Teraz sie zacznie...

1.1K 47 8
                                    

Nowy dzien, nowe wyzwania.
Miałam dzisiaj dziwnie dobry humor.
Wstałam bez problemu, zrobiłam sobie tosty , wypiłam kawę i spokojnie dojechałam do szkoły. Ten dzien dobrze sie zapowiada. Miałam jeszcze troche czasu przez zajęciami wiec poszłam na boisko szkolne. Weszłam na trybuny i usiadłam w ostatnim rzędzie. Na dole odbywały sie jakieś zajęcia sportowe. Zahaczyłam Deana. Grał w football. Zupełnie pochłonięty grą wyglądał słodko. Cieszę sie ze idę na tą randkę. Naprawde fajny facet z niego. Przyłapał mnie na gapieniu sie na niego. Pomachał mi z boiska a ja odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem.
- serio? - ktos usiadł koło mnie , a kiedy odwróciłam nią niego wzrok , żołądek przewrócił mi sie do góry nogami.
- masz jakiś problem? - zapytałam Rossa, który wlasnie siedział koło mnie i patrzył na Deana.
- słyszałem ze idziesz na randkę- odparł blondyn.
Skad on wiedział i wogóle dlaczego go to interesuje?
- tak, idę- powiedziałam spokojnie.
- z nim? - zasmial sie
- tak. Boli cie to? - zapytałam lekko wkurzona.
Chłopak przygryzł dolna wargę co było cholernie seksowne.
- wogóle co cie to interesuje? - zapytałam.
- czy powiedziałem ze mnie to interesuje? - spojrzał na mnie ciemnymi oczami, a mi zrobiło sie gorąco.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czułam sie zbita z tropu.
- a wiec udanej randki życzę- powiedział sarkastycznie. Wstał i poszedł w stronę budynku szkoły.
Przetarłam twarz dłonią. Zawsze kiedy sie denerwowałam moje policzki robiły sie cholernie czerwone. Tym razem tez tak było.
- szlag - jeknelam patrząc w lusterko kieszonkowe.
Spojrzałam na zegarek i uznałam ze powinnam juz iść.
Jude miała dzisiaj na 11 , wiec przez 3 godziny jestem skazana na samotność.
Udałam sie na lekcje Angielskiego. Usiadłam w ławce tuż po dzwonku i wypakowałam swoje rzeczy.
Lekcja była strasznie nudna, a jak sie nudzę to rysuje wiec i teraz na tyle mojego zeszytu znalazły sie moje bazgroły.
- Bianca, moze zajęlibyśmy sie lekcja? - usłyszałam nad sobą głos nauczycielki. -przepraszam- Szybko zamknęłam zeszyt. W tym momencie Ross , który siedział w sąsiedniej ławce spojrzał na mnie. Kiedy ja spojrzałam w jego stronę nie odwrócił wzroku. Uparcie wpatrywał sie we mnie, a ja złamałam sie pierwsza i spojrzałam na tablice.

- dobrze. Dzisiaj wyznacza pary, w których zrobicie najbliższą prace domową. - powiedziałam nauczycielka.
- Steave i Klara, Janette i John, Bianca i... - powiedziała patrząc w dziennik - Ross. - oznajmiła.
Zatkało mnie. Za jakie grzechy?!
Będę musiała z nim zrobić prace... Pewnie będzie tak jak z tym sprzątaniem sali. Ja odwalą całą robotę, a on tylko łaskawie zaszczyci mnie swoją obecnością.
Zajebiscie.

- podekscytowana? - zasmial sie Ross kiedy wyszliśmy z sali.
- bardzo. Po prostu nie wiem co mam ze sobą zrobić z tego szczęścia- powiedziałam sarkastycznie.
-auć. Nie bądź taka uszczypliwa. - powiedział łapiąc sie za klatkę piersiowa w teatralnym geście.
- robimy u ciebie czy u mnie? - zapytał blondyn poważniej.
- nie mam zamiaru wchodzić do twojego domu w którym było juz milion lasek i naprawde wole nie wiedzieć co wy tam robiliście - skrzywilam sie na samą myśl. - przyjdź do mnie....Niech stracę. - odparłam i machnęłam ręka odchodząc od chłopaka.

Teraz sie zacznie... Jeszcze nie jestem pewna co.. Narazie czuje do niego niechęć i nienawiść. Zawsze to jakieś emocje. Mało konstruktywne, ale zawsze jakieś.

Bad Boys Never Change | Ross Lynch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz