Część 6

26 1 0
                                    

Nie pamiętam dokładnie co działo się na filmie, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Wychodząc z kina, Kris postanowił, że dotrzyma mi towarzystwa.

-Rewelacji nie ma, ale też najgorzej nie było. - Ktoś trafnie skomentował film, jednak jak miałam mu powiedzieć, że od początku filmu jedyne na czym mogłam się skupić to jego idealnie wyrzeźbiona twarz?

-Taaa, też tak uważam.

Nagle podeszli do nas Marc i Kelly bezczelnie rozkazując mi przedstawić mojego nowego znajomego. Gadaliśmy jeszcze w czwórkę parę minut, kiedy moi znajomi stwierdzili, że zostawią nas samych. Na początku nie podobał mi się ten pomysł, ponieważ to równało się z samotnym powrotem do domu bez auta. Jednak Kris obiecał, że po naszym spotkaniu odwiezie mnie bezpiecznie do domu. Pożegnałam się z przyjaciółmi, kiedy nagle ktoś gwałtownie uderzył mnie barkiem w moje ramię. Pomimo płaskiego obuwia i tak zachwiałam się, jednak blondyn szybko mnie złapał.

-Stary co jest z tobą nie tak! -Krzyknął zirytowany blondyn. Kiedy odzyskałam równowagę obróciłam się do osoby która próbowała mnie znokautować. Byłam zdziwiona kiedy ujrzałam przed sobą Garetta, na dodatek bez żadnej dziunia wiszącej mu na ramieniu.

- Sory, przyszedłem się tylko przywitać i spytać się Rebelia gdzie zniknęła dziś rano. Księżniczko wyszłaś tak bez pożegnania, a gdzie twoje maniery? -Nie wiedziałam czy bardziej chce się zapaść pod ziemię, czy przywalić temu gnojkowi za próby zawstydzenia mnie. Na szczęście jedną z cech dzieciństwa jaka mi pozostała to pyskowanie i nadstawianie drugiego policzka, tylko po to aby zirytować jeszcze bardziej daną osobę.

-Wyparowały tak jak twoje umiejętności w nocy. Trochę mi smutno było że mnie tak zostawiłeś i poszedłeś spać, no ale cóż tego się można było spodziewać. Prawdę mówiąc nudziłam się troszkę, dlatego się zmyłam. To chyba logiczne, prawda?

Twarz mu poczerwieniała że złości, a mi serce urosło z dumy na moje słowa.

-Wiesz co, nie odpowiadaj. Tak na prawdę przeszkodziłeś mi i Krisowi, właśnie wybieraliśmy się na randkę, więc chyba sam rozumiesz. -Na te słowa puściłam mu oczko, złapałam blondyna za rękę i wyminęłam nadal zdziwionego moimi słowami Garetta. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko obróciłam się do chłopaka.

-Bardzo Cię przepraszam, tak na prawdę nie wiem o co mu chodziło. Nie zdziwię się jednak ja teraz zrezygnujesz z dalszego spotkania. -Na te słowa spuściłam głowę na podłogę. Nienawidzę się tłumaczyć.

Podniósł dwoma palcami mój podbródek, tak że musiałam na niego spojrzeć.

-A ja mam nadzieję że będziemy kontynuować nasze spotkanie. Jednak wolę, jest nazwać tak jak ty parę sekund wcześniej, czyli randką.

Na jego słowa, zarumieniłam się i skinęłam lekko głowę na znak zgody. Nie obchodziły mnie, już zjadliwe słowa Garetta, które przed chwilą skierowała do mnie. Kris mi się podobał i tylko to się liczyło.

                                                                  **************************

-Bolało, ale złamana ręka to jeszcze nie koniec świata, ale nie powiem zakaz na zabawy, to chyba najcięższa kara dla ruchliwego ośmiolatka, jaka została wymyślona. 

Kris opowiadałam mi o swoim dzieciństwie. Wiedziałam, że i mnie w końcu weźmie w ogień pytań i zapyta jak to było z moim dzieciństwem. Nie lubiłam o nim opowiadać, jedynie Ian wnosił jakieś miłe wspomnienia, ale za każdym promyczkiem krył się mój ojciec i macocha co psuło ogólny wygląd moich wspomnień. 

-A ty? Też byłaś dzieckiem typu "nie usiedzisz na miejscu", czy raczej odgrywałaś tą spokojną. - O tym właśnie mówiłam. Pytania o dzieciństwo. Gdybym rozmawiała z kimś innym pewnie spławiłabym go śmieszną anegdotą i sprawnie ominęła ten temat, ale coś w Krisie namawiało mnie, żeby dać mu minimalny wgląd w moją przeszłość. 

-Ani takim, ani takim. Mieszkałam z tatą, moją macochą i starszym przyrodnim bratem Ianem w małym miasteczku. 

-Pewnie twój brat, do perfekcji opanował sztukę odstraszania napalonych chłopców od Ciebie.

-Nie zdążył zginął w wypadku samochodowym, wraz ze swoją matką, jak miał 17 lat, ja miałam wtedy 13. Więc wcześniej byłam za młoda aby przyciągać jakiś chłopców, później musiałam radzić sobie sama. - Starałam się wtrącić coś śmiesznego, aby klimat nie wyleciał przez okno.

-Oh, przepraszam nie wiedziałem... - Kris zaczął się gubić. Oszczędzając mu tego uczucia, sięgnęłam przez stolik i nakryłam jego dłoń moją i lekko się do niego uśmiechnęłam. 

-Nie masz za co przepraszać, to nie ty sprawiłeś wypadek. Za dużo czasu minęło od tamtej pory, abym nie mogła wspomnieć o tym, jest okej. -Chłopak lekko się rozluźnił na moje słowa.

-Musiała być Ci ciężko. Stracić dwie bliskie Ci osoby, twojemu ojcu pewnie też nie było lekko, ale widzę, że oboje się nie poddaliście, Ty uśmiechnięta, pokazujesz jaką miłość obdarzył Cię twój ojciec po tym wydarzeniu. - Pozory. Miłość do mnie i ojciec nie powinno występować w jednym zdaniu, przynajmniej w moim przypadku. 

-Tak właściwie to nie było tak. Wraz ze śmiercią Iana, i macochy umarł też mój ojciec. A gdybym miała powiedzieć, że straciłam ukochane osoby, to nie było tak. Jedyną osobą na której mi zależało to Ian. I wiem, że brzmi to źle i robi to ze mnie złą osobę, ale ani mój ojciec ani moja macocha nie kochali mnie. Byłam nieślubnym dzieckiem ojca. Kiedy on miał kryzys w związku wyjechał w delegację i zdradzał swoją żonę. Tak powstałam ja. Więc wyobraź sobie jakim uczuciem musiała do mnie pałać jego żona. Kiedy codziennie przy śniadaniu widziała dowód zdrady swojego męża. Ojciec też nie był zadowolony ze mnie. Zawsze byłam zła, coś co zrobiłam było złe, nieodpowiednie, niedojrzałe, po prostu wszystko było nie. Tylko Ian był tym który mnie zaakceptował i pokochał. Nie było między nami słowa przyrodni, dla siebie byliśmy jedynym rodzeństwem i najlepszymi przyjaciółmi. Opiekował się mną kiedy była potrzeba, wstawiał się za mną i robił wszystko aby wynagrodzić mi krzywdę ze strony ojca i macochy. 

Blondyn wstał, usiadł obok mnie i złapał moją twarz w ręce. Wiedziałam, że nie płacze, nie robiłam tego od wielu lat. Ostatni raz kiedy płakałam to dzień kiedy dowiedziałam się, że Ian nie żyje. Wtedy i tak była to jedna łza, która zagubiła się gdzieś na mojej twarzy. Od tamtej pory powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie będę płakać. Łzy to słabość, a ja nie chcę być słaba.

-Rebecca, jesteś najsilniejszą osobą, jaką do tej pory spotkałem. Jestem przekonany, że wiele osób nawet z połową przeżyć z twojego życia, już dawno by się poddało, a ty ? Siedzisz tutaj, przed chwilą cała uśmiechnięta z wypiętą piersią do przodu i zdobywasz świat. Nie muszę dodawać, że jesteś śliczna, nawet na swój sposób słodka, ale to co masz w środku zadziwia mnie. I jestem Ci ogromnie wdzięczny, że podzieliłaś się ze mną swoją przeszłością. Twój brat jest pewnie cholernie dumny z Ciebie.

Następną rzeczą, jaką zarejestrowałam były jego usta, które zostawiły lekkie muśnięcie w kąciku moich ust. Byłam oszołomiona i mogę przysiąc, że czułam lekkie iskry. Kris odsunął lekko głowę i szeroko się uśmiechnął. Jedyne na co było mnie stać to delikatny uśmieszek. Co się ze mną dzieje ? 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 25, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TemptationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz