Rozdział 1
Chociaż była piąta, wokół dziewczyny panowała ciemność. Dotykała jedną ręką ściany, żeby nie zgubić drogi do wyznaczonego celu. W jej palce bił przyjemny chłód. Cicho przemknęła przez korytarz i skierowała swe kroki ku kuchni. Gdy zbliżyła się do niej ze zdziwieniem zauważyła, że w środku pali się świeczka. Kto inny siedziałby w kuchni o piątej rano? Miała chwycić już za klamkę, gdy coś ją powstrzymało. Ze środka dobiegły ją ściszone głosy. Wiedziona instynktem przyłożyła jedno ucho do drzwi i nasłuchiwała.
- Jeśli tak dalej pójdzie zwiadowcy przestaną istnieć... - Rozpoznała głos ich dowódcy.
- Nie można nic z tym zrobić? - Drugi głos z pewnością należał do kaprala Levi'a.
- Nie zmusimy ludzi, żeby do nas dołączali... nawet jeśli w jakiś sposób, to z takich osób nigdy nie będzie pożytku... uciekną przy pierwszej lepszej okazji.
- Muszą znowu w nas uwierzyć.
- No cóż, trzeba czekać na zbawienie.
- Nie spodziewałem się takich słów usłyszeć od ciebie.
- Szczerze mówiąc ja też nie...
Zaległa cisza i po chwili któryś z nich zaczął zmierzać w stronę drzwi. Mikasa natychmiast od nich odskoczyła
- A i jeszcze jedno... - Dowódca się zatrzymał. - Będziesz musiał niedługo stworzyć nowy oddział, wiesz o tym, prawda?
- Wiem...
Drzwi otworzyły się i na korytarz wyszedł Erwin. Od razu ją dostrzegł.
- Ackerman... co robisz tu o tak wczesnej porze?
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Codziennie około szóstej przychodziła do kuchni, żeby się posilić, jednak dziś nie potrafiła zasnąć i przyszła wcześniej.
- Przyszłam na śniadanie. - Odparła.
- Ah... do widzenia. - Odszedł jakby zajęty już czymś zupełnie innym. Dziewczyna weszła do przestronnej kuchni i zobaczyła kaprala, siedzącego przy małym stoliku i popijającego herbatę.
- Dzień dobry. - Powiedziała, niepewnie.
- Długo stałaś pod drzwiami? - Odparł chłodno mężczyzna. Mikasa oniemiała zdziwiona.
- Jak już chcesz podsłuchiwać to rób to sensownie...
Kapral podniósł się z krzesła. Ku zadowoleniu dziewczyny, wcale nie miał zamiaru podejść do niej. Ruszył w stronę blatu.
- I tak nie dowiedziałaś się niczego czego nie powinnaś... to wie już każdy. Coraz mniej ludzi dołącza do zwiadowców... - Mężczyzna odłożył szklankę i oparł się o blat. Mikasa stała, nie ważąc się ruszyć. Chociaż należała do małego grona osób, które nie pałały lękiem i respektem do tego człowieka, zdążyła nauczyć się, że takie wywody kaprala zwykle nie kończą się dobrze.
- Niemniej jednak, podsłuchiwanie bez konkretnego powodu jest złym nawykiem... i powinienem wymyślić dla ciebie jakąś karę. Cóż... dziś ci się upiekło, bo nie mam czasu na pilnowanie takiego bachora jak ty. Ale wystarczy, że przyłapie cię jeszcze raz na takim czymś to tego pożałujesz.
Kapral odwrócił się w jej stronę. Wyminął ją i wyszedł z kuchni. "Świetnie... brakowało mi teraz tylko upierdliwego, małego człowieczka, który jest na mnie wkurzony..." Poczuła jak wzbiera w niej złość. Najchętniej powiedziałaby mu, wszystko co o nim myśli... ale nie mogła tego zrobić, bo oczywiście musiałaby tracić czas na bezsensowną karę.
CZYTASZ
Levi x Mikasa Czy wszystko będzie proste?
Teen FictionReszta opowiadania dostępna tutaj: http://levixmikasa.blogspot.com