem na krześle w poczekalni i schowałem twarz w dłoniach. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Minęło sporo czasu, za oknami panował mrok. Zebrałem się w sobie i ruszyłem do wyjścia. Nagle rozległ się przerażony krzyk pielęgniarki. Szybko wbiegłem do sali i zatrzymałem się zszokowany. Obok pustego łóżka Luke'a znajdowało się ciało jednego z lekarzy, a wokół niego kałuża krwi. W jego lewym boku znajdował się nóż. Zasłona leżała zdarta na podłodze, ukazując wcześniej zasłoniętą część sali. Stał tam blat z kawałkiem ukrojonego chleba. To by wyjaśniało obecność noża w sali szpitalnej. Czterech przerażonych lekarzy i jedna pielęgniarka stało obok stłuczonego okna.
-Gdzie on jest? - spytałem przerażony. Kobieta wskazała na okno. Podbiegłem do niego z nadzieją zobaczenia Luke'a, jednak nie było po nim śladu.
-On go zabił! - powiedziała łamliwym głosem i wskazała na lekarza. - Wziął nóż z blatu i wbił go w jego bok! Patryk tylko chciał mu pomóc! - Kobieta rozpłakała się. W takim razie pojawił się ogromny problem. Luke mógł uciec nie zabijając strażnika, ale nie zrobił tak. Dlaczego?
Po chwili wszystko do mnie dotarło - efekty uboczne lekarstwa zadziałały na nim wyjątkowo mocno. Stał się zupełnie nieprzewidywalną osobą. Uznał lekarza, który mu pomagał, za wroga. W tym momencie życie niejednego Polańczyka wisiało na włosku.
***Aaron***
Stukając w blat długopisem, rozmyślałem nad pierwszą misją. Ludzie musieli o nas usłyszeć... Musieli wiedzieć, że jesteśmy, że będziemy walczyć. Od dłuższego czasu w mojej głowie znajdował się pomysł, który wydawał się być idealny, ale jego zrealizowanie będzie dużym wyzwaniem. Będziemy potrzebować wielu ludzi, dokładnego planu, dyskrecji i mnóstwo smoły.
Otworzył szufladę w szafce obok. Biuro, w którym się znajdowałem, stanowiło sekretną salę narad generałów i taktyków Purpur. Pokój znajdował się na dwudziestym piętrze jednego z najwyższych wieżowców w mieście. Z okien rozpościerał się widok na wielką dżunglę, która zajmowała wiele setek hektarów. W wielu miejscach wydobywał się czarny dym. Drzewa były wypalane, by na ich miejscu powstały hodowle zwierząt lub uprawy roślin. Gdzieś na horyzoncie majaczyły góry.
CZYTASZ
Piorun (1&2)
FantasyCzęść I Świat fantasy w przyszłości? Czemu nie? Bardzo łatwo zniszczyć środowisko, trudniej naprawić. W ciągu wielu lat lodowce topniały, ale wiemy, jakie jest nasze podejście do ekologii. Co da garstka ludzi starających się uratować środowisko...