Rozdział VI - Mamo.

67 9 3
                                    

- Nie powinnaś spać? - mama, potargana i w dresie - u nich była już sobota rano - zamrugała do mnie zza kamerki taba. Jak zwykle źle ustawiła kamerę i widziałam tylko prawą połowę twarzy.

- Nie jestem zmęczona. - upiłam łyk kawy. - Muszę z tobą pogadać.

- Ależ z wielką ochotą. - połowa buzi ziewnęła, a potem mama przekręciła kamerę i już widziałam ją całą na tle kuchennego okna, z widokiem na dom sąsiadów i las.

- Pamiętam, że kilkakrotnie powiedziałaś mi, że żeby coś osiągnąć, najpierw muszę skończyć szkołę, zacząć na siebie zarabiać, a potem... Nie przerywaj! A potem mogę sobie marzyć. Mówiłaś też, gdy półtora roku temu ogłosiłam, że jadę w świat, iż mam coś nie tak z głową.

- Z tego, co pamiętam - ziewnęła - Powiedziałam wtedy coś w stylu ,,jesteś pojebana".

- A teraz popatrz. - wzięłam do ręki grafik, kilka zdjęć, leżących na biurku i dziennik.

Skórzany, gruby, niewielki dziennik, który pięć lat temu kupiłam za dziesięć czy piętnaście euro w Turcji. Mama mówiła, że w takich dziennikach zapisuje się rzeczy wartościowe. A więc w tym dzienniku zbieram wpisy ludzi z całego świata.

- Robi wrażenie. - stwierdziło zombie.

- I to. - pokazałam jej dwie z moich czternastu wydanych książek. - I to. - dyskietki podpisane ,,choreografia dla EXO", ,,choreografia dla 2ne1". - Chcesz znać stan mojego konta bankowego?

- Nie, dzięki, bo ci jeszcze coś ukradnę. Czego ode mnie oczekujesz?

Westchnęłam.

- Żebyś choć raz w życiu przyznała mi rację, że to ja jestem mądrzejsza, wyżej od ciebie i lepiej od ciebie zarabiam.

- Przyznaję ci rację. - otrzeźwiała nieco, więc pomyślałam, że  bierze to na poważnie - To, czy jesteś mądrzejsza podlega bardzo długiej i męczącej dyskusji... 

- Wiesz, o co mi chodzi. - wywróciłam oczami.

- O to, że nie skończyłaś szkoły, jesteś praktycznie młodą gówniarą, a zarabiasz i żyjesz lepiej ode mnie? W to nie wątpię.

- Czyli jesteś ze mnie dumna?

- Skarbie... - wow, jak rzadko używa tego słowa...

- Tak?

- Okres masz, co nie?

***

No i co z tego? Ja, mama, Sara i Kara mamy okres w tym samym czasie. Jakoś do tej pory mi to nie zawadzało.

- Mam jedną wielką prośbę. - kończyłam naszą godzinną pogawędkę. Mama była już zupełnie trzeźwa i z uśmiechem ulgi popijała kawę. - Tu nigdzie nie ma oscypków! Przyślij mi oscypki!

- Zepsują się w samolocie.

- Kit z tym...

***

- Jesteś idiotką. - mruknęła mi Sara do ucha. Leżąc tak blisko mnie, mogła mówić praktycznie TYLKO do mojego ucha.

- Ta. Wiem.

- Może jeszcze raz uciekniemy z domu, w potem znajdziemy jakąś szkołę, żeby wkraść się do opuszczonego drewniaka obok niej? - zaproponowała.

- Nie uciekłyśmy.

- Nie. Bo atlas zgubiłyśmy.

Wywróciłam oczami. Fakt, chciałyśmy uciec na Suwałki, ale co ma piernik do wiatraka? Zaklinowałyśmy się w stercie pudeł, a jej zbiera się na sentymenty?

- Zdechniemy tu. - westchnęła. - Budowanie twojego domu od początku przynosiło nam samego pecha. Ale utknąć na strychu pod zawalonymi pudłami...? Tylko my tak umiemy...

- Zamknij się. Możesz ruszyć tą nogą?

- Mówię ci, że ją złamałam.

- Jakbyś złamała, to byś umierała w agonii. Znam cię.

Ktoś wchodził po schodach.

- JOONMYUN!!! - wydarłyśmy się zgodnie.

- Kto tu jest?! - głos Jogurta podskoczył o oktawę. Jego długie nogi też - usłyszałam brzęk tłuczonego szkła.

- Jeżeli to moje truskawki, to wyrzucę cię przez okno! - zagroziłam. Nagle pudła, którymi byłyśmy przygniecione, dostały nóg i zaczęły się odsuwać na boki, aż z góry patrzył na nas ciut ogłupiały raper.

- Szukam Sary. - bąknął.

***

Tylko ona umie złamać nogę, przygnieciona pudłami i metalowymi szafkami. Ryk po szpitalu podczas nastawiana kości niósł się niczym echo po jaskini lwa, gdy ten rozdziera swoją ofiarę na pół.


***
Nie patrzcie na te Suwałki. Nie było o nich mowy, jasne?


OdcienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz