Wcale nie jest tak źle

32 4 0
                                    

Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. Jednak szkoła i choroba dają w kość. Nie miałam czasu ani weny, aby cokolwiek napisać a nie chciałam napisać byle czego. Jednak już wracam !
Jeśli czytasz zostaw po sobie ślad :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- Witaj Lucy. - rzekł Lucien. - Proszę, usiądź.

Lucien przeniósł wzrok z dziewczyny na wielkie drewniane krzesło ustawione po drugiej stronie ogromnego biurka za którym teraz znajdowała się Rada.

Lucy była o wiele bardziej spokojniejsza kiedy była z nimi sam na sam niż gdy każdy jej krok obserwowało kilkaset osób.

Zdecydowanym krokiem ruszyła do krzesła i usiadła przed nimi. Nie bała się, a przynajmniej nie tak bardzo jak na początku się jej wydawało. Jej myśli cały czas krążyły wokół Charlotte i jej rodziny. Ale czy na pewno mogła ich tak nazywać? Kim tak naprawdę jest Charlotte? Może odejście jej ojca to również zwykła ściema? Czuła się jakby ktoś wyrwał z jej ciała wielki kawałek jej duszy i odszedł zostawiając w niej więcej pytań niż odpowiedzi.

- Lucy?

Z zamyślenia wybił ją szorstki głos Luciena. Patrzył na nią wyczekująco, zresztą Ivet i Liv również.

- Przepraszam, zamyśliłam się. - szepnęła.

- Jaka jest twoja decyzja ? - spytała Ivet

- Ja powinnam należeć do demonołapaczy. Lucas stwierdził, że świetnie się do tego nadaje, a przynajmniej na to wskazują badania.

- Tak, tak widzieliśmy twoje wyniki. Są niezwykle ..... imponujące - powiedział Lucien i jeszcze bardziej przysuną się do biurka - Ale teraz zależy nam aby decyzja ta należała wyłącznie do ciebie, już nie biorąc pod uwagę badań. Czy dasz sobie radę jako demonołapaczka? Czy jesteś na tyle silna?

Lucy spuściła wzrok na swoje kolana i trzęsące się na nich ręce. Nie była pewna czego dokładnie chcę. Najchętniej zabrałaby wszystkie rzeczy i wyszła trzaskając drzwiami. Jej dotychczasowe życie było spokojne i poukładane. Wiedziała co ma robić w każdej jego minucie. A teraz wszystko wywróciło się do góry nogami.
Lucas obiecał, że jej pomoże. Dylan również. Jedynie na czym jej teraz zależało to dowiedzieć się kim są jej prawdziwi rodzice i oni czy tego chcą czy nie jej w tym pomogą.

Ręce oparła o wierzch biurka i spojrzała na Luciena.

- Dam sobie radę. Nie wycofam się. Kiedy nawet nie będzie już wyjścia wciąż będę walczyć do utraty tchu i jeszcze dłużej.

Lucien ponownie usiadł prosto, uważnie przyglądając się Lucy. Podrapał się po brodzie, a na jego twarzy dało się zauważyć jakby chytry uśmieszek.

- Dobrze. W takim razie dam ci szansę. A co wy na to moje panie ? - spytał Lucien spoglądając na Ivet i Liv.

- Ja nie mam nic przeciwko. Myślę nawet że to dobre wyjście. Nie byłaby z ciebie dobra łowczyni - stwierdziła Liv.

Ivet natomiast cały czas przyglądała się dziewczynie tak jakby się czegoś domyślała. Po ciele Lucy przeszedł dreszcz, a ręce miała zimne i spocone.

- A ty Ivet co myślisz ? - ponownie spytał Lucien.

Ivet głośno westchnęła.

- Ja również nie mam nic przeciwko, ale sądziłam, że jednak przystąpisz do łowców dusz. Masz wielki potencjał i nie mówię tego tylko dlatego, że widziałam twoje wyniki...

Miasto Cieni:  Dary ŁowcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz