Piast

646 94 22
                                    


Chłodne, listopadowe powietrze wdarło się przez mury potężnego zamku. Temperatura drastycznie się obniżyła, tak że przy oddychaniu powstawała para wodna. Nie było co ukrywać, zima zbliżała się nieuchronnie.

Feliks przechadzał się po korytarzach, spodziewając się w niedługim czasie pierwszych większych mrozów. Wtedy to cała ziemia skryje się pod nieskazitelnie białą śnieżną otuliną, a do głównej komnaty powróci atmosfera bożonarodzeniowej uczty. Tyle że te święta nie będą już takie same.

Bo właśnie nikł w oczach ostatni z Piastów.

Feliks podszedł do potężnych drewnianych drzwi, z małym wahaniem.

- 'A co jeśli on śpi?' - pomyślał.

Nie chciał niepotrzebnie zakłócać spokoju choremu, ale wypadałoby go odwiedzić. W końcu jego życie nieubłaganie zbliżało się do końca. Zebrał się jednak i zapukał, a echo rozeszło się po całym korytarzu. Musiał chwilę poczekać, nim otrzymał jakąkolwiek odpowiedź zwrotną.

- Kto tam? - rozległ się stary, zmęczony głos.

- 'Czyli jednak spał.' - zmartwił się blondyn. - Kazik, to ja, Feliks.

- Wejdź, nie krępuj się.

Ile trzeba ludziom powtarzać, że słowa "nie krępuj się" sprawiają, że człowiek tylko bardziej się krępuje? Personifikacja Polski jedynie odetchnęła, po czym weszła do komnaty, od razu starając się zamknąć drzwi. Jeszcze by brakowało, żeby stan króla się pogorszył.

Feliks spojrzał na niego - o za dużo ten stan nie mógłby się już pogorszyć. Król Kazimierz był praktycznie jedną nogą na tamtym świecie, leżał niemal bezwładnie. Oczy miał zamglone, twarz czerwoną i pokrytą potem, umysł zmącony gorączką. A wszystko w skutek jednego polowania. Półtora miesiąca temu biedak spadł z konia, boleśnie raniąc swój lewy goleń. Nim dowieziono go zeszłej nocy do zamku, król trzymał się dosyć dobrze. W końcu był to Piast z krwi i kości, a nie pierwszy lepszy chłop. Ale nawet na potężnego potomka Mieszka musi przyjść czas.

Przyglądał mu się Feliks ze współczuciem. Widział już śmierć niejednego polskiego króla, ale to jednak zawsze wracało do niego wtedy jakieś dziwne kłucie w sercu. Tym razem było o tyle silniejsze, bo bardzo polubił tego człowieka. Gdyby pożył jeszcze dłużej, to może nawet załatwiłby z nim Gilberta i resztę tych jego Krzyżaków.

Ale teraz pozostało pokładać nadzieję w jego następcy. Tyle że to już nie będzie Piast.

- ... Jak się czujesz? - spytał młody naród.

- ... spisałem wczoraj testament, Feliksie... - rzekł król z wyraźnym smutkiem w głosie.

Polski specjalnie to nie zdziwiło. Jeden rzut okiem wystarczał, żeby ocenić pozostały czas życia dla Kazimierza na około tydzień, może mniej.

By pomóc biedakowi wziął on nieco drewna, po czym wrzucił je do kominka, gdyż temperatura w pomieszczeniu była zdecydowanie za niska. Następnie przysunął jedno z krzeseł i usiadł przy łóżku swojego szefa.

- Generalnie to mogłeś nie ryzykować. - stwierdził blondynek zmartwionym tonem. - Co by ci szkodziło odpuszczenie sobie jednego jelenia?

W odpowiedzi król uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zabłyszczały z rozbawieniem.- Gdybyś tylko go widział. Był niemal wielkości mojego konia. - powiedział. - W sam raz na ogromną świąteczną ucztę.

Feliks mógł się jedynie zaśmiać.

- Brzmisz bardzo beztrosko Kaziu. Totalnie nie jak ktoś na łożu śmierci. - spojrzał na władcę z podziwem.

Nigdy nie mógł się nadziwić, jak niektórzy przyjmują śmierć. Większość bała się jej bardziej niż czegokolwiek na tym świecie, a inni witali ją jak brata, który wyjechał gdzieś bardzo daleko i następnie powrócił po długim czasie. Wtedy stawał Feliksowi przed oczami obraz Bolesława Chrobrego. On gościnnie przyjął śmierć i odszedł, z uśmiechem na twarzy. Naród polski nie mógł tego zrozumieć - w końcu był przecież nieśmiertelny.

- Co będzie teraz? - zapytał.

Pytanie to siedziało w jego umyśle od kiedy dowiedział się o fatalnym stanie Kazimierza. Król jest przecież bez syna, więc nastąpi koniec dynastii. Nie żeby nie zdarzały się różne sytuacje w przeszłości, jak na przykład rozbicie dzielnicowe, ale to coś innego. W końcu Feliks nie chciał ryzykować kolejnego rozbicia, a do tego w dalszym ciągu czuł krzyżacki oddech na karku. Potrzeba mu kogoś, kto pomoże mu się utrzymać, inaczej jego marzenia o władaniu całym światem legną w gruzach.

- Wszystko będzie dobrze... - rzekł król słabym głosem. - Pamiętasz Ludwika?

- Chodzi ci o króla El- znaczy, Węgier? - zapytał. Właściwie to wiedział o kogo chodzi, zawsze wolał się jednak upewnić.

- Tak, o króla panny Erzsébet Héderváry. - potwierdził Kazimierz z uśmiechem. - Zgodnie z moją wolą to on będzie nowym królem.

Polska wydał się tym faktem nieco zaskoczony. Jego nowym królem ma być szef Elki? To by oznaczało...

- ... więc generalnie między mną a Węgrami powstanie unia personalna?

Kazimierz w odpowiedzi skinął jedynie głową. Blondynek miał aż ochotę podskoczyć z radości. W końcu on i Węgry byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi, więc bardzo odpowiadała mu wizja posiadania tak znakomitego sprzymierzeńca jak ona, w dodatku tak bliskiego.

- Heh, tak jakby niepotrzebnie się tym martwiłem. - zaśmiał się Feliks, drapiąc się z tyłu głowy.

- Ja też nie, dlatego jestem taki "beztroski". - dodał król, cytując wcześniejsze słowa narodu.

Teraz obaj zaczęli się śmiać i robili to przez co najmniej dwie następne godziny, kiedy wspominali stare dobre chwile z panowania Kazimierza. Polska zamierzał go możliwie najbardziej uszczęśliwić w ostatnich dniach na tej ziemi. W końcu to nie byle jaki król. Ten dał mu nadzieję na lepsze jutro.

Przed wyjściem dołożył jeszcze nieco drewna do kominka i już chwytał za klamkę od drzwi, jednak spojrzał raz jeszcze na Kazimierza, który udawał się na spoczynek.

- To trzymaj się, Kaziu. - pożegnał go z uśmiechem.

- Żegnaj, Feliksie. - odpowiedział władca, uśmiechając się ciepło, po czym zakrył się dokładniej kocem.

Blondyn zmarszczył brwi. Wydało mu się to nieco zbyt oficjalne, jednak kilka sekund później go uderzyło. Stał jeszcze w bezruchu, jakby zapomniał o tym, że miał wyjść.

- ... żegnaj.

Po tych słowach naród polski skierował swe kroki do komnaty nieco dalej. Było dla niego jasne, że nie było to zwykłe pożegnanie. To było ostatnie pożegnanie, zanim król wyruszy w daleką wędrówkę do krainy znanej tylko z opowieści.

Następnego dnia Kazimierz III, zwany później Wielkim, już nie żył.




[APH] Piast (Oneshot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz