X - 1986

40 8 0
                                    

- Heluniu, powiedz mi, czy słyszałaś, jaką wczoraj ten spod ósemki zrobił awanturę swojej pasierbicy? - zapytała Konstancja podając Helenie filiżankę herbaty.

- Tak kochana, i to jak! Tego pieniacza słychać było trzy piętra w dół i do góry! - odparła rozemocjonowana Helena.

Helena codziennie przychodziła do Konstancji, koło godziny szesnastej na filiżankę herbaty i świeże ploteczki. Wczorajsze zdarzenie dało im nie lada temat do rozmów. Otóż jeden z mieszkańców bloku, niejaki gbur spod ósemki imieniem Borys, urządził niesłychaną awanturę swojej pasierbicy za to, że wróciła za późno do domu. Nie mogę pominąć faktu, że owa dziewczyna ma dwadzieścia lat i spóźniła się dlatego, że robiła nadgodziny, by móc w końcu wyprowadzić się od dręczącego ją ojczyma i wiecznie nieobecnej w domu matki. Jednak dla większości mieszkańców bloku jest to wiedza tajemna i zgodnie z powiedzeniem „Czego głuchy nie usłyszy to sobie dopowie", teorii, dlaczego dziewczyna się znowu spóźniła jest dwa razy tyle co mieszkańców osiedla.

- Mariola spod szóstki twierdzi, że dziewczyna była na potajemnej schadzce z synem właściciela tej dużej firmy budowlanej - powiedziała Konstancja i usiadła przy kuchennym stole na wprost przyjaciółki.

- Tak, tak, dokładnie! Pani Hiacynta ze sklepu na rogu mówiła, że widziała jak jakiś typek w długim, czarnym płaszczu stał na rogu ulicy i gdy myślała, że chce obrabować jej sklepik spożywczy, podbiegła do niego ta dziewczyna! Podobno jest wyznawcą tych co palą koty i tym podobne - odpowiedziała Helenka z miną znawcy.

Z dworu dobiegły je wrzaski bawiących się dzieci na placu zabaw przed blokiem.

- Co za niewydarzone bachory - powiedziała zniesmaczona Helena. - W porównaniu do tych dzieci twój Piotruś to złote dziecko.

- A właśnie o wilku mowa. Coś za cicho w tym jego pokoju. Sprawdzę co ten malec znowu kombinuje.- Konstancja odłożyła filiżankę na stół i szybkim krokiem udała się do pokoju syna. Z lekkim przerażeniem stanęła przed drzwiami. Chwyciła klamkę i się zawahała. „Boże proszę tylko: nie tym razem. Niech tego nie robi..." pomyślała z przerażeniem. Wzięła oddech i otworzyła drzwi. Na środku pokoju siedział jej sześcioletni syn z nożyczkami w prawej ręce i tułowiem pluszowego misia w lewej. Przed nim na podłodze leżała odcięta głowa misia i kłęby watoliny z brzucha pluszaka. Piotr z zawziętością dźgał nożyczkami w trzewia zabawki i wyciągał nowe kłęby watoliny.

- Piotrze! Dlaczego znowu to zrobiłeś! - krzyknęła przerażona Konstancja.

- Bo Miś był niegrzeczny mamusiu. Powiedziałem mu, żeby siedział spokojnie, ale mnie nie posłuchał, dlatego go ukarałem - odpowiedział Piotr, tak jakby to co zrobił było najnormalniejszym zachowaniem pod słońcem.

- Rozmawialiśmy już o tym! - powiedziała roztrzęsionym głosem. - Proszę natychmiast oddać mi nożyczki! Posprzątasz to natychmiast, a potem zmówisz dwadzieścia zdrowasiek!

Zabrała nożyczki synowi po czym wyszła z pokoju i zamaszyście zamknęła za sobą drzwi. Zrobiła dokładnie to co kazał jej proboszcz, gdy przyszła do niego w zeszłą niedzielę po mszy. Była zdesperowana i nie wiedziała do kogo się udać. Proboszcz powiedział, że odmawianie modlitw pomoże mu nawiązać lepszy kontakt ze Stwórcą i w rezultacie zrozumie, że to co robi jest złe i zaprzestanie tego. Miała nadzieję, że to pomoże, bo w końcu jak to mówią „Jak trwoga to do Boga!".


-------------

Wiem, ekstremalnie krótki rozdział xd Ale mam nadzieję, że się podobał :)
Dziękuję za czytanie i  za gwiazdki :*




Druga stronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz