Rozdział XXI

285 30 0
                                    

Słońce próbuje dostać się przez rolety moich okien. Lekki wiatr szumi za oknem. Pokój zaczyna się rozjaśniać. Mój sen się kończy, a moje powieki pod wpływem jasnych promieni zaczynają się podnosić. Przecieram oczy ręką. Wzrok analizuje otoczenie. 11.23...11...Która? Jest tak późno? Chwyciłam w ręce telefon i na wyświetlaczu ujrzałam 5 wiadomości. Czym prędzej otworzyłam je. Były od Pita.

9.07
Wstałaś księżniczko? :)

10.03
Jeszcze śpisz?

10.15
Hej Luna czy coś się stało?

10.49
Skarbie odpisz mi bo się o ciebie niepokoje.

11.15
Jak mi zaraz nie odpiszesz to zjawił się u ciebie pod domem.

Me:
Przepraszam zaspałam. Nie martw się nic mi nie jest.

Pit:
Całe szczęście. O 13.00 będę i ciebie śpiochu.

Kurde. Przeklnęłam w myślach. Co ja teraz zrobię. Zdążę się wyszykować?... Szybkim ruchem wstałam z wygodnego łóżka. Otworzyłam szafę I zaczęłam szukać jakiś ubrać. Szlak! Wszystkie spodnie są w praniu. Po dłuższym zamyślenia mój wybór padł na karmelową sukienkę. Była zwężana w tali i do tego miała rubinowy pasek z małymi kryształkami. Wzięłam ją w rękę i pobiegłam do łazienki. Wparowałam pod prysznic. Puściłam wodę. Była orzeźwiająca, lekko chłodna. Wytarłam się miękkim różowym ręcznikiem i założyłam ubranie. Podeszłam do lustra i zaczęłam układać włosy. Rozpuściłam je. Chyba w takiej fryzurze było mi najładniej. Później wzięłam kosmetyki Lili... No cóż swoich nie miała, bo wcześniej nie miałam potrzeby się malować. Nałożyłam troszkę tuszu na rzęsy i zrobiłam kreski eyeliner'em. Nie były one jakieś rzucające się w oczy, ponieważ nie było takiej potrzeby. Wyszłam na przedpokój i spojrzałam na zegarek. Znowu przeklnęłam w myślach. Była już 12.47. Pokropiłam się perfumami z Bies, dokładniejsza nazwa to Love Forester Green for Woman. Pachniały ślicznie kwiatami. Zdjęłam na dół. Nikogo nie było. Rozejrzałam się. Po chwili moje oczy dostrzegł karteczkę na blacie kuchennym.

Jestem na zakupach z Alex'em. Nie chcieliśmy cię budzić. Będziemy około 15 w domu.
Lili.

Odruchowo przekręciłam kartkę koło której leżał długopis i napisałam.

Wychodzę na spotkanie. Wrócę na wieczór.
Luna.

Moje uszy wychwyciły ciche pukanie do drzwi. Był to mój mocny punkt. Moje uszy były tak czułe jak u zwierzęcia. Słyszałam wszystko bardzo wyraźnie. Potrafiłam usłyszeć najcichszy odgłos z dużej odległości. Była to dosyć dobra cecha. Pobiegłam do nich i je otworzyłam. Stał za nimi Pit. Ubrany w czarną bluzkę w kratkę z krótkim rękawem oraz czarne spodnie. Koszula opisała mu się na mięśniach. Wyglądał bardzo przystojnie. Odwróciłam się I założyłam na nogi czarne obcasy. Miały zaledwie 3 cm wiec nie wiem czy można było nazwać to obcasami. Wzięłam klucze i wyszłam na zewnętrz.
- Hej Pit.
- Cześć księżniczko.
Chłopak nachylił się nade mną i pocałował mnie w policzek. Popatrzył się mi w oczy i chwycił moją dłoń.
- Gdzie idziemy?
- To niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek.
- To polubisz.
Uśmiechnął się i podszedł do czerwonego motoru. Puściłam jego rękę i cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Chłopak spojrzał się na mnie ze zdziwieniem. Z jego oczu po chwili można było wyczytać troskę.
- Boisz się?
- N..w...n...i...c..e...e...
Nie potrafiłam nawet wypowiedzieć jednego słowa. Bałam się motorów do małego. Dlaczego spytacie? Jak miałam 7 lat szłam z koleżankami i rodzicami do kina. Nagle jakiś motocykl wyjechał na chodnik. Zaczął jechać w naszą stronę. Coraz szybciej i szybciej. Nie hamował. Odskoczyliśmy na bok. Wszyscy oprócz mojej koleżanki...
- Nic się nie stanie chodź.
- N...n...n...n...n
Chłopak podszedł i złapał mnie za rękę. Nie zwróciłam nawet uwagi kiedy na mojej głowie znalazł się kask. Wsadził mnie na motor i ruszył przed siebie...

Miłość DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz